ewa łosińska
Europejski Trybunał Praw Człowieka 21 października odmówił sprawiedliwości krewnym ofiar zbrodni katyńskiej. Zamknął też uchylone, wydawało się, drzwi do innych historycznych rozliczeń.
Ofiary zbrodni NKWD straciły po tym werdykcie nadzieję, że to w Strasburgu doczekają się nazwania masowego mordu polskich oficerów po imieniu. Według krewnych ofiar Katynia europejscy sędziowie nie chcą rozliczać Rosji, która – choć bezpośrednio nie odpowiada za zbrodnię katyńską – nigdy nie przeprowadziła w tej sprawie rzetelnego śledztwa. – Gdyby to Polsce postawiono takie zarzuty na arenie międzynarodowej, wyrok byłby inny – mówił w Strasburgu Ryszard Adamczyk, syn oficera policji, zamordowanego w Twerze, pochowanego w Miednoje.
Wyobraźmy sobie, że niemiecki wymiar sprawiedliwości prowadzący śledztwo dotyczący zbrodni popełnionych w Auschwitz postępowanie umarza i decyzję taką utajnia...
Unik i milczenie
Nie on jeden tak ocenia ten wyrok. – Możni tego świata, którzy trzymają rękę na europejskich kurkach energetycznych, mogą więcej i są oceniani liberalniej – mówił prof. Wojciech Materski z Instytutu Studiów Politycznych PAN portalowi wp.pl. Zaś według prof. Witolda Kuleszy, byłego szefa Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, wyrok uznać można za „brodawkę na obliczu strasburskiej sprawiedliwości", bo europejscy sędziowie mieli historyczną okazję dopisania postscriptum do wyroku trybunału norymberskiego, ale z tego nie skorzystali.