Manifest podpisali tak znani ekonomiści, jak Dani Rodrik z Harvardu, Mariana Mazzucato z University College London, noblista Angus Deaton i – nieprzypadkowo – cała plejada francuskich ekonomistów na czele z Thomasem Pikettym, Olivierem Blanchardem i Gabrielem Zucmanem. „Lewicowy skręt” francuskich ekonomistów znany jest już od dawna, a obecnie Francuzi to połowa wśród 20 najważniejszych ekonomistów w… USA, na czele z noblistką Esther Duflo. Kładą oni bardzo silny nacisk na społeczny i polityczny charakter ekonomii.
Można powiedzieć, że w manifeście, poza coraz bardziej dramatycznymi okolicznościami jego powstania, nie ma nic nowego w stosunku do tego, o czym od dawna dyskutuje się w naukach społecznych i w publicystyce. Wnikliwsza analiza tego manifestu oraz dyskusji o nim pozwalają jednak dostrzec kilka nowatorskich inspiracji. Inspiracje te w rzeczywistości mogą powstrzymać EPP i nie tak bardzo oddalać się od EPL, ponieważ nad wszystkimi ekonomiami politycznymi wisi miecz Damoklesa w postaci długu państwa, przedsiębiorstw i gospodarstw domowych. Warto więc zwrócić uwagę na „nową polityczność ekonomii politycznej”, nowe rozumienie polityki gospodarczej oraz na szerokie, substantywne, nieformalne rozumienie efektywności, którą trzeba ewaluować.
Polityczność ekonomii politycznej
Na początku transformacji ustrojowej z hukiem wyrzucono z polskich uczelni ekonomię polityczną socjalizmu oraz ekonomię polityczną kapitalizmu. Było to uzasadnione faktem, że ekonomia polityczna kojarzyła się z gwałtem na ekonomii, jakiego od rewolucji październikowej dokonywały politbiura kształtujące programy, metodologię i wnioski naukowe, uwalniając pracowników naukowych od wysiłku badawczego.
Oczywiście większość nie pławiła się w luksusie tego lenistwa. Początkowa istota ekonomii politycznej była bowiem inna. W odróżnieniu od ekonomii jako nauki o zarządzaniu w gospodarstwie domowym (greckie oikos – dom), ekonomia polityczna oznaczała gospodarowanie w ramach wspólnoty, miast czy państw (greckie polis: miasto-państwo). Dalecy od lenistwa i ulegania dyktatowi politbiura ekonomista Janusz Beksiak czy socjolog Winicjusz Narojek napisali głośne książki o społeczeństwach, które muszą jako całość nauczyć się gospodarować i planować.
We współczesnym świecie przez ekonomię polityczną rozumie się więc konieczność gospodarowania społeczeństw jako całości, czego nie da się oderwać od polityki, choć oczywiście sporów pomiędzy ekonomistami to nie zamyka, i jak widzimy, angażują się w EPP, EPS, EPL i wiele innych ekonomii politycznych, może mniej głośnych, ale wciągających badaczy.
Współczesna ekonomia polityczna ma też oczywiście swoje patologie, jak ta z politbiura. W ramach tej patologii politycy z premedytacją realizują swoje prywatne lub grupowe cele przez politykę gospodarczą i zmiany prawa, a badacze próbują szacować „korzyści” takiej patologii dla społeczeństwa. Trzeba jednak odnotować, że EPS słusznie identyfikuje taką patologię jako EPP: „kradną, ale się dzielą”.