Dwa lata temu, 13 października 2019 r., odbyły się w Polsce wybory do Sejmu i Senatu. Mijamy zatem półmetek parlamentarnej kadencji, choć o wyborczym kalendarzu trudno oczywiście mówić z pewnością.
Ten szczególny moment pozwala spojrzeć na polityczną scenę w szerszej niż zwykła perspektywie. Można więc dziś zapytać, co właściwie pierwsza połowa parlamentarnej kadencji mówi nam o możliwościach tej drugiej? I szerzej, czy PiS – niezależnie od wielu wątpliwości, napięć i problemów – wróci do rozmachu sprzed 2019 r. i tak jak na przykład niemiecka CDU rządzić może przez kilkanaście lat? Rządy wielokadencyjne, do których w polskiej polityce drzwi uchylali Aleksander Kwaśniewski i PO, to wszak w politycznym świecie praktyka dobrze znana.
Słowo klucz: „pomimo"
Całej politycznej dramaturgii lat 2019–2021 nie sposób streścić w kilku zdaniach. Można natomiast jakoś zamknąć ją w jednym niepozornym słowie „pomimo". Pomimo zatem pandemii i popełnianych w jej zwalczaniu błędów, pomimo gorszącej skali nepotyzmu w obozie władzy, o którym mówił sam prezes PiS, pomimo konfliktu z Unią Europejską, którego sens zrozumieć coraz trudniej, pomimo coraz węższego pola politycznej gry partii Jarosława Kaczyńskiego, pomimo wielu innych pomimo, poparcie dla obozu władzy trzyma się generalnie na wysokim – dla niektórych zaskakująco wysokim – poziomie.
Czytaj więcej
Polacy masowo uwierzyli, że są klasą średnią. Programem 500+ PiS przyniósł swoim wyborcom wolność – finansową, kulturowo-polityczną, ale też wyborczą. Dziś, będąc lepiej sytuowanymi, są oni dużo bardziej krytyczni również wobec politycznych obietnic. W tym obietnic rządzących.
Przyczyny tego stanu rzeczy, na które zwykle – i nie bez racji – się wskazuje, to umiejętne zarządzanie przez PiS potrzebą bezpieczeństwa, polityka transferów socjalnych, wsparcie mediów publicznych czy słabość opozycji.