Mirosław Proppé: Co pozostawić po sobie, będąc liderem organizacji – np. premierem?

Rozterki lidera, który musi widzieć długoterminową przyszłość organizacji i pokazać wynik kolejnego kwartału. Zarządzanie koalicyjnym rządem łatwe nie jest, jak każdą różnorodną grupą współpracowników. Ale trzeba skupić się na ambitnym celu, a nie rozgrywkach wewnętrznych.

Publikacja: 19.08.2024 09:35

Premier Donald Tusk

Premier Donald Tusk

Foto: PAP/Rafał Guz

Lider każdej firmy czy organizacji wsłuchuje się w nastroje współpracowników, klientów i akcjonariuszy, ale wdraża też pomysły i rozwiązania, aby nie pozostać w tyle, nie przegrać konkurencji z innymi NGO, firmami. Polityk, aby nie przegrać z innymi partiami. I pozostawić coś po sobie – tak, nie bójmy się tego przyznać, każdy lider chce coś osiągnąć, ma ego, które popycha go do szukania nowych rozwiązań, osiągania kolejnych celów. I bardzo dobrze, bo w ten sposób możemy naprawiać sprawy wcześniej zepsute, proponować lepsze rozwiązania, wymyślać nowe produkty i usługi.

Pracując od ponad 15 lat z liderami sektora publicznego, zawsze się zastanawiam, co jest takim celem dla kogoś, kto jest premierem. Od początku lat 90. było to wejście do NATO i Unii Europejskiej, ale te cele na szczęście udało się nam zrealizować już dwie dekady temu. Miałbym zatem pomysły na kilka dużych kroków reformatorskich, aby być wspominanym w książkach do historii jako twórca czegoś, a nie tylko wymieniany na liście wielu w sztafecie pokoleń. Nic złego w takiej chęci, jeśli celem jest rozwój państwa (a nie tylko trwanie partii). Tak jak niczym złym nie jest ambicja szefów firm w zdobyciu nowych rynków czy organizacji pozarządowych w osiąganiu kolejnych statutowych celów.

Reforma pierwsza: zrzuty słonych wód pokopalnianych i przemysłowych do polskich rzek

Na przykład postawiłbym sobie za cel rozwiązanie sprawy zrzutów słonych wód pokopalnianych i przemysłowych do polskich rzek. To wyzwanie przekrojowe, bo większość zanieczyszczających spółek Skarbu Państwa podlega albo Ministerstwu Przemysłu, albo Ministerstwu Aktywów Państwowych. Przepisy dotyczące oczyszczania ścieków i zrzutów określa Ministerstwo Klimatu i Środowiska, a pozwolenia wydają Wody Polskie podległe Ministerstwu Infrastruktury. Pomiarami jakości wód zajmuje się systemowo niedofinansowany Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, podległy resortowi środowiska. Rozwiązaniem nie jest centralizacja albo decentralizacja, ale współpraca i wspólny cel. Wyznaczyłbym go wszystkim tym urzędom – aby w pięć lat uruchomili system oczyszczania ścieków przemysłowych i pokopalnianych.

Czytaj więcej

Odra znów skażona, a system monitoringu nie działa. Czeka nas powtórka katastrofy?

Wiem, wiem, zaraz podniosą się głosy, jak na panelu dyskusyjnym podczas ostatniego Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, gdzie taka moja propozycja została nazwana przez przedstawiciela Ministerstwa Infrastruktury „autorytaryzmem i łamaniem demokracji”. Taki urok roli lidera, że nie zawsze jest się kochanym i często obrzucanym błotem, wiem o tym doskonale.

Przy okazji, rozwiązałbym problem systemowego niedoinwestowania Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska – każdy zanieczyszczający, który nie ma instalacji oczyszczania, łamie zasady uczciwej konkurencji (nie ponosząc kosztów oczyszczalni, zyskuje większą marżę, nieuczciwą wobec tych, którzy takie instalacje wybudowali), a więc powinien zapłacić karę w wysokości procenta od przychodów, tak jak jest to określone w przepisach o nieuczciwej konkurencji. Tak stworzony budżet GIOŚ pozwoliłby na porządny monitoring środowiska, który służyłby bezpieczeństwu nas wszystkich (szybsze wykrywanie skażeń i reagowanie, np. w przypadku aktów terrorystycznych, ale także lepsze tworzenie polityki i przepisów). Doprowadzenie rzek do dobrego stanu to kwestia bezpieczeństwa zaopatrzenia w wodę, bezpieczeństwa przeciwpowodziowego. To właśnie wynika z strategii odbudowy zasobów przyrodniczych (Nature Restoration Law).

Reforma druga: zintegrowany plan rozwoju infrastruktury

Albo, wzorem innych krajów europejskich (np. Wielka Brytania), zaleciłbym współpracującym ministrom opracowanie zintegrowanego planu rozwoju infrastruktury. Zintegrowany to słowo klucz, bo dziś tereny przyrodnicze są planowane osobno, drogi osobno, koleje osobno (choć to ten sam resort), miejsca pod urbanizację osobno...

Transformacja energetyczna jest zagadnieniem przekrojowym; i zawsze takim była, niezależnie od tego, jak dzielone są kompetencje między ministerstwa. Dlatego właśnie powinna być obszarem ambicji premiera

W 25-letnim planie infrastruktury Wielkiej Brytanii przyroda traktowana jest na równi z innymi elementami, stanowiąc równoważny czynnik dla stabilizacji klimatu, retencji wody czy ochrony cennych gatunkowo siedlisk. O takim zintegrowanym planie rozmawiałem pierwszy raz w 2006 roku z Ministerstwem Infrastruktury. Uznano to wtedy za świetny pomysł. W 2012 roku rozmawiałem na ten temat z ministrem z Kancelarii Prezydenta RP: „Świetny pomysł! Zróbmy to!”. Pomysł chyba rzeczywiście jest świetny, bo… nadal aktualny. I do tego wpisujący się w wdrożenie strategii odbudowy zasobów przyrodniczych (Nature Restoration Law).

Reforma trzecia: transformacja energetyczna

Chciałbym też postawić priorytet na transformację energetyczną - cyfrowe, rozproszone, a więc bezpieczne zarządzanie generacją, zużyciem (efektywność energetyczna!), ciepłem i chłodem (budynki), ciągłością dostaw (magazyny). To super cel na pierwszą kadencję, aby uruchomić wdrożenie takiej strategii, z normami dla materiałów budowlanych, sprawnymi audytami energetycznymi itd., gdzie płaciłbym publicznymi środkami za uzyskanie efektu (wykonalne, wdrożyłem taki mechanizm w Polsce w projekcie związanym z aktywizacją zatrudnienia w 2012 roku). Uruchamiając pilotaże w kilkunastu miejscach w Polsce, miałbym argumenty do przekonania wyborców do kontynuacji mojego przywództwa w drugiej kadencji.

Transformacja energetyczna jest zagadnieniem przekrojowym; i zawsze takim była, niezależnie od tego, jak dzielone są kompetencje między ministerstwa. Dlatego właśnie powinna być obszarem ambicji premiera (lidera), bo wymaga współpracy i koordynacji pomiędzy różnymi resortami. Jakość sieci energetycznej jest zła, to pokazują rządowe raporty na temat stanu Krajowego Systemu Energetycznego. I systematycznie pogarsza się od dekad. W latach 2012–2013 roku miałem okazję pracować dla jednego z operatorów sieci dystrybucji nad wprowadzeniem systemu zarządzania siecią, gdy zimą pojawiło się zjawisko zamarzającego deszczu na liniach energetycznych. Osadzający się lód zrywał sieci. Nagle, pod naporem społecznego niezadowolenia i politycznej woli, udało się przyspieszyć układanie linii skablowanych w ziemi (droższe, ale bezpieczniejsze i „ładniejsze” dla krajobrazu). Po tym projekcie, rozpocząłem pracę z innym operatorem, aby również jemu pomóc wdrożyć taki system. Opis systemu zarządzania, który miał być ogłoszony jako przetarg na wdrożenie… jeszcze nie został ogłoszony. Dlaczego? Bo nigdy zarząd tego operatora nie miał w celach postawionych przez właściciela (odpowiednie ministerstwo) transformacji energetycznej. Nigdy nie miał przygotować sieci dla prosumentów, zostali oni wprowadzeni innymi działaniami. Do dziś żaden z operatorów nie ma celów dekarbonizacyjnych, wspierania celów np. Krajowego planu na rzecz energii i klimatu (KEPiK).

Czytaj więcej

Marcin Piątkowski: Polska musi dziś przycisnąć pedał gazu, inaczej nigdy nie dogoni Zachodu

Nawet gdy obecny rząd ogłosi zaktualizowaną wersję KEPiK-u, to czy przełoży się on na realizację, zależeć będzie od przełożenia jego celów na cele zarządów współek energetycznych (Ministerstwo Aktywów), normy budowalne (Ministerstwo Infrastruktury) i materiałów budowlanych (Ministerstwo Technologii), planowanie infrastruktury transportowej (znów Ministerstwo Infrastruktury, ale kilka różnych departamentów) oraz praktyk rolniczych (Ministerstwo Rolnictwa). Trzeba to skoordynować i zadanie koordynacji spoczywa na premierze (liderze). Bo inaczej sytuacja przypominałaby budowanie strategii firmy w oparciu o produkt, bez uwzględniania strategii finansowania, marketingu, nie wspominając o strategii pozyskania i utrzymania pracowników. Każdy lider wie, jak skończyłaby się taka strategia. I tak kończy się strategia każdego naszego rządu (że wspomnę slajdy Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju czy nawet „100 konkretów”). Pozyskiwanie środków z UE to żadna strategia.   

Podsumowując, zarządzanie koalicyjnym rządem łatwe nie jest, jak każdą różnorodną grupą współpracowników. Ale trzeba skupić się na ambitnym celu, a nie rozgrywkach wewnętrznych

Reforma najważniejsza: współpraca. Bo współpraca jest w Polsce możliwa

Wspominałem wyżej o projekcie z 2012 roku dotyczącym aktywizacji zawodowej długoterminowo bezrobotnych. Udało się, mechanizm płatności za sukces (zatrudnienie rozumiane jako potwierdzony przez ZUS wpływ składki od pracodawcy przez kolejne sześć miesięcy) zadziałał. Efekty znacznie lepsze niż w przypadku innych form (np. szkoleń czy wspierania zakładania działalności gospodarczej).

Co było przyczyną sukcesu? Zdefiniowanie celu („zatrudnienie”, a nie „wspieranie”) i współpraca. W tym projekcie udało mi się posadzić przy jednym stole: powiatowe i wojewódzkie publiczne służby zatrudnienia, ekspertów od opieki społecznej, statystyków i prawników, naukowców socjologii, włodarzy powiatowych i wojewódzkich, Ministerstwo Pracy, ZUS, członków sejmowej Komisji pracy, przedstawicieli związków pracodawców. Tak, trochę czasu zeszło nam na wzajemne poznanie się, wylanie latami narosłych emocji. Ale potem współpraca układała się wyśmienicie i osiągnęliśmy efekt – ponad 35 proc. osób zarejestrowanych jako bezrobotne od dekady rozpoczęło i utrzymało legalne zatrudnienie.

Strategie i pomysły, co zrobić, są wypracowane od lat, ale nadal nic się nie dzieje, bo brakuje nam przywództwa

Opracowanie tego, co trzeba zrobić dla klimatu i środowiska, właściwie jest już gotowe. Wspomnę tu tylko działania, które koordynował WWF, jak strategia „Zeroemisyjna Polska” dla energetyki, budownictwa, rolnictwa i transportu, opracowana w latach 2020–2021 przez około 100 ekspertów z różnych branż i środowisk (naukowców, inżynierów, samorządowców). Albo „10 dla wód” stworzoną po katastrofie na Odrze przez przyrodników, inżynierów, specjalistów od zarządzania ryzykiem powodziowym, wodociągami itd.. Więc trzeba tylko ustalić priorytety i rozpocząć współpracę.

Może jest lepiej gdzieś indziej, poza środowiskiem?

Ostatnio miałem możliwość uczestniczenia w eksperckiej dyskusji podsumowującej działania obecnego rządu. Specjaliści od lat zajmujący się edukacją, kwestiami cyfryzacji i sztucznej inteligencji, zdrowia, konkurencyjności gospodarki itd. Strategie i pomysły, co zrobić, są wypracowane od lat, ale nadal nic się nie dzieje, bo brakuje nam przywództwa. 

Czasami można osiągnąć coś działaniem oddolnym. Najlepszym przykładem dla mnie jest to, co Krakowski Alarm Smogowy (a później Polski Alarm Smogowy) zrobili z wyniesieniem tematu jakości powietrza jako zagrożenia zdrowia, obudzenia społeczeństwa w wielu miejscach w Polsce i zmuszeniem rządzących do stworzenia programu („Czyste powietrze”) dla zmiany sytuacji. Albo zainicjowany przez WWF  wspólny apel przedsiębiorców, samorządowców, organizacji ekologicznych i społecznych o współpracę nad tworzeniem Krajowego Planu Odbudowy, co zaowocowało publicznymi wysłuchaniami wiosną 2021 roku.

Ambicja albo konsekwencje

Wszystko powyżej jest o ambitnych rezultatach i współpracy z różnymi ludźmi dla ich osiągnięcia. O tym, że trzeba mieć ambicje. I umieć współpracować. I mieć determinację, wiedząc, że zmiana obudzi emocje, opór, sprzeciw, nawet atak na lidera. Trzeba wytrwać dla dobra rezultatów. Kto tego nie potrafi, zapisze się jedynie w zapomnianej liście uczestników sztafety. Kto wytrwa, będzie mieć satysfakcję, że swoją instytucję (rząd, organ administracji, firmę, organizację) przekazuje następcom o kolejny stopień lepszą.

Można też być przywódcą unikającym wprowadzania zmiany. Wtedy kryzysy i tak przyjdą, ale trzeba się będzie z nimi zmagać samemu, bez wsparcia najbliższych współpracowników. To prawie zawsze prowadzi do odejścia w niesławie.

Ja wolę być ambitnym, współpracować, choć początki współpracy będą wymagać wiele emocji i stresu. Nie zawsze jest przyjemnie, ale warto było dla zbudowania czegoś nowego, dla wejścia na kolejny poziom.

Autor

Mirosław Proppé

Prezes zarządu Fundacji WWF Polska

Lider każdej firmy czy organizacji wsłuchuje się w nastroje współpracowników, klientów i akcjonariuszy, ale wdraża też pomysły i rozwiązania, aby nie pozostać w tyle, nie przegrać konkurencji z innymi NGO, firmami. Polityk, aby nie przegrać z innymi partiami. I pozostawić coś po sobie – tak, nie bójmy się tego przyznać, każdy lider chce coś osiągnąć, ma ego, które popycha go do szukania nowych rozwiązań, osiągania kolejnych celów. I bardzo dobrze, bo w ten sposób możemy naprawiać sprawy wcześniej zepsute, proponować lepsze rozwiązania, wymyślać nowe produkty i usługi.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Ludzie potrafią liczyć. Władza prosi się o kłopoty