Jezus jako napis na dropsach

W Wielką Sobotę ostatnia rzecz, o jakiej ma się ochotę pisać, to „Gazeta Wyborcza”.

Publikacja: 03.04.2010 09:26

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/04/03/jezus-jako-napis-na-dropsach/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]

Cóż zrobić, jeśli jest to gazeta, która w Wielki Piątek głównym tekstem numeru, wyróżnionym centralnym miejscem na pierwszej stronie, czyni reportaż o jakimś ? najdelikatniej mówiąc ? skończonym głupcu, nazywając go w tytule „ukredytowanym”? Czy kolegium redakcyjne pozazdrościło Urbanowi i jego młodym uczniom, czy też ma zamiast mózgów cement i tłuczone szkło?

W wielkim skrócie ? „ukredytowanym” ogłasza gazeta faceta, niby dorosłego mężczyznę, przedsiębiorcę, który pod wpływem telewizyjnej reklamy nabrał bezmyślnie kredytów, nakupował za nie rozmaitych dóbr luksusowych, potem nabrał następnych kredytów, żeby spłacić te pierwsze, a potem napisał do „Gazety Wyborczej” list, który zapewne miał być wstrząsający i beztrosko popełnił samobójstwo, zostawiając spłacanie swych długów żonie.

Jeśli ? załóżmy na chwilę ? „Wyborcza” zamieściła ten tekst jako na poważnie traktowaną przestrogę, to znaczy, że ocenia poziom intelektualny swych czytelników znacznie niżej, niż nawet ja. U człowieka w miarę normalnego cała ta historia budzi co najwyżej niedowierzanie. Gdzie się mógł taki… niemądry człowiek uchować? Na zdrowy rozum ktoś, kto nie potrafił się oprzeć hasłu reklamowemu banku, powinien marnie skończyć już dawno ? dajmy na to, wyskakując z okna po wypiciu puszki napoju energetyzującego, w przekonaniu, że - tak jak na reklamie - wyrosną mu skrzydła. Może był po prostu niedorozwinięty albo chory? Ale w takim razie dlaczego rodzina nie wystąpiła w porę o jego ubezwłasnowolnienie?

Zresztą reportaż gazety nie prowadzi w tę stronę, raczej z zadęciem godnym mądrzejszej sprawy stara się przekonać czytelnika, że coś podobnego może się przydarzyć każdemu i trzeba w związku z tym być bardzo czujnym wobec kombinacji bankierów i nie wierzyć w ich reklamy. Autorka przechodzi milcząco nawet nad tak zdumiewającym faktem, iż opisywany przez nią nieszczęśnik targnął się na życie, by uratować przed spłacaniem jego kredytów żonę… A więc nawet nie pofatygował się sprawdzić, że wedle polskiego prawa długi, niestety, się dziedziczy!? Toż to egzemplarz jak z książeczek o „nagrodzie Darwina”!

Właśnie ? nagroda Darwina jest właściwym skojarzeniem. Nie dlatego, żeby bohater reportażu się do niej kwalifikował, bo regulamin wyklucza ludzi, którzy popełnili samobójstwo świadomie, ale dlatego, że cała ta historia wzbudza podobne uczucia, co historyjki z darwinowych książeczek o gościu, który zrobił morderczą pułapkę na złodzieja i dla przetestowania sam w nią wszedł, albo o innym, który przywiązał się do rąbniętego z bazy wojskowej silnika rakietowego, żeby sprawdzić, co będzie, jak go odpali. Jeśli historia nie jest w ogóle wyssana z palca, bo trudno doprawdy uwierzyć w jej prawdziwość, to jaki jest sens jej opublikowania? Natrząsanie się z osobnika, nad którego trumną przyzwoicie byłoby zachować milczenie, co najwyżej odmówić „wieczny odpoczynek”?

No dobrze, przyjmijmy, że w czasach, gdy wyemancypowane matki wychowują mężczyzn kompletnie wymóżdżonych i nieodpowiedzialnych, zanik elementarnych przymiotów dorosłego mężczyzny zaszedł już tak daleko, że publikowanie podobnych historii ma jakiś wychowawczy sens. Niech będzie. Ale ten tytuł?

I jeszcze ? w Wielki Piątek? Każdego innego dnia można by tego „ukredytowanego” uznać po prostu za żenujący, niesmaczny wyskok, ale akurat wczoraj trudno doprawdy uwierzyć w przypadek.

Co to, do diabła, miało niby być? Taki „efekt dramatyczny”, że niby niewinnego baranka „ukredytowały” wstrętne banki? Ale skojarzenie Chrystusa z barankiem dotyczyło jego niewinności, a nie rozumu. Ukrzyżowany nie wplątał się w kłopoty przez własną głupotę, nie trafił przed oblicze Piłata z powodu własnej nieodpowiedzialności. Co to za wycieranie sobie przez reporterkę gęby świętym imieniem?

Jerzy Urban od lat demonstracyjnie urządza w Wielki Piątek obżeranie się kiełbasą, dziarska młodzież z „Krytyki Politycznej” zaprasza na wielkopiątkową dyskotekę, zapowiadając na niej ? ha, ha ? „leżenie krzyżem”; ale ci ludzie nigdy nie ukrywali swej wrogości do katolicyzmu i Kościoła, a „Wyborcza” często uderza w świątobliwe tony, i choć, oczywiście, stara się głosić katolicyzm „otwarty”, to deklaruje dla wiary jako takiej szacunek. Jak się ma ten szacunek do niniejszej prowokacji?

A może to jednak nie prowokacja, tylko zwykła głupota? Żałosne banalizowanie Chrystusa jest od pewnego czasu tendencją zauważalną. Pan Koterski dla przeciwwagi po znakomitym „Dniu Świra” nakręcił ponurego knota o alkoholizmie, tytułując go „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”. Marek Kondrat biega tam po plaży (?) w koronie cierniowej i z krzyżem, a obrzygany pijacki żywot granego przezeń bohatera przyrównywany jest z emfazą do Golgoty ? rzecz dowodząca kompletnego skretynienia, bo przecież nawet jeśli zredukować Syna Bożego tylko do znaku kulturowego, to jest On symbolem niewinnej ofiary i poświęcenia za innych, a nie cierpienia za własne, solidnie zasłużone winy. Pamiętam swe zdumienie, że ów bzdet recenzowany był w tonie letnich pochwał i właściwie nikt nie wytknął reżyserowi, że bredzi.

Może reporterka „Wyborczej” też uznała, że można z Ukrzyżowanego robić sobie kalamburki na każdą okazję, jakby to był ? jak się mówiło w mojej szkole ? napis na dropsach? Ale to chyba nie reporterka podjęła decyzję, żeby taki kalamburek walnąć jako okładkowy tekst akurat w Wielki Piątek? Czy kolegium redakcyjne pozazdrościło Urbanowi i jego młodym uczniom, czy też ma zamiast mózgów cement i tłuczone szkło? A, prawda, już o to pytałem.

Naprawdę jestem ciekaw odpowiedzi.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/04/03/jezus-jako-napis-na-dropsach/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]

Cóż zrobić, jeśli jest to gazeta, która w Wielki Piątek głównym tekstem numeru, wyróżnionym centralnym miejscem na pierwszej stronie, czyni reportaż o jakimś ? najdelikatniej mówiąc ? skończonym głupcu, nazywając go w tytule „ukredytowanym”? Czy kolegium redakcyjne pozazdrościło Urbanowi i jego młodym uczniom, czy też ma zamiast mózgów cement i tłuczone szkło?

Pozostało 92% artykułu
felietony
Donald Trump przeminie, ale triumpizm zakwitnie. Tego chce lud
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Nowa Jałta dla Ukrainy?
Opinie polityczno - społeczne
Rafał Trzaskowski albo nikt. Czy PO w wyborach prezydenckich czeka chichot historii?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Szokujące, jak bardzo oderwani od rzeczywistości byli amerykańscy celebryci
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: Antyklerykał na czele archidiecezji warszawskiej nadzieją na zmianę w Kościele
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje