Po drugiej wojnie światowej swoista emocjonalna ekonomia populizmu zaczęła odnosić sukcesy głównie w krajach Ameryki Południowej, na czele z Argentyną, gdzie jeszcze 100 lat temu poziom życia mieszkańców niewiele różnił się od poziomu w USA. Dziś fala populizmu rozlewa się już na wiele krajów, w tym na te, które były ostoją demokracji liberalnej i wolnorynkowego kapitalizmu, jak USA, Włochy, Francja, Wielka Brytania, Niemcy.
W Polsce jesteśmy świadkami dramatycznej walki o niedopuszczenie do powrotu do władzy partii populistycznych – często godząc się na kontynuowanie ich „rozwiązań” niszczących państwo i przyszłość społeczeństwa przez wzrost zadłużenia oraz kompletny paraliż systemu legislacyjnego i prawnego. W takiej sytuacji musi narastać ferment intelektualny zarówno po stronie ekonomii socjalizującej, jak i liberalnej. Obie szukają sposobów na obronę świata przed populizmem, ale jednocześnie toczą ostry spór między sobą. Na łamach „Rzeczpospolitej” pisałem już o nowym obliczu ekonomii politycznej socjalizmu i jej tzw. manifeście berlińskim („Nowe oblicze ekonomii politycznej socjalizmu”, 11.07.2024). Ekonomia liberalna również odnawia swój manifest, bardziej dopracowując go intelektualnie.