„Kto ma telewizję, ten ma władzę” – mówił premier Mieczysław Rakowski. I choć realizowanie tej koncepcji skończyło się żałośnie, przez wiele lat zasada się sprawdzała. Jarosław Kaczyński myśli podobnie. W jednym z wywiadów mówił: „W Polsce za pomocą telewizji można wykreować obraz, jaki się chce, bo społeczeństwo nie analizuje tego, co tam widzi, tylko przyjmuje jako prawdziwe”. Nic więc dziwnego, że premier Beata Szydło nie żałuje pieniędzy na „osłonę medialną” i „kanał dotarcia do Polaków z własnym przekazem”.
Najpierw było 20 milionów na dokapitalizowanie spółki TVP SA, potem pożyczka 800 mln z pozostającego w dyspozycji rządu Funduszu Reprywatyzacji. Kolejne pieniądze to już po prostu dotacja z budżetu państwa. Nie wiadomo dokładnie, jaka jej część trafi do Telewizji Polskiej, ale będzie to kwota rzędu 600–700 milionów.
Fabryka kłamstw
O przeznaczeniu tych pieniędzy mówili m.in. minister Jarosław Sellin, prezes Jacek Kurski i członek zarządu TVP Maciej Stanecki. Trawestując słynny cytat z Barei, śmiało można powiedzieć, że dzięki tym pieniądzom będzie istnieć telewizja, która odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. Telewizja na skalę naszych możliwości. Telewizja, którą Jacek Kurski otwiera oczy niedowiarkom.
To będzie jednocześnie telewizja na skalę marzeń i wizji Macieja Szczepańskiego, słynnego prezesa z czasów Edwarda Gierka. Bo to telewizja „krwawego Macieja” potrafiła połączyć w jednej instytucji najbardziej prymitywną, kłamliwą propagandę z jednej strony, a z drugiej – kochaną przez widzów, acz niezbyt wyszukaną rozrywkę, a także kulturę na wysokim poziomie. I wszyscy byli zadowoleni. Partia miała „Dziennik Telewizyjny” będący narzędziem manipulacji i tubą władzy, którego oglądanie było jednak dla wielu Polaków stałą częścią programu dnia. Miliony oglądały „Dziennik” i miliony gromadziły się przy telewizorach, by „Przy sobocie po robocie” posłuchać gwiazd polskiej piosenki, a gwiazdy te „Z wizytą u was” pojawiały się w hutach i kopalniach.
Szczepański rozumiał też siłę popularnego serialu, potrafił przyciągnąć wybitnych aktorów i reżyserów, gwarantując im sporą – jak na ówczesne warunki – swobodę, dzięki czemu powstały takie seriale, jak „Dom” czy „Czterdziestolatek”. Był też Teatr Telewizji.