Iwona Trusewicz: Nie tankuję na stacjach MOL

Węgierski koncern naftowy wybrał za cel polski rynek. Chce być tu w trójce największych operatorów stacji benzynowych. To groźna wizja. MOL przerabia rosyjską ropę i zarabia na wyprodukowanych z niej produktach. Dopóki to robi, każdy, kto tankuje na węgierskich stacjach, wspomaga wojnę Putina.

Publikacja: 30.12.2024 13:50

Iwona Trusewicz: Nie tankuję na stacjach MOL

Foto: Bloomberg

Moim pierwszym chłopakiem na studiach w moskiewskiej politechnice był Istvan – przystojny blondyn z Węgier. Pochodził z Budapesztu, a dokładniej z Budy. To piękniejsza część stolicy Węgier, górzysta i zielona, że słynnym Wzgórzem Gellerta, licznymi zabytkami, starymi kamienicami, gdzie mieszkały pokolenia węgierskiej arystokracji i bogatych mieszczan.

W jednej z takich kamienic Istvan miał własne blisko 100-metrowe mieszkanie, urządzone nowocześnie jako jedna otwarta przestrzeń, z wielkim kamiennym balkonem, z którego widać było Dunaj. W schyłkowym, zgrzebnym polskim socjalizmie takie lokum mogło być jedynie przedmiotem marzeń i zazdrości.

Pamiętam sylwestra w tym mieszkaniu. Przyszło wielu młodych Węgrów. Byli pokoleniem Viktora Orbána. W mojej pamięci do dziś pozostały ich opowiadania o roku 1956 w Budapeszcie i ich – Węgrów – fizycznie wyczuwalna nienawiść do wszystkiego, co wtedy kojarzyło im się z Sowietami. Rosja była dla tych dwudziestokilkulatków symbolem zniewolenia, cierpienia i totalnej agresji, z którą już nigdy nie chcieliby się zetknąć.

Czytaj więcej

Węgrzy mierzą wysoko. MOL ma znaleźć się w czołówce stacji w Polsce

Skąd okazywane Rosji Putina tak wasalne poparcie Węgrów? 

Dlaczego do tego wracam? Bo nie mogę zrozumieć, co się w ciągu tych ponad 30 lat z Węgrami stało? Ludzie, którzy wtedy na balkonie kamienicy w Budzie opowiadali mi o okropieństwach rosyjskich popełnianych na Węgrzech, dziś mogą być szefami dużych spółek państwowych, politykami, być może partii rządzącej. Zapomnieli o tym wszystkim? Tak jak naiwny Zachód uwierzyli, że Rosjanie w markowych garniturach, swobodnie poruszający się po świecie, inwestujący w nieruchomości i firmy, to już nie są ci sami brutalni sołdaci i przebiegli aparatczycy, których szczerze znienawidzili i z którymi już nigdy nie chcieli mieć do czynienia?

Skąd okazywane Rosji Putina tak wasalne poparcie Węgrów? Skąd polityka wyraźnie sprzeczna z ideałami Unii Europejskiej? Skąd przywiązanie do rosyjskich surowców jako jedynych, które zapewnią krajowi dobrobyt i bezpieczeństwo? Tej węgierskiej metamorfozy chyba nikt nie jest w stanie zrozumieć i wytłumaczyć. Trochę przypomina to syndrom sztokholmski, kiedy ofiara długotrwałej przemocy zaczyna żywić do swojego dręczyciela pozytywne uczucia. Można też zażartować, że Węgrzy zbiorowo ulegli rosyjskiej hipnozie.

Polska kluczowa dla MOL

Niezależnie od diagnozy, musimy na węgierskie działania, także biznesowe, na terenie naszego kraju, zwracać baczną uwagę. MOL od lat zwiększa swoją obecność na słowiańskich rynkach. Już w 2000 r. kupił 36 proc. słowackiego Slovnaftu, a trzy lata później jedną czwartą akcji chorwackiej spółki paliwowej INA. Dziś ma trzy rafinerie, w tym jedyną na Słowacji, oraz ponad 2100 stacji benzynowych w dziesięciu krajach.

Polska jest wśród nich rynkiem największym i kluczowym. MOL od dawna miał u nas swoje spółki hurtowe, ale nic poza tym. W naszej rzeczywistości węgierski koncern pojawił się dopiero w 2023 r. wraz z pierwszymi neonami na przejmowanych stacjach. Bez rozgłosu kupił 417 stacji Lotosu w zamian za 144 stacji na Węgrzech i 41 na Słowacji odstąpionych Orlenowi. Dziś jest obecny także tam, gdzie dawniej były stacje rosyjskiego Łukoila. Tak jest np. w Olsztynie czy w Łomiankach pod Warszawą.

Konkurencja jest warunkiem gospodarki wolnorynkowej. Jednak w czasie, kiedy za naszą granicą toczy się krwawa wojna, plany MOL są groźne, bo pomagają utrzymać przy życiu wojenny budżet Kremla. Zyski z eksportowanej m.in. na Węgry i Słowację ropy zasilają rosyjską wojnę. Dopóki te wpływy będą, dopóki znajdą się chętni na produkty MOL robione z rosyjskich surowców, dopóty Putin nie przestanie zabijać, niszczyć, porywać i grabić. Dziś robi to w Ukrainie. Jutro może to być Polska.

Moim pierwszym chłopakiem na studiach w moskiewskiej politechnice był Istvan – przystojny blondyn z Węgier. Pochodził z Budapesztu, a dokładniej z Budy. To piękniejsza część stolicy Węgier, górzysta i zielona, że słynnym Wzgórzem Gellerta, licznymi zabytkami, starymi kamienicami, gdzie mieszkały pokolenia węgierskiej arystokracji i bogatych mieszczan.

W jednej z takich kamienic Istvan miał własne blisko 100-metrowe mieszkanie, urządzone nowocześnie jako jedna otwarta przestrzeń, z wielkim kamiennym balkonem, z którego widać było Dunaj. W schyłkowym, zgrzebnym polskim socjalizmie takie lokum mogło być jedynie przedmiotem marzeń i zazdrości.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay