Deficyt będzie niższy niż planowane 7 proc. PKB, dzięki wpłacie zysku z NBP, wyższej dynamice wzrostu PKB i inflacji. Ale nawet gdyby ten deficyt był mniejszy o 0,5 – 1 pkt proc. i tak w latach 2011 – 2012 Polska będzie musiała obniżyć deficyt sektora finansów publicznych o ponad 3 proc. PKB.

Taka redukcja deficytu nie jest możliwa tylko dzięki wyższej dynamice wzrostu PKB. Byłaby wręcz szkodliwa, bo oznaczałaby, że nadal dług publiczny i deficyt budżetowy będzie „zależał” wyłącznie od koniunktury gospodarczej. Takie podejście oznaczałoby również, że dług publiczny będzie balansował w granicach 50 proc. PKB, co jest groźne zarówno z powodów konstytucyjnych, ale przede wszystkim dlatego, że jest to olbrzymi garb, który wypycha inwestycje prywatne. Oznacza to też, że znaczna część rocznego deficytu idzie na spłatę odsetek od długu i uzależnia stabilność finansów państwa od nastrojach na rynkach finansowych.

W dyskusjach publicznych często padają przykłady Japonii czy Włoch, gdzie dług przekracza 100 proc. PKB. Pytanie tylko, czy chcemy podobnie też rozwijać się w tempie około 1 proc. przez najbliższe dekady. Czy chcemy pójść drogą Węgier, które przybite do muru musiały obniżać 10-proc. deficyt budżetowy znacznymi podwyżkami podatków pośrednich? W dłuższym okresie, w okresie koniunktury gospodarczej budżet musi być zrównoważony, a nawet mieć nadwyżkę, aby zmniejszyć dług Polski.

Ale zanim dojdziemy do takich dylematów jak nadwyżka czy zbilansowany budżet, trzeba zaplanować ścieżkę obniżania deficytu. Kluczowe jest to, aby dokonywać zmian po stronie wydatków państwa, a nie łatać deficytu podwyżkami podatków. W Polsce od lat mamy nieefektywne finanse publiczne, niski wiek przechodzenia na emeryturę, dziwny i niesprawiedliwy system ubezpieczeń rolniczych. Stąd kluczowe jest podjęcie działań właśnie w tych dziedzinach. Tak więc przede wszystkim wydatki!

Doświadczenia innych krajów pokazują, że szybkie zejście z deficytem nie będzie możliwe bez równoczesnego podnoszenia podatków. Ważne jest to, by oszczędności dokonywać głównie po stronie wydatków. Podwyżki podatków powinny być wyłącznie uzupełnieniem. Ale gdy reforma wydatków się nie powiedzie, czekają nas wyższe podatki i niższy wzrost gospodarczy. To byłby dość smutny scenariusz.[i]Ryszard Petru, główny ekonomista BRE Banku[/i]