– Rozważamy zaskarżenie tego wyroku – ujawnił „Rz” Piotr Żbikowskiz biura prasowego Ministerstwa Gospodarki.Cargill ma otrzymać od Polski16 mln dol. i odsetki; początkowo żądał 152 mln dol. To odszkodowanie za działania rządu, wskutek których koncern musiał ograniczyć produkcję izoglukozy (zamiennik cukru) w fabryce w Bielanach Wrocławskich. Według Cargilla, aby zapewnić polskim cukrowniom jak najwyższe kwoty produkcyjne w chwili przyjęcia do UE, rząd obniżył limity produkcji izoglukozy.
Ewa Skrzydło-Tefelska, partner w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak wyjaśnia że ostateczny termin zaskarżenia wyroku mija po miesiącu od przekazania Polsce wyroku z klauzulą wykonalności. To jeszcze nie nastąpiło.
RZ: Polska rozważa zaskarżenie niekorzystnego dla siebie wyroku w sprawie Cargilla. Pana kancelaria reprezentowała nasz kraj w tej sprawie przed trybunałem arbitrażowym w Paryżu. Jakie dowody brane są pod uwagę w tego typu procesach?
Prof. Stanisław Sołtysiński:
w sprawie Cargilla chodziło zwłaszcza o dowody na okoliczność rzekomych gwarancji, jakich państwo miało udzielić inwestorowi. Cargill przedstawił na przykład list gratulacyjny ówczesnego ministra rolnictwa Artura Balazsa wystosowany z okazji otwarcia fabryki izoglukozy w Bielanach Wrocławskich. Znalazły się tam życzenia dalszego rozwoju inwestycji w Polsce. Cargill zaś interpretował ten list jako obietnicę, że Polska zapewni mu dogodne kontyngenty na produkcję izoglukozy w naszym kraju. Polscy ministrowie, wysyłając życzenia sukcesów zagranicznym inwestorom, powinni, być może, zastrzegać, że te gratulacje nie mogą być interpretowane jako zobowiązanie do zapewnienia sukcesu ekonomicznego każdego inwestora. Proces ten pokazuje też, że Polska udzielająca gościny obcemu kapitałowi jest w trudniejszej sytuacji niż sam inwestor. W tej sprawie istotna była na przykład wielkość produkcji Cargilla w Polsce jeszcze przed przystąpieniem do Unii Europejskiej. Inwestor znał tę wielkość, ale nie przekazywał Polsce jasnych informacji. Próbowaliśmy sami ją ustalić, ale Główny Urząd Statystyczny odmówił udzielenia tej informacji, broniąc się poufnością danych. Powstała więc sytuacja, w której inwestor znał wielkość swojej produkcji, od której zależał kontyngent unijny, natomiast państwo, któremu stawia zarzuty negatywnego wpływu na tę produkcję, nie było w stanie uzyskać tych informacji ani w trakcie negocjacji z UE, ani w trakcie procesu z GUS o rzeczywistej wielkości owej produkcji.