Generalnie nie powinniśmy narzekać na podatki, wydaje się, że w noc sylwestrową możemy sobie życzyć ich płacenia, bo wysokie podatki oznaczają przecież wysokie zarobki. Nie walczmy zatem z podatkami – podatki to składka na państwo, które nas edukuje, dba o nasze zdrowie, bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne, drogi i mosty, środowisko i dyplomację, a także administrowanie tym wszystkim. Bogate państwo to bogaci obywatele płacący od swojego bogactwa podatki!
Jednak należałoby się zastanowić nad sensem niektórych operacji podatkowych, szczególnie jeśli chodzi o ich kosztowny pobór. Najbardziej kontrowersyjnym jest podatek dochodowy. Jego zasadniczą wadą, podkreślaną przez prof. Roberta Gwiazdowskiego z Centrum im. Adama Smitha i wielu innych, jest jego „antyprzedsiębiorczość". Państwo uruchamia cały system, by wydusić jak najwięcej podatków z przedsiębiorstw, by tym złym kapitalistom odebrać jak najwięcej.
Efekt jest taki, że nawet najbardziej uczciwi muszą „kombinować". Najprostszym rozwiązaniem byłoby likwidacja CIT, szczególnie że przytłaczająca większość tego podatku wpływa do kasy państwowej z dużych korporacji, natomiast małe i średnie przedsiębiorstwa w swojej masie pracują na minimalnym dochodzie i stratach księgowych.
PIT jest skomplikowanym podatkiem. Jest sprawą oczywistą, że w dobie komputeryzacji szereg spraw można uprościć, jak np. wprowadzenie długo zapowiadanej skumulowanej opłaty wszystkich zobowiązań pochodnych od wynagrodzenia netto (ZUS, składka zdrowotna itd.).
Uprościć należy także pusty obieg pieniądza związanego z podatkami pracowników sfery budżetowej, emerytów, rencistów i osób pobierających różnorakie zasiłki. Prawie połowę wpływów podatkowych z tytułu PIT płaci... państwo samemu sobie. Przecież nawet zasiłki dla bezrobotnych opodatkowane są tym podatkiem!