Marek Migalski: To jest Rzeczpospolita Czwartych

Prezes PiS wie, że ludzie z ostatnich szeregów będą walczyć do końca.

Publikacja: 12.07.2022 21:00

Jarosław Kaczyński dał szansę osobom trzecio- i czwartorzędnym objęcia pierwszoplanowych stanowisk p

Jarosław Kaczyński dał szansę osobom trzecio- i czwartorzędnym objęcia pierwszoplanowych stanowisk państwowych i biznesowych, za co rewanżują się mu dozgonną wdzięcznością

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Przed czterema laty napisałem dla „Rzeczpospolitej” tekst „Rewolucja aspirantów”. Opisywał on zmiany wprowadzane przez PiS w imię tych, którzy w III RP zajęli pozycje niezgodne z ich mniemaniem o sobie. Tym tłumaczyłem skuteczność i trwałość „pisowskiej rewolucji”. Druga kadencja Zjednoczonej Prawicy potwierdziła prawdziwość postawionej wówczas tezy. Warto zatem przyjrzeć się bliżej temu mechanizmowi.

Jarosław Kaczyński dał szansę osobom trzecio- i czwartorzędnym objęcia pierwszoplanowych stanowisk państwowych i biznesowych, za co rewanżują się mu dozgonną wdzięcznością. Oni i ich rodziny. Bez dania im tej szansy byliby tym, kim pozostawali, nim prezes PiS zwrócił na nich swą uwagę – nic nieznaczącymi postaciami życia politycznego, dziennikarskiego, samorządowego, biznesowego. Jednak dzięki związaniu się z PiS mogą dziś czerpać symboliczne oraz jak najbardziej realne profity ze sprawowania swych urzędów i synekur.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Czterodniowy eliksir młodości

Dlatego będą walczyć w imię Kaczyńskiego do ostatniego tchnienia, swego lub Rzeczypospolitej. Bez prezesa PiS bowiem, bez jego sukcesów, musieliby wrócić do swego poprzedniego życia – wójta Pcimia czy Brzeszcz, podrzędnego prawnika, redaktora niszowej gazety, prowincjonalnego nauczyciela.

Ludzie bez sukcesu

Weźmy kilka przykładów. Julia Przyłębska, magister prawa, jest dziś prezesem najważniejszego trybunału w kraju i może współkształtować polityczną i ustrojową rzeczywistość czwartego największego państwa Unii Europejskiej. Tuziny nieudacznych sędziów, którzy w poprzedniej rzeczywistości zatrudniani byli w sądach niższych instancji, dzięki rządom PiS sprawują obecnie najwyższe funkcje w KRS lub w stołecznych sądach, gdzie rozstawiają po kątach niegdysiejsze gwiazdy wymiaru sprawiedliwości.

Daniel Obajtek, wójt małej gminy, jest szefem największej spółki energetycznej w naszej części Starego Kontynentu. Tabuny dziennikarskopodobnych indywiduów, które przez lata błąkały się po prawicowych niszowych portalach i gazetkach, są dziś „panami redaktorami” mediów państwowych, z wynagrodzeniami sięgającymi kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie. Jan Pietrzak znów ma koncerty w Opolu, Jarosław Jachimowicz bryluje w telewizji państwowej, tak jak tabuny jemu podobnych. Profesorowie z nikłym dorobkiem naukowym brylują nie tylko w mediach, ale także we wszystkich ciałach, które na polecenie Ministerstwa Edukacji i Nauki określają kryteria oceny innych badaczy i instytucji naukowych.

Czytaj więcej

Michał Kolanko: Kampania bardzo bezpośrednia

Pisowskie państwo jest dziś zarządzane, nadzorowane, oceniane i opisywane przez ludzi, którzy po 1989 roku nie odnieśli sukcesu. Z małymi wyjątkami są to postacie trzecio- i czwartoplanowe, nie kompletni nieudacznicy, ale ci, którzy przez całe swoje życie uważali, że należy im się więcej i że zostali przez los (oraz elity III RP) potraktowani niesprawiedliwie. Że zasługiwali na więcej, ale spisek establishmentu PRL i nowej Polski uniemożliwił im wysoki lot i objęcie najwyższych pozycji – w świecie kultury, sztuki, polityki, biznesu, nauki. Od 2015 roku święcą jednak triumfy. Tych ludzi są setki tysięcy.

Pełne miseczki

I to oni, a nie zwykli wyborcy, stanowią najważniejszy bastion PiS. Bo elektorat może się partią rządzącą znudzić lub uznać, że inne ugrupowania dadzą mu to samo, a może nawet więcej. Ale te „tłuste koty” (by użyć sformułowania samego Kaczyńskiego) wiedzą, że tylko pod obecnymi rządami ich miseczki będą pełne, a po alternacji władzy wrócą do poprzednich egzystencji, które tak bardzo ich rozczarowywały. Dlatego będą walczyć najtwardziej i najbrutalniej o kolejną kadencję Zjednoczonej Prawicy, bo tylko w czasie jej trwania będą tym, kim są obecnie (czyli elitą finansowo-polityczno-społeczną), a po jej zakończeniu byliby tym, kim pozostawali przez długie lata – nieudacznikami śniącymi o lepszych czasach.

Czytaj więcej

Michał Konarski: Hermetyczny język lewicy

Opozycja ani przez chwilę nie powinna myśleć o możliwości przekonania do siebie tej grupy – może i byli „loserami” w poprzedniej epoce, ale potrafią liczyć, zwłaszcza pieniądze wpływające na ich konta. Powalczyć można (nawet trzeba) o sympatię wyborców PiS, ale nie o sympatię „nowej klasy”, by użyć zapomnianego nieco terminu Milovana Djilasa. Jej przedstawiciele pozostaną wierni Kaczyńskiemu do końca. To spostrzeżenie może być także pomocne już po ewentualnym pokonaniu PiS – polityka nowego rządu powinna być miękka wobec „dobrozmianowych” programów i wyborców, ale bezwzględna w stosunku do owej kasty.

Bo sprzeniewierzyła się ona podstawowym zasadom tworzenia ładu demokratycznego. Zamiast budować Czwartą Rzeczpospolitą, do czego miała prawo, stworzyła Rzeczpospolitą Czwartych.

Marek Migalski

Autor jest politologiem, profesorem Uniwersytetu Śląskiego

felietony
Życzenia na dzień powszedni
Opinie polityczno - społeczne
Światowe Dni Młodzieży były plastrem na tęsknotę za Janem Pawłem II
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Jak uwolnić Andrzeja Poczobuta? Musimy zacząć działać
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa Ukraina–USA, czyli jak nie stracić własnego kraju
Opinie polityczno - społeczne
Trzaskowski, Nawrocki czy Mentzen: za kogo kciuki powinien trzymać konserwatysta