Nowe rozwiązania prawne czy nowe podatki, których wcześniej nasi przedsiębiorcy się nie spodziewali. To na przykład kwestie dotyczące regulacji cen w sektorze energetycznym likwidujące w zasadzie budowany przez wiele lat rynek energii czy represyjny wobec przedsiębiorców charakter ustawy o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych, której restrykcyjne stosowanie może przyczynić się do istotnego zwiększenia ryzyka prowadzenia działalności gospodarczej. Zresztą to kłopot nie tylko dla członków naszej izby. Wiemy, że inne krajowe i zagraniczne organizacje gospodarcze również są zaniepokojone z tego powodu. W dodatku zdarza się, że nie dostajemy czasu na konsultacje projektów aktów prawnych. Ma to duże znaczenie, gdyż firmy planują swoje inwestycje z wyprzedzeniem co najmniej dziesięcioletnim i raczej powinny wiedzieć, co je spotka w trakcie tych dziesięciu lat. Co ważne, z ankiet prowadzonych wśród inwestorów wynika, że problem braku stabilności prawa w Polsce jeszcze kilka lat temu nie był dla zagranicznych inwestorów tak znaczący.
Banki, także z niemieckim kapitałem, protestowały w sprawie rozwiązań dotyczących franków.
Wygląda na to, że powstanie już czwarty czy piąty fundusz, na który będą musiały wpłacać pieniądze, teraz w ramach ustaw frankowych. To odbije się na wynikach, a koszty zostaną przerzucone na konsumentów. Banki tego nie chcą i to naturalne, że się bronią. Także dlatego, że widzą groźbę destabilizacji systemu finansowego. A to swego rodzaju novum w Polsce – inwestorzy wybierali ten kraj także z powodu dojrzałego i stabilnego systemu finansowego. Teraz obawiają się, że może się to zmienić.
Dodatkowy paradoks tej sytuacji polega na tym, że sami frankowicze nie są zadowoleni z proponowanych rozwiązań.
Jakie konsekwencje może wywołać ten dyskomfort inwestorów?
Najgroźniejsza jest oczywiście ta ostatnia obawa o sytuację systemu finansowego. Trzeba pamiętać, że Polska konkuruje o jak najbardziej atrakcyjne inwestycje z innymi krajami. Przecież inwestorzy – w szczególności ci o średniej wielkości – nieustannie porównują warunki prowadzenia biznesu z różnymi krajami. W tej części Europy z Czechami, Węgrami czy Słowacją. Jeżeli wyjdzie im, że gdzie indziej te warunki są lepsze, bardziej stabilne, to albo nie zainwestują nad Wisłą, albo zaczną rozważać scenariusz przeniesienia inwestycji.