Polityka sobie, biznes sobie

W politycznych kontaktach Polski z Izraelem trwa zimna wojna, ale w gospodarczych, jak mawiają Anglicy, business as usual. A nawet lepiej. Jest szansa na największą polską inwestycję w Izraelu, wartą pół miliarda złotych – przejęcie przez GPW kontroli nad giełdą w Tel Awiwie.

Publikacja: 06.03.2018 05:00

Izraelska giełda TASE jest ważnym centrum finansowym, z którego korzystają startupy.

Izraelska giełda TASE jest ważnym centrum finansowym, z którego korzystają startupy.

Foto: Bloomberg

Może taka transakcja schłodziłaby nieco rozgrzane głowy polityków po obu stronach?

Wiodący akcjonariusze izraelskiej giełdy, szukając chętnych na kontrolny pakiet akcji, skierowali swoją ofertę również do GPW w Warszawie. A ta – według informacji „Rzeczpospolitej" – jest zainteresowana propozycją. Partnerem finansującym przejęcie izraelskiej giełdy, nazywanej tam potocznie Boursa, mógłby zostać Polski Fundusz Rozwoju.

Korzyści z takiego obrotu spraw mogłyby osiągnąć obie strony. O izraelski parkiet ubiegają się obecnie takie giganty jak giełda londyńska czy singapurska. A wielkim graczom chodzi zwykle o przejęcie notowanych spółek, czyli raczej wyssanie soków z biznesu niż jego rozwijanie. Ani Izrael, ani Warszawa nie grają w tej samej lidze co potentaci. Izraelczycy dobrze więc wiedzą, że znacznie mniejsza Warszawa takim zagrożeniem nie jest, a ich giełda nie skończyłaby jako mały trybik w wielkiej machinie sterowanej zza oceanu. To szansa na budowę partnerstwa, które mogłoby znaleźć dla siebie niszę, wspierając oferty spółek technologicznych. Na razie uciekają one z Izraela na amerykański Nasdaq, gdzie łatwiej o inwestorów i finansowanie. Jest jeszcze jedna korzyść. Izraelskie fundusze emerytalne mogłyby pojawić się nad Wisłą, a polskie instytucje w Tel Awiwie.

GPW mogłaby skorzystać wiele na izraelskim know-how. Tel Awiw to wylęgarnia startupów i nowych technologii. Izrael jest nazywany często startup nation. Nie możemy na GPW wciąż polegać głównie na wielkich, kontrolowanych przez państwo molochach. To prosta droga do stagnacji.

Jeśli biznes w Izraelu wypali, mielibyśmy wreszcie przełamanie niemocy i pierwszy sukces zagraniczny naszej giełdy, która już w końcu lat 90. myślała o przejmowaniu sąsiednich parkietów. Ekspansję hamowała wówczas struktura właścicielska GPW. Nikt rozsądny nie sprzeda przecież swojej giełdy, serca gospodarki innemu państwu i jego urzędnikom. Przez niechęć do prywatyzacji straciliśmy szansę na przejęcie giełdy w Wilnie (wybrała Nasdaq) czy Budapeszcie i Pradze (przejął je Wiedeń). Fiaskiem zakończyły się też rozmowy przed czterema laty o połączeniu z Wiedniem.

Nie pomogło nam słabnięcie naszej giełdy po kryzysie finansowym z lat 2007–2009. Kiedy tylko zaczęła stawać na nogi, spadł na nią cios w postaci decyzji rządu PO–PSL o zagarnięciu większości pieniędzy zarządzanych przez OFE. Od tego czasu coraz więcej firm zaczęło wycofywać się z parkietu, nie widząc już większych korzyści z obecności na giełdzie.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay