Polska jest dla banków centralnych ostrzegawczym przykładem, że w ramach tych samych przepisów prawa (konstytucja i ustawy) może dojść do daleko idących zmian ograniczających rzeczywistą niezależność. I jest alarmującym przykładem, że w warunkach odchodzenia od demokracji w stronę autorytarnego populizmu i postprawdy zmiany w rzeczywistej niezależności mogą przybierać nowy, nieoczekiwany kierunek.
W Polsce nie doszło bowiem do dobrze już zbadanej, silnej presji politycznej na bank centralny, aby bank centralny znacząco złagodził politykę pieniężną i/lub makrofinansową. Dominacja polityczna nad nim przybrała w Polsce bardziej ukrytą i subtelną, ale równie niebezpieczną formę, którą można nazwać syndromem odwróconej niezależności NBP. Jego istota polega na tym, że bank centralny, powołując się na prawną niezależność, wychodzi naprzeciw oczekiwaniom władzy i podporządkowuje im prowadzoną politykę. Dochodzi do swoistej symbiozy lub pokojowego współistnienia między obiema stronami. Wymownym symptomem tego stanu rzeczy jest to, że prezes Adam Glapiński nigdy nie ostrzegał przed populizmem, a PiS nigdy nie krytykował NBP.
Warunkiem koniecznym tego syndromu jest brak wystarczająco skutecznych formalnych i nieformalnych mechanizmów instytucjonalnych służących wyłanianiu zarówno prezesa i członków zarządu NBP, jak i członków Rady Polityki Pieniężnej. W takiej sytuacji na prezesa może zostać wybrana osoba, która ma umiejętność nie tylko skrywania prawdziwych intencji, ale też posługiwania się dezinformacją i postprawdą w uzasadnianiu decyzji służących umacnianiu zarówno własnej pozycji, jak i autorytarnego ośrodka władzy.
Adam Glapiński najprawdopodobniej nie zmienił poglądów po objęciu stanowiska – to raczej kontrolowany przez koalicję rządzącą proces wyłaniania kandydata nie wymusił na nim ich ujawnienia. Z kolei brak skutecznego demokratycznego nadzoru (accountability) pozwolił mu nie tylko stopniowo tworzyć i utrwalać elementy syndromu odwróconej niezależności, ale nawet zapewnić sobie wybór na drugą kadencję, mimo destrukcyjnych skutków dla kapitału intelektualnego i instytucjonalnego NBP.
Przy silnie scentralizowanej władzy prezesa brak było skutecznego mechanizmu, który by neutralizował jego szkodliwe działania i zabezpieczał przed degradacją całego NBP. W efekcie rzeczywisty zakres zagrożenia wynikającego z upolitycznienia NBP nie był wystarczająco wyraźnie dostrzegany. Dopiero w tygodniach bezpośrednio poprzedzających wybory parlamentarne z 15 października 2023 r. okazało się jednoznacznie, jakie są prawdziwe preferencje i rzeczywisty sposób rozumienia niezależności przez prezesa NBP i jak silne stało się upolitycznienie tego banku.