Jeden z nich dostarczył swojej spermy, zapłodnienia dokonano na szkle, a później implantowano dzieciątko do macicy rumuńskiej kobiety. Dziewięć miesięcy ciąży sprawiło jednak, że kobieta – tak bardzo po ludzku – pokochała swoje dziecko i odmówiła jego wydania parze homoseksualistów. Oni, oburzeni niedotrzymaniem umowy, wytoczyli proces, a sąd po niemal roku rozważania przyznał dziecko... gejom, uznając, że najbardziej uprawnionym do jego wychowania jest dawca spermy.

W tej krótko przedstawionej opowieści kryje się masa pytań o współczesność, których nie sposób nie zadać. Pokazuje ona, po pierwsze, jak destrukcyjne dla rodzicielstwa (tak ściśle związanego z biologią) są pewne rodzaje zapłodnienia pozaustrojowego. Trudno bowiem nie zadać pytania, kto jest matką tego dziecka. Czy jest nią dawczyni komórki jajowej, czy może jednak kobieta, która przez dziewięć miesięcy była domem dla dziecka, dała mu siły swojego organizmu i zżyła się z nim jak nikt inny? Idąc dalej, warto zapytać: czy sąd może uznać, że umowa prawna jest ważniejsza niż relacje matki z dzieckiem. I czy dawca spermy i kasy (bo tyle tylko zrobił homoseksualista) ma większe prawo do dziecka niż ta, która je urodziła?

Warto też zauważyć, jak bogaci homoseksualiści (ale zdarza się też, że i pary heteroseksualne czy jednostki) traktują ubogich. „Kupowanie macic" to nowa, dość obrzydliwa forma niewolnictwa i prostytucji. Postkolonialni brytyjscy geje uznają, że za kasę (tak jak kiedyś za dawkę cywilizacji) mogą traktować innych jak przedmioty, które służyć mają ich przyjemności i zadowoleniu. Żadna miłość, przywiązanie czy emocje tych biedaków nie mogą stanąć im na drodze. Sąd zaś, żeby nie było wątpliwości, przyjmuje ich punkt widzenia, orzekając de facto, że kasa tych mężczyzn, a także skłonność seksualna, którą się kierują, stawia ich wyżej niż rumuńską kobietę.

I już tylko to pokazuje, że gadanie o równości jest zwyczajną ściemą. Teraz wyrosła nam bowiem nowa klasa świętych krów, którym wolno więcej, jeśli tylko mają wystarczająco gotówki i należą do mniejszości seksualnej. I tylko dziecka oraz jego matki naprawdę żal.

Autor jest filozofem, publicystą, redaktorem naczelnym telewizji Republika