To nie było nasze zwycięstwo

Dlaczego tylko politycy państw bałtyckich mieli odwagę zbojkotować moskiewskie obchody? Dlaczego nie potrafimy pokazać świętującym pobiedę zachodnim przywódcom prawdziwej wersji środkowoeuropejskiego doświadczenia z Rosją? – pyta publicysta

Publikacja: 05.04.2010 22:37

Jan Pospieszalski

Jan Pospieszalski

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Red

[wyimek][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/04/05/jan-pospieszalski-to-nie-bylo-nasze-zwyciestwo/" "target=_blank]Weź udział w dyskusji[/link][/wyimek]

Dopiero gdy gruchnęła wieść, że Wojciech Jaruzelski wybiera się na obchody rocznicowe do Moskwy, pojawił się problem, czy prezydent Lech Kaczyński powinien też jechać. To najlepszy przykład schizofrenii, w jakiej tkwimy w III RP. I choć przedstawiciele prezydenckiego pałacu po cichu przyznają, że obecność komunistycznego generała na moskiewskiej trybunie to kłopot, nic nie wskazuje, żeby dostrzegli niestosowność udziału w imprezie samego Lecha Kaczyńskiego – prezydenta RP.

A więc gdyby nie Jaruzelski, to nie byłoby wątpliwości? Czy rocznicowa feta w Moskwie, nawet bez Jaruzelskiego, ale z Kompanią Reprezentacyjną Wojska Polskiego i prezydentem Kaczyńskim, będzie w porządku?

[srodtytul]Co o nas powiedzą inni [/srodtytul]

Takimi drobiazgami nie zawracał sobie głowy Piotr Skwieciński, [link=http://www.rp.pl/artykul/9157,454122_Skwiecinski__Na_placu_Czerwonym_byc_trzeba.html" "target=_blank]przekonując w „Rzeczpospolitej”[/link], że na placu Czerwonym Polska powinna być reprezentowana w pakiecie. Nie może zabraknąć ani prezydenta, ani wojska, ani weterana Jaruzelskiego. W przeciwnym razie grozi nam utrwalenie na Zachodzie wizerunku kraju rusofobów uprawiającego politykę historycznych resentymentów. A przecież, argumentuje Skwieciński, właśnie na linii Moskwa – Warszawa zaczęło się ocieplenie i taka demonstracyjna nieobecność będzie odczytana jako odrzucenie wyciągniętej ręki... A więc znów straszne: „co-inni-o-nas-napiszą“ i spekulacje, że chwilowo jest cieplej (a jak będziemy grzeczni, to może będzie jeszcze cieplej).

Waldemarowi Kuczyńskiemu, który w tej sprawie też zabrał głos [link=http://www.rp.pl/artykul/9157,454710_Kuczynski__General_nie_przyniesie_Polsce_wstydu.html" "target=_blank]na łamach „Rzeczpospolitej”[/link], z kolei odpowiem, że zrozumienie tamtych czasów nie przekracza moich możliwości. Rozumiem okres PRL jako czas utraty niepodległości. Bez łamańców i logicznych wygibasów. Zakończony zdobyciem Berlina marsz oprócz pokonania hitlerowskich Niemiec przyniósł Sowietom panowanie nad połową Europy, a kilkunastu narodom zafundował czterdzieści pięć lat niewoli.

Jak bardzo nie nasze było to zwycięstwo, symbolicznie ukazuje noc z 8 na 9 maja 1945 r. Gdy Sowieci z sojusznikami na gruzach Berlina szykują się do defilady, w Grajewie 200-osobowe ugrupowanie partyzantów pod dowództwem mjr. Jana Tabortowskiego „Bruzdy“ (zginął w walce w 1954) i ppor. Stanisława Marchewki „Ryby“ (zginął w walce w 1957) rozbija posterunki UB i NKWD, uwalniając z więzienia 60 żołnierzy formacji niepodległościowych. W ukształtowanej historią psa Szarika pamięci nie mieszczą się liczne podobne akcje, nie ma miejsca na opór i bohaterstwo Żołnierzy Wyklętych.

Prawdziwie godnymi depozytariuszami polskiego munduru są dla Waldemara Kuczyńskiego Wojciech Jaruzelski i ci, którzy szli w defiladzie pobiedy 24 czerwca 1945 r. w Moskwie. Owszem, szli, tylko nie wszyscy, bo nim zagrały marszowe werble, NKWD wyciągnęło z szeregu dwóch kościuszkowców i osadziło na Łubiance. Ten, który przeżył, po latach w wywiadzie dla Polskiego Radia wspominał to jako największy koszmar.

[srodtytul]W interesie Sowietów [/srodtytul]

Moja wiedza o tym, czym było utworzone przez Stalina „polskie“ wojsko i jaką w nim rolą pełnili ludzie pokroju Jaruzelskiego, opiera się m.in. na lekturze „Memorbucha” Henryka Grynberga, autora, którego nijak nie można oskarżyć o realizowanie pisowskiej wersji historii. Na wszystkich szczeblach LWP dowódcami byli Sowieci „pełniący obowiązki Polaków”, natomiast prości żołnierze byli oceniani jako element niepewny. Zresztą trudno się dziwić, bo zdarzały się liczne dezercje do lasu, nawet całymi batalionami.

Zginęło wielu, wielu ofiarnie biło hitlerowców, pokonując cały szlak bojowy do Berlina, więc nie można odmówić im zaszczytów zwycięstwa. Jaruzelski wraz z nimi ma szczególne prawo do święta... Tylko że do listy zwycięstw generała i jego formacji należy dopisać jeszcze kilka, od wymordowania tysięcy żołnierzy podziemia niepodległościowego przez krwawe stłumienie antykomunistycznych buntów w Poznaniu i na Wybrzeżu, inwazję na Czechosłowację po stan wojenny, czyli zniszczenie najpiękniejszej polskiej przygody XX wieku, ruchu „Solidarność”. Te działania były realizowane zawsze w interesie Związku Sowieckiego i skierowane przeciw wolnościowym aspiracjom Polaków (a raz nawet sąsiadów).

Pobieda i mit niezwyciężonej Armii Czerwonej, jak za czasów Breżniewa, są znów w centrum rosyjskiej polityki historycznej. Gleb Pawłowski i inni eksperci od propagandy przekształcają sowiecki totalitaryzm w pojęcie sowieckiej cywilizacji. W ten sposób obok siebie funkcjonują wykluczające się symbole – sowieckie i rosyjskie. Nikomu nie przeszkadza, że na uroczystości sprowadzenia prochów gen. Antona Denikina (jednego z dowódców „białej” armii) orkiestra gra sowieckie marsze. Że miasto, któremu przywrócono nazwę Sankt Petersburg, leży w regionie nazywanym nadal leningradzką obłastią.

Do tej rzeczywistości pasuje Jaruzelski. Dzisiejsza niepodległa Polska, mam nadzieję – nie. To nie było nasze zwycięstwo. My byliśmy ofiarą napaści Stalina i zdrady mocarstw zachodnich.

Zmuszanie do kłamstwa – wychwalania oprawców – było ulubioną praktyką w czasach komunistycznych. Nie rozumiem, jak dziś, w warunkach wolności, można dobrowolnie przyjmować tę narrację, godząc się na utrwalanie zwykłego szalbierstwa.

[srodtytul]Pokolenie wspólników zbrodni [/srodtytul]

Dlaczego przywódcy zachodnich państw europejskich nie mają z tym problemu i licznie przyjadą do Moskwy? Ich kraje były w gronie zwycięzców, więc ich sytuacja jest jasna. Ale nie bez znaczenia jest również to, co o obecnym pokoleniu polityków Zachodu mówił Władimir Bukowski: „byli sympatykami Związku Radzieckiego. Brali udział w sterowanych przez ZSRR kampaniach na rzecz wyrzeczenia się przez Zachód broni nuklearnej. Byli sowieckimi marionetkami, które maszerowały ulicami Londynu, domagając się jednostronnego rozbrojenia. Nie mają powodów do dumy. Rozgrzebywanie przeszłości nie leży w ich interesie. (...) Pokolenie wspólników zbrodni ZSRR doszło niedawno do władzy“.

W polskiej dyskusji o uprawnieniach głowy państwa, o większe lub mniejsze kompetencje prezydenta, czy powinien angażować się w politykę międzynarodową czy pozostawić ją w wyłącznej kompetencji rządu, co do jednej kwestii jest zgoda. Rolą i zadaniem prezydenta winna być troska o godność i majestat Najjaśniejszej Rzeczpospolitej.

Dlaczego tylko politycy państw bałtyckich mieli odwagę zbojkotować te (i poprzednie) obchody? Czy należałoby dziś pokazać – za pomocą jakiegoś mocnego gestu – świętującym pobiedę zachodnim przywódcom prawdziwą wersję środkowoeuropejskiego doświadczenia z Rosją? Tak jak w dniach najazdu na Gruzję odważna i solidarna postawa kilku przywódców stała się ważnym komunikatem dla świata, podobnie i dziś zorganizowany, widoczny gest w obronie prawdy i naszej wspólnej pamięci, mógłby przywrócić właściwe proporcje w pojmowaniu europejskiej historii.

[i]Autor jest publicystą, autorem programów radiowych i telewizyjnych. Od 2004 r. prowadzi w TVP 2 program publicystyczny „Warto rozmawiać” [/i]

[wyimek][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/04/05/jan-pospieszalski-to-nie-bylo-nasze-zwyciestwo/" "target=_blank]Weź udział w dyskusji[/link][/wyimek]

Dopiero gdy gruchnęła wieść, że Wojciech Jaruzelski wybiera się na obchody rocznicowe do Moskwy, pojawił się problem, czy prezydent Lech Kaczyński powinien też jechać. To najlepszy przykład schizofrenii, w jakiej tkwimy w III RP. I choć przedstawiciele prezydenckiego pałacu po cichu przyznają, że obecność komunistycznego generała na moskiewskiej trybunie to kłopot, nic nie wskazuje, żeby dostrzegli niestosowność udziału w imprezie samego Lecha Kaczyńskiego – prezydenta RP.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Po spotkaniu z Zełenskim w Rzymie. Donald Trump wini teraz Putina
Opinie polityczno - społeczne
Hobby horsing na 1000-lecie koronacji Chrobrego. Państwo konia na patyku
felietony
Życzenia na dzień powszedni
Opinie polityczno - społeczne
Światowe Dni Młodzieży były plastrem na tęsknotę za Janem Pawłem II
Opinie polityczno - społeczne
Co nam mówi Wielkanoc 2025? Przyszłość bez wojen jest możliwa