Informacja o podpisaniu przez Narodowy Bank Polski i Narodowy Bank Ukrainy umowy o zawarciu transakcji swapa walutowego wzbudza zrozumiałe zainteresowanie. Warto przy tej okazji przypomnieć, że z instrumentu tego chętnie i od dawna korzystają największe banki centralne. Nie tylko doskonale sprawdza się on w okresach zawirowań na rynkach finansowych, ale także pomaga w optymalizowaniu kosztów zabezpieczenia przed nadmiernymi wahaniami kursu walutowego.
Transakcja swap polega na wymianie – po określonym kursie i na określony okres – pewnej sumy pieniędzy między dwoma bankami centralnymi. Z finansowego punktu widzenia transakcja ta składa się z dwóch kredytów: jeden bank centralny udziela kredytu w swojej walucie drugiemu bankowi centralnemu i równocześnie otrzymuje kredyt od tego drugiego banku centralnego w jego walucie. Na przykład Europejski Bank Centralny w ramach transakcji swap udziela Bankowi Anglii kredytu w euro i równocześnie uzyskuje od Banku Anglii kredyt w funtach. W pokryzysowym świecie po ten instrument starają się sięgać także banki centralne krajów emerging markets.
Na straży kursu
Kryzys finansowy pokazał, że bank centralny – szczególnie w małej otwartej gospodarce – powinien stać na straży stabilności kursu walutowego nawet wtedy, gdy wyraźnie deklaruje, że kształtuje go rynek. Warto podkreślić różnicę pomiędzy reakcją kursu na fundamentalne zmiany w gospodarce a wahliwością wywołaną przez zawirowania na rynkach finansowych. W tym pierwszym przypadku kurs reaguje na przykład na zmiany wydajności pracy i międzynarodową konkurencyjność gospodarki. W drugim przypadku znaczne fluktuacje kursów walutowych wywołane są czynnikami zewnętrznymi i podsycane dodatkowo grą spekulacyjną.
To duże zagrożenie, szczególnie dla stosunkowo niewielkich gospodarek emerging markets, uzależnionych od eksportu i importu. Silne zmiany kursu działają na nie destrukcyjnie: powstrzymują podmioty gospodarcze od zawierania kontraktów handlowych, opóźniają podjęcie decyzji inwestycyjnych ze względu na rosnące ryzyko i, niestety, zachęcają do prowadzenia operacji spekulacyjnych na jeszcze większą skalę. Konsekwencje tego mogą być bardzo przykre.
W takiej sytuacji do gry powinien wkroczyć bank centralny. Nie po to jednak, aby od razu przeprowadzić interwencje walutowe, ale aby uświadomić rynkom, żeby liczyły się z ich możliwością. Gdy bank centralny podejmuje taką grę, wpływa stabilizująco na kurs walutowy. Jednak aby prowadzić tego rodzaju politykę, władze monetarne muszą dysponować odpowiednią „siłą odstraszania".