Tuż przed nim uplasowali się prezes Fedu Ben Bernanke (czwarty) i Jean Claude Trichet, szef Europejskiego Banku Centralnego (trzeci).
Shirakawa jest z wykształcenia ekonomistą. Szkołę średnią skończył w Kokura, a ekonomię na Uniwersytecie Tokijskim. W Banku Japonii pracuje od 1972 r., a jego kariera jest typowa dla profesjonalisty w japońskiej korporacji. Bank wysłał go na University of Chicago, żeby zrobił doktorat z ekonomii. Potem kierował placówką BoJ w Oita, stamtąd wyjechał do Nowego Jorku, gdzie został szefem przedstawicielstwa. Na dwa lata przerwał pracę w macierzystej instytucji, ale tylko po to, aby już jako profesor wykładać ekonomię na Uniwersytecie Kioto. Do BoJ wrócił w 2008 początkowo na stanowisko wiceprezesa, kilka miesięcy później już prezesa.Jego wybór w parlamencie przeszedł łatwo, mimo że skłóceni deputowani odrzucili dwóch poprzednich kandydatów, zresztą też wiceprezesów BoJ. Premier Yaso Fukuda ostrzegał, że jeśli i trzeci kandydat nie spełni oczekiwań parlamentarzystów, krajowi grozi kryzys zaufania silnie uderzający w wiarygodność japońskiej polityki pieniężnej. Ekonomiści z regionu Azji nazywali wydarzenia w Japonii farsą. A w całej sprawie chodziło raczej o potyczkę między rządem i opozycją, a nie o kwalifikacje kandydatów. Tyle że rzeczywiście Shirakawa miał z całej trójki najbardziej przekonujący życiorys, a wybrany został ostatecznie w przeddzień konferencji G7 (najbogatszych krajów świata). Nieobecność prezesa japońskiego banku centralnego byłaby tam wielkim zaskoczeniem. Jego wybór spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem rynków. I to nie tylko z tego powodu, że trzytygodniowy wakat najdłuższy od 80 lat. – Z Shirakawą jako prezesem Bank of Japan jest w dobrych rękach – mówił Kirby Daley, główny strateg Newedge Group. – To weteran bankowości, który zna nie tylko Japonię, ale i świat, a przy tym ma ogromne doświadczenie.To Shirakawa jest autorem ogłoszonego wczoraj planu wykupienia akcji japońskich banków przez BoJ, aby w ten sposób dodać otuchy rynkowi. A ekonomiści zagraniczni chwalą Shirikawę, że jest znacznie bardziej kontaktowy niż jego poprzednicy – pozwolił sobie nawet na krytykę b. prezesa Fedu Alana Greenspana, mówiąc, że wielkim błędem amerykańskiej polityki było pozwolenie na to, by spekulacyjna bańka pękła, podczas gdy powinno się ją przekłuć znacznie wcześniej.
Zapytany o hobby Shirikawa odpowiada, że jest nim szefowanie bankowi centralnemu.