Jako uważny czytelnik literatury przewidywałem taki obrót wydarzeń. Nie trzeba od razu sięgać do Czesława Miłosza i jego „samotności ginących”. Wystarczą dowolne wspomnienia z wojennej Warszawy. Mimo że w każdej chwili z byle powodu mogli zginąć, to młodzi ludzie bawili się i kochali. Tak jak zawsze. A byli i tacy, co grali w piłkę nożną. Znajdziemy i takie sceny w zapiskach z tamtych czasów. Do napisania tych słów skłonił mnie nie tylko zakończony właśnie mundial, ale też wywiad z Jakubem Lewickim z zespołu Hańba!, w którym wątek futbolowy również się pojawia. „W lutym wybuchła wojna, ale i tak czołówki portali zajmują wiadomości o golach Roberta Lewandowskiego. Nie mówię, że Lewandowski ma przestać grać w piłkę, ale mimo wszystko coś tu jest nie tak” – zauważa muzyk. Ma rację.
Chyba wszyscy pamiętamy to pospolite ruszenie z pierwszych tygodni po wybuchu wojny. Polska pokazała wtedy swoją najpiękniejszą twarz, dając uchodźcom taką pomoc, na jaką było nas stać. Zaangażowały się w to miliony ludzi, zadając kłam bredniom o wrodzonej polskiej ksenofobii. Tyle że stan wrzenia nie może trwać wiecznie. Wszystko kiedyś stygnie. Nawet wojna. Wie to chyba każdy rozsądny człowiek.
Czytaj więcej
Czy Władimir Putin szykuje kolejną ofensywę, czy jego armia ma na to siły? A może tylko gra o jak najlepsze warunki zawieszenia broni?
Nie zamierzam nikogo przekonywać, że to jakieś wielkie odkrycie. Chcę tylko zwrócić uwagę, że warto czasem zmienić perspektywę. Bo przecież, myśląc o polskiej historii, spotykamy się dokładnie z tą samą sytuacją. Nasze cierpienia wojenne, których skalę można określić tylko słowem hekatomba, pewnie zostały zauważone. Potem jednak świat wrócił w swoje koleiny. W symboliczny sposób oddaje to scena ze wspomnień Jana Karskiego, który opowiada prezydentowi Rooseveltowi o niemieckich zbrodniach na terenie okupowanej Polski. I wtedy niespodziewanie słyszy pytanie o konie. Bo skoro Polska to kraj rolniczy, amerykańskiego przywódcę ciekawi, czy hitlerowcy rekwirują wierzchowce. Tu obozy koncentracyjne, a tam konie pociągowe…
Tym trudniej spodziewać się dziś, że ktoś będzie przejmował się naszymi cierpieniami sprzed lat. I nie chodzi tu o ludzką bezduszność. Taka jest natura świata. Kultura i pamięć zawsze przegrają z biologią i przemijaniem.