Nie znamy ani jego głębokości, ani czasu trwania. Trudno się dziwić obawom Polaków o zachowanie pracy, jeśli w ciągu miesiąca w urzędach pracy zarejestrowało się ponad 300 tys. osób, a co kilka dni firmy z różnych części kraju informują o kolejnych zwolnieniach, wysyłają pracowników na urlopy albo proponują im ograniczanie wynagrodzeń.
Takie zdarzenia już nie są wyjątkami. Obawa przed utratą pracy jest więc tym, co najbardziej motywuje ludzi do ograniczania zakupów. I motywacji tej ulegają, co wyraźnie pokazały ostatnie wyniki sprzedaży detalicznej. Nie wydaje się, by coś było w stanie pobudzić Polaków do zwiększenia konsumpcji. Za to paleta sposobów, by skłonić nas do jeszcze większej ostrożności, jest spora. Każda informacja o zwolnieniach, czy dopiero o pomysłach na nie, powiększa obawy o socjalne bezpieczeństwo. Groźnie brzmi informacja, że co szósta, co piąta firma zamierza zwalniać pracowników lub przynajmniej o tym myśli.
Takie dane, na podstawie ankiety jednej z organizacji przedsiębiorców, podawały wczoraj od rana wszystkie media. A kolejnych 40 proc. szefów jeszcze nie zdecydowało, czy zaoszczędzi na inwestycjach czy na zatrudnieniu. Zastanawiamy się od razu: pracuję w pierwszej grupie przedsiębiorstw czy w drugiej? Zupełnie niezauważona pozostaje zaś informacja najważniejsza: biznes obawia się kryzysu, ale w ankiecie, której wyniki trafiły na czołówki mediów, uczestniczyło zaledwie 160 firm.
[ramka]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/03/09/aleksandra-fandrejewska-strach-wyzywi-sie-sam-nie-trzeba-go-podlewac/]na blogu[/link][/ramka]