Pozytywne doświadczenie z protestów rolników polegać będzie niewątpliwie na tym, że społeczeństwo zrozumie, iż żywność nie jest produkowana w supermarketach, że eksperci coraz bardziej odważnie będą wypowiadać się na temat strategicznych rozwiązań, które trzeba wprowadzić, aby rolnicy już więcej nie rozwiązywali swoich problemów na drogach, że wreszcie rząd zrozumie, iż bez dialogu z rolnikami żadne mechanizmy związane z instrumentarium Wspólnej Polityki Rolnej nie mogą być wprowadzane.
Rząd z niezwykłą wnikliwością – jak można sądzić – analizuje protesty rolników i poszukuje sposobów rozwiązania ich problemów, które narodziły się daleko przed 15 października, ale okazały się brzemienne w skutkach.
Byłoby dobrze, aby wszystkie strony konfliktu – rolnicy, polski rząd, Komisja Europejska – przyjęły taki punkt widzenia, że w stosunkach międzynarodowych, a zwłaszcza między państwami członkowskimi UE prowadzi się rozmowy, negocjacje, wypracowuje kompromisy, ustala wspólne stanowiska, co nawet przy szybkim tempie rozmów nie oznacza oczywiście rozwiązań z dnia na dzień. Nie powinno dochodzić do desperacji jakiegokolwiek państwa, którego rząd na skutek nacisku różnych grup zawodowych czy społecznych, podejmuje jednostronne decyzje w sprawach, zastrzeżonych dla rozwiązań wspólnych (unijnych). Dotyczy to w szczególności Polski, rolników, zamykania granicy z Ukrainą, rezygnowania z reżimów Zielonego Ładu czy innych.
Czytaj więcej
Premier Donald Tusk opuścił już szczyt rolniczy. Rolnicy zapowiadają dalsze protesty, ale już na mniejszą skalę. Granica z Ukrainą nie zostanie zamknięta, ale tranzyt ma być uszczelniony, informują uczestnicy spotkania.
Dlaczego rolnicy zaspali
Ostatnie protesty odkrywają jednak nie tylko trudną, ale i skomplikowaną sytuację polskiego rolnictwa i dają podstawę do postawienia wielu pytań, może niekoniecznie skierowanych do rolników.