Ewa Szadkowska: Wzięli i popsuli

Fatalnie, gdy politycy zaostrzają prawo karne w nadziei na poklask. Ale równie źle, gdy rezygnują z dobrych pomysłów z obawy przed krytyką.

Publikacja: 06.11.2024 06:00

Kodeks karny

Kodeks karny

Foto: Fotorzepa / Rafał Guz

No i wykrakałam. Nie dalej jak miesiąc temu, komentując w tym miejscu przedstawienie przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Karnego pokaźnego pakietu najpotrzebniejszych zmian w prawie karnym, pozwoliłam sobie na drobną złośliwość: „A teraz czekamy, aż politycy go popsują. Ze strachu”. Niestety wiele wskazuje na to, że to właśnie obawa przed atakami opozycji (wszak wielkimi krokami zbliżają się kolejne ważne wybory) i podsycanym przez nią niezadowoleniem obywateli sprawił, że ekspercki projekt komisji przeszedł w Ministerstwie Sprawiedliwości lifting. A mówiąc brutalniej, został poddany kastracji.

W wersji opublikowanej na stronie Rządowego Centrum Legislacji i skierowanej do konsultacji nie ma np. proponowanej obniżki z 30 do 25 lat najdłuższego wymiaru kary terminowej. Wbrew zaleceniom karnistów utrzymany został też przepis, który pozwala pakować za kraty czternastoletnie dzieci, a tym samym, jak obrazowo stwierdził kiedyś jeden z ekspertów, „tworzyć jeszcze bardziej zdemoralizowanego człowieka”.

Czytaj więcej

Zbigniew Ćwiąkalski: W prawie karnym są przepisy, które nie mogą się ostać

Nie będzie też żadnych zmian w instytucji przepadku pojazdu orzekanego za jazdę w stanie nietrzeźwości. Komisja proponowała odejście od obligatoryjności i przyznanie sądom więcej luzu decyzyjnego w takich sprawach. Zresztą sami przedstawiciele resortu sprawiedliwości przyznawali, że przeforsowane przez poprzednią władzę uregulowania są sprzeczne z konstytucją i wymagają zmian. Tylko że to było jeszcze przed niedawnym makabrycznym wypadkiem na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, którego sprawca był pijany i kierował mimo sądowego zakazu siadania za kółkiem…

Byłabym niesprawiedliwa pisząc, że projekt, który wyszedł z Ministerstwa Sprawiedliwości, jest zły. Zawiera całą masę potrzebnych uregulowań, jak choćby te dotyczące (nie)możliwości wykorzystywania owoców z zatrutego drzewa czy zapewnienia obrońcy. Tylko że nie jest propozycją kompleksową i spójną, a tylko taka może uzdrowić zdemolowane przez Zbigniewa Ziobrę prawo karne.

Niestety dziś nie sztuką jest mówić obywatelom to, co chcą usłyszeć. Sztuką jest przeprowadzić zmiany, które są konieczne, nawet przy pomrukach niezadowolenia suwerena. Do tego jednak potrzeba odwagi.

Zapraszam do lektury najnowszego wydania „Rzeczy o prawie”.

No i wykrakałam. Nie dalej jak miesiąc temu, komentując w tym miejscu przedstawienie przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Karnego pokaźnego pakietu najpotrzebniejszych zmian w prawie karnym, pozwoliłam sobie na drobną złośliwość: „A teraz czekamy, aż politycy go popsują. Ze strachu”. Niestety wiele wskazuje na to, że to właśnie obawa przed atakami opozycji (wszak wielkimi krokami zbliżają się kolejne ważne wybory) i podsycanym przez nią niezadowoleniem obywateli sprawił, że ekspercki projekt komisji przeszedł w Ministerstwie Sprawiedliwości lifting. A mówiąc brutalniej, został poddany kastracji.

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?