W trakcie warszawskiego spotkania Grupy Wyszehradzkiej Słowacja, Węgry i Polska wyraźnie wsparły taki kierunek myślenia. Co więcej, zapowiedziano energiczne włączenie się krajów V4 w takie działania. Było to tym łatwiejsze, że już w 2012 roku zapadły decyzje o utworzeniu do 2016 Wyszehradzkiej Grupy Bojowej, mającej liczyć 4-5 tysięcy żołnierzy. Co więcej, do 2019 roku powstać ma druga wyszehradzka Grupa Bojowa. A to właśnie na bazie Grup Bojowych Unii może został utworzona w przyszłości armia europejska.
Węgrzy zaproponowali nawet dalsze kroki, sugerując rychłe wypracowanie planów stworzenia środkowoeuropejskiego przemysłu obronnego. Powiało więc optymizmem i nadzieją, że współpraca wyszehradzka nie jest skazana na wygaszenie.
Bratysławski sukces
Pierwszym tego testem był nieformalny szczyt UE w Bratysławie 16 września 2016 roku. Był to test w podwójnym tego słowa znaczeniu. Po pierwsze dlatego, że na czele Grupy Wyszehradzkiej stoi obecnie Polska, a więc to do Warszawy należało ostatnie słowo przy formułowaniu stanowiska całej Grupy. I po drugie dlatego, że spotkanie to odbywało się w Bratysławie, a więc w stolicy państwa członkowskiego V4, które z kolei, sprawując prezydencję w Unii miało też znaczącą możliwość wyeksponowania wspólnego stanowiska krajów wyszehradzkich.
Bratysławski szczyt niewiele wniósł nowego do stanu funkcjonowania Unii. Otworzył jednak drogę dla negocjacji mających się zakończyć w marcu 2017 roku zarysem unijnej reformy. Był to zatem raczej szczyt łagodzenia sporów i górnolotnych zapowiedzi. Przyjęte na nim uzgodnienia określić można śmiało mianem decyzji opartych na najmniejszym, wspólnym mianowniku.
Dotyczyło to także V4. Z zaprezentowanej w Bratysławie wspólnej deklaracji wyszehradzkiej wyparowały szumne zapowiedzi z Krynicy o kulturowej kontrrewolucji czy też bardziej zdecydowana krytyka brukselskiego porządku. Gospodarz bratysławskiego spotkania Robert Fico przyjął pragmatyczną formułę nastawioną na sukces szczytu, wyciszając co bardziej kontrowersyjne wątki. Na sukcesie bratysławskiej konferencji przywódców UE zależało też Angeli Merkel i François Hollandowi, co zaowocowało, zwłaszcza u kanclerz Niemiec, większą gotowością do uelastycznienia swojego stanowiska w sprawach zasad rozmieszczania imigrantów w poszczególnych krajach Unii. Nade wszystko zaś unikano tematów dzielących UE.
W tym kontekście można zaryzykować tezę o sporym, propagandowym sukcesie Grupy Wyszehradzkiej. Po pierwsze, dlatego, że ten w miarę udany szczyt odbył się w stolicy kraju członkowskiego V4, i o sukcesie współdecydował premier państwa wyszehradzkiego. Po drugie, dlatego, że kraje V4 wystąpiły w trakcie szczytu z własną, wspólną deklaracją, prezentowaną z kolei przez polską premier jako przewodniczącą delegacji wyszehradzkiej. I po trzecie dlatego, że zasadnicze elementy tej deklaracji znalazły odzwierciedlenie w ustaleniach samego szczytu.
Uczestnicy spotkania w Bratysławie zaakceptowali ducha zgłoszonej przez państwa V4 zasady elastycznej solidarności w odniesieniu do problemu przyjmowania imigrantów i sposobu zabezpieczania w przyszłości Unii przed ich napływem. Przywódcy państw UE zgodzili się ze stanowiskiem krajów wyszehradzkich o potrzebie zapewnienia Europejczykom bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego, czy to tworząc formacje dla zabezpieczenia zewnętrznych granic Unii, czy też powołując w niedalekiej przyszłości autonomiczną armię europejską. Szczyt w Bratysławie pokazał, że w warunkach zgodnego współdziałania, państwa wyszehradzkie zwielokrotniają swój wpływ na bieg spraw europejskich. Nawet wtedy, gdy są to działania ograniczone do tych, w których państwa Europy Środkowej zdolne są do wypracowania regionalnego konsensusu.
Z postaw wyrażanych przez przywódców poszczególnych krajów wyszehradzkich wynika jednak, iż sprawą niezwykłej wagi jest to, by współpraca w ramach V4 opierała się na konstruktywnych i pozytywnych przesłankach, które nie będą eliminować żadnego z bliższych i dalszych sąsiadów.
Autor jest politologiem, profesorem Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. W przeszłości był związany z SLD i innymi ugrupowaniami lewicy