, dane BP za 2013 r.). Głównymi odbiorcami są Niemcy, którzy w Norwegii kupują niewiele mniej gazu, aniżeli w Rosji i te proporcje szybko mogą się zmienić. Drugim największym rynkiem dla norweskich rur z gazem jest Wielka Brytania - rynek, na który Rosjanie próbowali wejść wiele razy, ale jak dotąd bez powodzenia. Francja i Holandia, kupują norweskiego gazu dwa razy więcej niż rosyjskiego. Nawet nasi sąsiedzi Czesi dostają gazociągowy norweski gaz. Kupują go dwa razy mniej niż z Rosji, ale są dowodem, że nie koniecznie LNG jest tu alternatywą.
Rynkami na których norweski gaz jest nieobecny są gazowe satelity Rosji - Turcja, Grecja, Węgry, Finlandia, Słowacja i Polska - rynek w tej części Europy największy, rocznie potrzebujący importować ok. 10 mld m
3
gazu.
Dlaczego wzorem np. Czechów, nie kupujemy gazu rurociągowego z Norwegii? Czesi korzystają pewnie z rurociągów niemieckich (lub austriackich). Także Polska mogłaby taki norweski gaz dostawać poprzez Niemcy. Pytanie o cenę nie jest na miejscu, bo jeżeli kupno w Norwegii opłaca się Czechom czy Niemcom, a niedługo także Litwinom, to dlaczego nie miałoby nam? Ano pewnie dlatego, że kontrakty z Gazpromem i z Quatargasem ubezwłasnowolniły na długie lata polskie zakupy gazowe. Nie jest tajemnicą, że nasze gazowe kontrakty są jednymi z najdłuższych na unijnym rynku.
Dopóki więc pozostaniemy na łańcuchu sięgających po 2022 rok (Gazprom) i 2035 r. (Katar) umów, to możliwości manewru i różnicowania źródeł dostaw będą niewielkie. O norweskim gazie wiele lat temu zadumał się rząd premiera Buzka. Szybko się jednak z tego wycofał pod naporem krytyki bardziej sterowanej z zewnątrz niż spontanicznej.