Potrzebny pierwszy krok

Strategiczne partnerstwo francusko-niemieckie już od pięćdziesięciu lat gwarantuje stabilność w Europie – piszą politycy

Publikacja: 18.02.2013 18:09

Red

We wrześniu 1958 roku wracający do polityki Charles de Gaulle zaprosił urzędującego już od kilku lat kanclerza RFN Konrada Adenauera do swojej prywatnej posiadłości. Było to dużym zaskoczeniem dla Adenauera, mimo że dobrze się znali.

De Gaulle mający wtedy powyżej siedemdziesięciu lat, jak i Adenauer – osiemdziesięciolatek, mieli doświadczenie i mądrość – cechy dla każdego polityka niezwykle istotne. Pierwszy starał się przywrócić dawną świetność Francji, która przeszła wewnętrzny kryzys i upadek systemu, drugi od dekady walczył o przywrócenie swojemu państwu dawnego statusu utraconego w efekcie przegranej wojny.

Francusko-niemiecki przykład

Adenauer obawiał się spotkania z de Gaulle’em. Francuz słynął z niewielkiej sympatii do Niemiec, ale także z nieprzestrzegania dyplomatycznych manier. Mimo to przyjął on zaproszenie de Gaulle’a, będąc świadomym, że Niemcy nie mogą pozwolić sobie na kaprysy w kwestiach polityki zagranicznej. Ugruntowanie pozycji Niemiec w świecie demokratycznym wymagało podejmowania wszelkich środków, nawet takich, których powodzenie nie było pewne. Wbrew trudnościom ich negocjacje ostatecznie zakończyły się sukcesem – podpisaniem traktatu elizejskiego w styczniu roku 1963. Traktat ten stanowi świadectwo pojednania dwóch walczących niegdyś ze sobą narodów. W tym roku obchodzimy jego pięćdziesięciolecie.

Strategiczne partnerstwo francusko-niemieckie już od pięćdziesięciu lat gwarantuje stabilność w Europie. Ustanowiona wówczas tradycja regularnych spotkań między francuskim prezydentem a niemieckim kanclerzem ma nadal kluczowe znaczenie nie tylko dla dyplomacji tych dwóch krajów, lecz także dla stosunków międzynarodowych zarówno na kontynencie, jak i poza nim.

Rok 2013 został na Węgrzech ogłoszony Rokiem Europy Środkowej. W tym roku to Węgry sprawują prezydencję w Inicjatywie Środkowoeuropejskiej, a od drugiego półrocza przejmą od Polski przewodnictwo w Grupie Wyszehradzkiej, dwóch najważniejszych inicjatywach regionalnych w tej części Europy. To znakomita okazja, by na najróżniejszych forach rozmawiać o tym, co dla naszego regionu jest najważniejsze. Zarówno historia i doświadczenia wyszehradzkiego sukcesu, które mogą być pozytywną inspiracją dla całej Europy Środkowej i Wschodniej, jak i zupełnie nowa formuła Inicjatywy Środkowoeuropejskiej, w której dzisiaj aż dziesięciu członków to przecież państwa Unii Europejskiej, pozwalają na bardzo poważne podjęcie istotnych dla naszej przyszłości tematów.

Historia ma często frustrujący nas przywilej. Nie można jej już zmienić. Ale bez wątpienia ma też swój pozytywny aspekt – możemy, a nawet powinniśmy ją badać, analizować, interpretować, a przede wszystkim uczyć się na jej błędach, a także jej sukcesach. Rocznica traktatu elizejskiego skłania do refleksji, refleksji, której tak często w naszym regionie brakowało

Wnioski z historii

Dzięki dobrej woli i przyjaźni możliwa jest poprawa relacji międzypaństwowych, tak, być może teraz my potrzebujemy odważnych środkowoeuropejczyków, którzy doprowadzą do ostatecznego zakończenia sporów i konfliktów w naszym regionie i rozpoczną okres pełnej, korzystnej dla nas wszystkich, współpracy – podobnie jak stało się to pięćdziesiąt lat temu na Zachodzie. Także po to, by jak najlepiej wykorzystać szanse, jakie stoją dzisiaj przed nami. Sukces Wyszehradu pokazuje, że jest to możliwe.

Gdy pochylimy się uważniej nad naszą historią, widzimy, że mimo drogi, którą już przeszliśmy, nadal potrzebujemy historycznego pojednania. Gdy spróbujemy ocenić siebie bardziej chłodno, to zapewne będziemy musieli przyznać, że każdy środkowoeuropejski naród mógłby wymienić choć jedną krzywdę, którą wyrządził sąsiadowi. Wielowiekowe doskonałe relacje polsko-węgierskie, w których tylko czasami na siłę szukamy jakichś sporów w odległej historii, mogą stanowić wzór tego, jak urządzić stosunki dobrosąsiedzkie. Wśród przywódców państw Europy Środkowej potrzebujemy takich, dla których fundamentem działań będzie wzajemny szacunek i uznanie, bez podejrzliwości wobec sąsiadów, wzajemna życzliwość i myślenie również w kategoriach regionalnych i europejskich interesów.

Chyba w żadnej innej części Europy nacjonalizm nie dokonał takich zniszczeń jak u nas. Duża część kart historii poprzednich stu lat zapisana jest konfliktami małych państw, które próbowały umacniać swoją niepewną tożsamość poprzez agresywny nacjonalizm, przy tym jednocześnie samemu doświadczając okrucieństwa strasznych totalitaryzmów. Te doświadczenia nie ustrzegły nas jednak przed kolejnymi tragediami. Świeżo mamy w pamięci szczególnie bolesne doświadczenia rozpadającej się Jugosławii z lat 90. ubiegłego wieku. Zamiast współpracy – wojna, zamiast solidarności – zniewolenie, zamiast budowy społeczeństwa obywatelskiego – konflikty, zamiast różnorodności kulturowej – wysiedlenia i czystki etniczne. Te zdarzenia wypełniały przecież karty niedawnej historii końca poprzedniego wieku.

W nadchodzących latach możemy wiele zmienić na lepsze. Także węgierski Rok Europy Środkowej jest okazją, by nie tylko wspominać, lecz także dyskutować na temat dzielących oraz łączących nas opinii i doświadczeń, budując w ten sposób podstawę historycznego pojednania. Świadomi jesteśmy, że nie osiągniemy tego z dnia na dzień. Ale musimy konsekwentnie takie działania podejmować, a kolejnych okazji do dyskusji nie będzie w naszym regionie brakowało. Już wkrótce setna rocznica wybuchu pierwszej wojny światowej, która w historii narodów naszego regionu była przecież wyjątkową cezurą.
Podczas wrześniowego spotkania między Adenauerem i de Gaulle’em od razu nawiązała się nić przyjaźni. Mimo to w ciągu kolejnych czterech lat spotkali się oni jeszcze piętnaście razy i wymienili aż czterdzieści listów, zanim doszło do aktu podpisania traktatu. Każdy proces rozpoczyna się od pierwszego kroku – ktoś musi go zrobić. Nabierzmy odwagi!

Krzysztof Kwiatkowski był ministrem sprawiedliwości. Jest wiceprzewodniczącym Polsko-Węgierskiej Grupy Parlamentarnej. Tibor Navracsics jest wicepremierem i ministrem administracji i sprawiedliwości Węgier.

We wrześniu 1958 roku wracający do polityki Charles de Gaulle zaprosił urzędującego już od kilku lat kanclerza RFN Konrada Adenauera do swojej prywatnej posiadłości. Było to dużym zaskoczeniem dla Adenauera, mimo że dobrze się znali.

De Gaulle mający wtedy powyżej siedemdziesięciu lat, jak i Adenauer – osiemdziesięciolatek, mieli doświadczenie i mądrość – cechy dla każdego polityka niezwykle istotne. Pierwszy starał się przywrócić dawną świetność Francji, która przeszła wewnętrzny kryzys i upadek systemu, drugi od dekady walczył o przywrócenie swojemu państwu dawnego statusu utraconego w efekcie przegranej wojny.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Po spotkaniu z Zełenskim w Rzymie. Donald Trump wini teraz Putina
Opinie polityczno - społeczne
Hobby horsing na 1000-lecie koronacji Chrobrego. Państwo konia na patyku
felietony
Życzenia na dzień powszedni
Opinie polityczno - społeczne
Światowe Dni Młodzieży były plastrem na tęsknotę za Janem Pawłem II
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Co nam mówi Wielkanoc 2025? Przyszłość bez wojen jest możliwa