Przede wszystkim należy zauważyć, że tolerancja i wolność religijna jest jedną z najbardziej podstawowych wartości. Historycznie ugruntowana została po wojnach religijnych, pierwotnie w postaci ograniczonej zasady cuius regio, eius religio. Obecnie w polskim systemie prawnym zabezpiecza ją art. 53 Konstytucji, który w ust. 5 stanowi, że wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób.
Czytaj także: Państwo, Kościół, Lock(e)down
Nietrafny jest zarazem argument, jakoby w kościołach nie obowiązywały podobne ograniczenia, jak w innych sferach aktywności. Weźmy chociażby pod uwagę określone w art. 47 Konstytucji prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego oraz do decydowania o swoim życiu osobistym. Zauważmy, że zgodnie z aktualnie obowiązującym rozporządzeniem w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii dopuszczalne jest organizowanie „imprez i spotkań do 5 osób, które odbywają się w lokalu lub budynku wskazanym jako adres miejsca zamieszkania lub pobytu osoby, która organizuje imprezę lub spotkanie; do limitu osób nie wlicza się osoby organizującej imprezę lub spotkanie oraz osób wspólnie z nią zamieszkujących lub gospodarujących”. Prawo nie wprowadza w tym przypadku zasady dystansowania społecznego, a więc zupełnie legalne jest w obecnym stanie prawnym urządzenie imprezy tanecznej na 6 albo i więcej osób w prywatnym mieszkaniu. Nawet najbardziej przestraszony sąsiad i najgorliwszy dzielnicowy nie mogą przerwać takiego spotkania, ani nikogo za to ukarać, o ile nie dochodzi do innych naruszeń porządku lub spoczynku nocnego.
Innym przykładem jest wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich, wynikająca z art. 57 Konstytucji. Podobnie, jak swoboda uzewnętrzniania religii, jest to uprawnienie tak ważne, że prawodawca nie zdecydował się całkowicie zakazać organizowania i udziału w zgromadzeniach. Pomijając szczegółowe rozważania na temat dopuszczalnych warunków i liczebności zgromadzeń wskazać tylko trzeba, że protesty zorganizowane jako forma sprzeciwu wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, odbywające się w podobnych warunkach epidemicznych – choć z naruszeniem prawa – cieszyły się sporym poparciem społecznym. W tym ze strony specjalistów od zdrowia publicznego, którzy dzisiaj jednoznacznie opowiadają się za ograniczaniem prawa do kultu religijnego.
W istocie warunki uczestniczenia w nabożeństwach są obecnie porównywalne z ograniczeniami obowiązującymi w otwartych placówkach handlowych i usługowych, to znaczy muszą odbywać się w reżimie sanitarnym, z zachowaniem limitu określonej liczby osób na metr kwadratowy powierzchni obiektu. Zdarzające się naruszenia powinny powodować reakcję powołanych do tego służb, a nie odpowiedzialność zbiorową. W mojej ocenie, karkołomna byłaby argumentacja, jakoby udział w nabożeństwach stanowił coś, co często nazywa się w trakcie kryzysu sanitarnego aktywnością non-essential. Nie godzę się na takie postawienie sprawy. Powiedzieć komuś, że jego potrzeba uzewnętrzniania religii jest „nieistotna”, to najzwyczajniejsza zbrodnia na dotychczasowym dorobku cywilizacyjnym Zachodu.