Zrobię straszliwy coming out, który zapewne pogrąży mnie w oczach wielu: o istnieniu pani dr Hanny Machińskiej, byłej zastępczyni rzecznika praw obywatelskich, dowiedziałem się dopiero w momencie, gdy wybuchła awantura o jej odwołanie. Przypuszczam, że nie byłem jedyny.
Nie piszę tego po to – broń Boże! – żeby deprecjonować panią dr Machińską i jej niewątpliwe dokonania. Ale kontrast pomiędzy realnym znaczeniem roli zastępcy RPO a awanturą, która wybuchła po decyzji prof. Marcina Wiącka, był wręcz groteskowy. No jednak, proszę państwa, to naprawdę nie jest tak, że bez pani dr Machińskiej na stanowisku wicerzecznika praw obywatelskich w Polsce zawali się demokracja (lub, jak chcą niektórzy – resztki demokracji).