Prawybory w Koalicji Obywatelskiej to strzał w dziesiątkę z kilku powodów. Najważniejszy to ten, że skupią one uwagę na kandydatach jednego obozu i pokażą subtelne różnice między Rafałem Trzaskowskim a Radosławem Sikorskim, co w zamyśle sztabowców KO ma ukazać intelektualne bogactwo.
Jak PO stała się partią centrolewicową
Do czasu gdy nie było jeszcze jasne, że odbędą się prawybory, szanse Radosława Sikorskiego mogły wydawać się mimo wszystko większe, gdyż jego znajomość z Donaldem Tuskiem jest bliższa niż prezydenta Warszawy. Jednak o tym, kto będzie reprezentował KO zdecydują członkowie PO, Inicjatywy Polskiej, Nowoczesnej i Zielonych, a to zdecydowanie zwiększa szanse Rafała Trzaskowskiego, gdyż w zdecydowanej większości PO, nie mówiąc już o pozostałych koalicjantach, jest dziś formacją centrolewicową w sferze kulturowej.
To chichot historii, jeśli weźmiemy pod uwagę tożsamość PO u jej początków, gdy była partią liberalno-konserwatywną. Z czasem jednak, dostosowując się do zmian, jakie zachodzą w coraz bardziej zlaicyzowanym społeczeństwie, dostosowała się ona do trendów. Dlatego nie jest przypadkiem, że tak wielu byłych działaczy SLD i lewicy w ogóle jest dziś związana z KO, jak Leszek Miller, Marek Borowski czy Grzegorz Napieralski. To ludzie myślący podobnie do nich będą decydować o tym, kto wygra prawybory.
Czytaj więcej
Prawybory prezydenckie są w DNA Platformy Obywatelskiej. Najbardziej znane odbyły się w 2010 roku, gdy Bronisław Komorowski pokonał Radosława Sikorskiego. KO i jej lider Donald Tusk liczą, że i ogłoszona w sobotę rywalizacja wzmocni, a nie osłabi partię. Czy tak rzeczywiście będzie?
Wyznacznikiem sprawczości w coraz bardziej zglobalizowanym świecie jest dzisiaj pragmatyzm. Donald Tusk doskonale rozumie ten mechanizm i stara się dopasować do zmieniającego się charakteru polskiej polityki. Najlepszym tego przykładem jest zmiana agendy europejskiej dotyczącej polityki migracyjnej. Obecny dyskurs w skali globalnej przybiera zupełnie inny charakter. I to widać zarówno w USA, jak i w Europie. Jeszcze kilka lat temu liberalny mainstream wyznaczał zupełnie inny trend, którego twarzą była Angela Merkel i jej otwarta polityka względem migrantów. Gdyby cofnąć czas, dzisiejszy Donald Tusk mówiący o tymczasowym zawieszeniu prawa do azylu nazwany zostałby prawicowym radykałem. Tak jednak wygląda real polityki. Innej nie będzie.