Paweł Wojciechowski: Serce bijące w Baranowie

Propagandzie towarzyszy dzielenie Polaków na chcących latać z Baranowa i tych, co wolą z Berlina. A nadęci kabotyni skandują: „Tak dla CPK, tak dla rozwoju”.

Publikacja: 08.03.2024 03:00

Paweł Wojciechowski: Serce bijące w Baranowie

Foto: CPK/ materiały prasowe

„Polska będzie albo wielka albo nie będzie jej wcale” – te słowa Józefa Piłsudskiego widniały na tytułowej stronie Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju. „Jesteśmy bijącym sercem Europy, my dzisiaj inspirujemy Europę” – mówił Mateusz Morawiecki w 2018 r. Te słowa miały nie tylko wbić nas w narodową dumę, ale też ośmieszać minimalizm politycznych oponentów.

Najmocniej w aspiracyjną retorykę Morawieckiego wpisał się Centralny Port Komunikacyjny. Stał się on sztandarowym projektem PiS. Na ideologizację projektu wskazywał na łamach „Rzeczpospolitej” m.in. Bogusław Chrabota w tekście „Apeluję o realizm w sprawie CPK”. Zwracał on uwagę, że projekt został wprzęgnięty przez rządzącą partię „do służby na rzecz megalomańskiej strategii rozwoju”. Dlatego „najpierw trzeba ten projekt obedrzeć ze zbędnej retoryki, emocji i ideologii”.

Tylko jak to zrobić? Sam audyt nie wystarczy, może co najwyżej ocenić skalę marnotrawstwa. Potrzebne jest urealnienie podstawowych założeń, co łatwe nie będzie w okresie, gdy PiS jeszcze silniej wpisuje projekt w główną oś rozpoczętej kampanii wyborczej.

Na otwarciu konwencji samorządowej Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ogłosił, że PiS „jest na tak”. „Tak” dla CPK, atomu, regulacji Odry i portów. Nie zająknął się jednak, że to właśnie niski poziom inwestycji był piętą achillesową jego rządów. Więcej o inwestycjach się mówiło, niż robiło. A jak robiło, to raczej kojarzyły się ze słynnymi dwoma pylonami zaniechanej budowy elektrowni węglowej w Ostrołęce, czyli z wyrzucaniem w błoto publicznych pieniędzy.

Wskutek tych błędów „polityka inwestycyjna” PiS musi się dziś skupić na tym, czego nie zrealizowała. Tym bardziej że sprzyja temu znany z ekonomii behawioralnej efekt psychologicznej stronniczości, który zawsze towarzyszy wielkim projektom infrastrukturalnym. Powoduje on niedoszacowanie kosztów, przeszacowanie przychodów i przyjmowanie zbyt optymistycznych harmonogramów.

Profesor Bent Flyvbjerg z Oksfordu pokazuje, że zaledwie 2,8 proc. spośród 1500 megaprojektów na całym świecie udaje się zrealizować na czas i w ramach z góry określonego budżetu. Jeśli dodamy do tego założenia dotyczące przychodów, to mówimy o promilach.

Pielęgnowanie stronniczości to istota „polityki inwestycyjnej” PiS. Gdy jedne argumenty okazują się nieprawdziwe, pojawiają się kolejne. Tak żabimi ruchami znalazły się one w opowieści o CPK.

Najpierw miał być wielki port lotniczy dla 100 mln pasażerów (ba, nawet na 200 mln!), dziś stanęło na 45 mln. Lotnisko miało służyć tylko liniom tradycyjnym, stać się hubem przesiadkowym dla narodowego przewoźnika.

Jak pojawiły się wątpliwości co do rentowności, to natychmiast znaleziono argument, że ten model biznesowy uratuje cargo. A więc fracht miałby być dowożony pociągami! Co świadczy o całkowitej ignorancji, ponieważ jest on prawie wyłącznie wożony tirami.

Przy okazji, zupełnie przestrzelono zakładane przychody z ceł i VAT-u. Wątpliwości na temat sensowności założeń dotyczących opłacalności podsycały przecieki o kolejnych mitycznych inwestorach. Umowa na inwestycję miała być prawie gotowa, ale okazało się, że nie w infrastrukturę, tylko w spółkę zarządzającą portem lotniczym, czyli zdejmującą z inwestora odpowiedzialność finansową za spłatę kredytów.

Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, pojawiło się wiele wątpliwości dotyczących zakładanej ekspansji międzykontynentalnej, zwłaszcza tej najbardziej perspektywicznej, czyli na wschód. Wtedy z odsieczą przyszedł emerytowany amerykański generał, który przedstawił kolejny, mocno wątpliwy argument, że CPK: „zdecydowanie podniesie zdolności obronne Polski i NATO w tej części Europy”.

Propagandzie towarzyszą działania dyfamacyjne, dzielenie Polaków na tych chcących latać z Baranowa i tych, co wolą z Berlina. A nadęci powagą kabotyni coraz głośniej skandują: „Tak dla CPK, tak dla rozwoju”. Naturalnie nie wyczuwają silnej autosugestii, która zaprzęgła ich do promocji „Tak dla PiS”, jedynej siły rzekomo opowiadającej się za inwestycjami i rozwojem.

Paweł Wojciechowski

przewodniczący Rady Programowej Instytutu Finansów Publicznych, były minister finansów

„Polska będzie albo wielka albo nie będzie jej wcale” – te słowa Józefa Piłsudskiego widniały na tytułowej stronie Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju. „Jesteśmy bijącym sercem Europy, my dzisiaj inspirujemy Europę” – mówił Mateusz Morawiecki w 2018 r. Te słowa miały nie tylko wbić nas w narodową dumę, ale też ośmieszać minimalizm politycznych oponentów.

Najmocniej w aspiracyjną retorykę Morawieckiego wpisał się Centralny Port Komunikacyjny. Stał się on sztandarowym projektem PiS. Na ideologizację projektu wskazywał na łamach „Rzeczpospolitej” m.in. Bogusław Chrabota w tekście „Apeluję o realizm w sprawie CPK”. Zwracał on uwagę, że projekt został wprzęgnięty przez rządzącą partię „do służby na rzecz megalomańskiej strategii rozwoju”. Dlatego „najpierw trzeba ten projekt obedrzeć ze zbędnej retoryki, emocji i ideologii”.

Pozostało 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację