Michał Szułdrzyński: Ogrzać się przy błogosławionych

Obecność podczas beatyfikacji hierarchy, który został ukarany za zaniedbania w sprawach pedofilskich, budzi niesmak, ale to dowód niekonsekwencji Watykanu.

Publikacja: 13.09.2021 21:00

Msza świeta połączona z rytem beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego i matki Elżbiety Czackiej w Św

Msza świeta połączona z rytem beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego i matki Elżbiety Czackiej w Świątyni Opatrzności Bożej. Wśród zgromadzonych hierarchów abp Sławoj Leszek Głódź.

Foto: Archidiecezja Warszawska/Konferencja Episkopatu Polski/G. Galazka

Beatyfikacja prymasa Stefana Wyszyńskiego i matki Róży Czackiej to najważniejsze wydarzenie w życiu polskiego Kościoła w ostatnich miesiącach. O tym, jak ważną postacią był Wyszyński, nikogo nie trzeba przekonywać. Wielkie dzieło Lasek też nie budzi przecież kontrowersji.

Ale dwie sprawy wydają się kłaść cieniem na tym wielkim święcie. Pierwszą była obecność wśród biskupów uczestniczących w uroczystej mszy beatyfikacyjnej abp. Sławoja Leszka Głódzia, który kilka miesięcy temu został ukarany przez Watykan za tuszowanie nadużyć seksualnych, których mieli dopuszczać się księża jego diecezji. Formalnie abp Głódź żadnego zakazu nie złamał (nie wolno mu uczestniczyć w publicznych uroczystościach w diecezji, w której został ukarany, czyli gdańskiej). Ale sytuacja jest trudna dla wszystkich. To z jednej strony zgorszenie dla wiernych, którzy widzą wśród purpuratów duchownego ukaranego przez Watykan. Poza tym abp Głódź nigdy publicznie nie przyznał się do winy i nie przeprosił za swoje zaniedbania – przypomnijmy, że zarzucano mu m.in. bezczynność wobec księdza, który wykorzystał seksualnie nieletnią. Taka ostentacja podważa zaufanie wiernych wobec Kościoła hierarchicznego, który przekonuje, że z całą stanowczością chce walczyć z pedofilią. Mogą pytać komu wierzyć, prymasowi abp. Wojciechowi Polakowi, który angażuje się w ochronę nieletnich, czy też abp. Głódziowi, który jakby nigdy nic bryluje na beatyfikacji.

Czytaj więcej

Nowi polscy błogosławieni: kard. Stefan Wyszyński i matka Elżbieta Róża Czacka

Ta sytuacja stawia też w trudnej sytuacji innych hierarchów, bo nie mogą nie dopuścić arcybiskupa do ołtarza ani też wyrzucić go z uroczystości. Ale występując na wspólnych zdjęciach z byłym metropolitą gdańskim, wydają się legitymizować jego postawę. To też efekt niekonsekwencji Watykanu. Z jednej strony papież Franciszek deklaruje determinację do walki z tuszowaniem pedofilii w Kościele i wprowadził mechanizm, który umożliwia zdymisjonowanie biskupa, który zaniedbał swoich obowiązków. A z drugiej nuncjatura wydaje lakoniczne komunikaty o karach na kolejnych hierarchów, nie podając, za jakie konkretnie działania czy zaniechania zostali ukarani, ani jaki zarzuty się potwierdziły, a jakie zostały oddalone.

Inną sprawą, która budziła niesmak przy okazji beatyfikacji, była próba jej wykorzystania przez partię rządzącą. Jeśli polityk jest osobą wierzącą, nie ma nic niestosownego, gdy uczestniczy w publicznych wydarzeniach religijnych. Nic zatem dziwnego, że wielu polityków chciało uczestniczyć w uroczystościach w Świątyni Opatrzności, wykorzystując do tego lożę VIP. Jednak tłum polityków (głównie z PiS) w pierwszych rzędach dziwnie kontrastował z siostrami ze zgromadzenia założonego przez bł. matkę Czacką, dla których miejsce było w głębi świątyni. Również wpisami w mediach społecznościowych politycy PiS – z ministrem edukacji na czele – starali się zawłaszczyć politycznie tę uroczystość.

Prymas Tysiąclecia był pomnikową postacią historyczną i próba ogrzania się przy nim przez polityków PiS, którzy nie wahają się używać brutalnego języka czy instrumentalizować wartości chrześcijańskich, wygląda niestosownie.

Beatyfikacja prymasa Stefana Wyszyńskiego i matki Róży Czackiej to najważniejsze wydarzenie w życiu polskiego Kościoła w ostatnich miesiącach. O tym, jak ważną postacią był Wyszyński, nikogo nie trzeba przekonywać. Wielkie dzieło Lasek też nie budzi przecież kontrowersji.

Ale dwie sprawy wydają się kłaść cieniem na tym wielkim święcie. Pierwszą była obecność wśród biskupów uczestniczących w uroczystej mszy beatyfikacyjnej abp. Sławoja Leszka Głódzia, który kilka miesięcy temu został ukarany przez Watykan za tuszowanie nadużyć seksualnych, których mieli dopuszczać się księża jego diecezji. Formalnie abp Głódź żadnego zakazu nie złamał (nie wolno mu uczestniczyć w publicznych uroczystościach w diecezji, w której został ukarany, czyli gdańskiej). Ale sytuacja jest trudna dla wszystkich. To z jednej strony zgorszenie dla wiernych, którzy widzą wśród purpuratów duchownego ukaranego przez Watykan. Poza tym abp Głódź nigdy publicznie nie przyznał się do winy i nie przeprosił za swoje zaniedbania – przypomnijmy, że zarzucano mu m.in. bezczynność wobec księdza, który wykorzystał seksualnie nieletnią. Taka ostentacja podważa zaufanie wiernych wobec Kościoła hierarchicznego, który przekonuje, że z całą stanowczością chce walczyć z pedofilią. Mogą pytać komu wierzyć, prymasowi abp. Wojciechowi Polakowi, który angażuje się w ochronę nieletnich, czy też abp. Głódziowi, który jakby nigdy nic bryluje na beatyfikacji.

Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Czy tragiczna historia znów może się powtórzyć?
Opinie polityczno - społeczne
Bartosz Marczuk: Warto umierać za 500+
Opinie polityczno - społeczne
Czas decyzji w partii Razem. Wybór nowych władz i wskazanie kandydata na prezydenta
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji