Paweł Wojciechowski: Rozważni populiści

Z badań ekonomistów wynika, że populizm jest ekonomicznie szkodliwy. Pojawiają się jednak głosy sugerujące, że po 2016 r. mieliśmy do czynienia z niezwykłą odmianą populizmu, która w krótkim okresie okazała się dobra dla gospodarki.

Publikacja: 09.02.2024 03:00

W dolnym rzędzie: prezes PiS Jarosław Kaczyński (C) oraz posłowie ugrupowania: Mariusz Błaszczak (P)

W dolnym rzędzie: prezes PiS Jarosław Kaczyński (C) oraz posłowie ugrupowania: Mariusz Błaszczak (P) i Ryszard Terlecki (L) na sali obrad izby w Warszawie

Foto: PAP/Tomasz Gzell

Do takiego wniosku doszli Michał Brzeziński i Katarzyna Sałach-Dróżdż, którzy w artykule „Rozważni populiści: krótkoterminowe skutki gospodarcze polityki populistycznej w Polsce” („Economics & Politics”, 1–36) przyznają, że ich opinie kontrastują z niemal wszystkimi wcześniejszymi badaniami oceniającymi wpływ populizmu na gospodarkę.

Metoda badawcza, zastosowana przez polskich naukowców, wprost nawiązuje do metody kontroli syntetycznej, na podstawie której Manuel Funke, Moritz Schularick i Christoph Trebesch badali populizm występujący na przestrzeni ponad stu lat, od 1900 do 2020 r. Spośród 1500 rządów na całym świecie udało się im zidentyfikować 51 epizodów populistycznych. Populizm jest tu zdefiniowany zgodnie z uznaną od niemal 20 lat definicją, jako ustrój, w którym rządzący mienią się obrońcami „zwykłych ludzi” przeciwko „nieuczciwym” elitom. Z tego badania przeprowadzonego w długim okresie wynika, że niezależnie, czy populizm jest lewicowy czy prawicowy, to po 15 latach PKB na głowę mieszkańca jest o 10 proc. niższy w porównaniu z syntetycznie kontrolowanym scenariuszem niepopulistycznym.

Uczeni z Uniwersytetu Warszawskiego, używając tej samej metody, dowodzą jednak zupełnie czegoś innego. A mianowicie tego, że w krótkim okresie w latach 2016–2019 polski PKB na mieszkańca wzrósł o 7,7 proc. na koniec okresu w porównaniu ze scenariuszem bez populistów. Przyczyn odmienności wyników badań polskich badaczy nie można jednak upatrywać ani w „przezorności polskich populistów”, ani nawet w relatywnie niższym stopniu autorytaryzmu.

Autorytaryzmu nie należy mylić z populizmem, ale mimo to warto zwrócić uwagę na sprzężenie zwrotne między tymi pojęciami. Populizm wspiera autorytaryzm, a autorytaryzm, zapewniając utrzymanie władzy, może wspierać spiralę populizmu. Zapewne dlatego, co wynika z innych badań, populiści rządzą średnio dwukrotnie dłużej niż nie-populiści. W Polsce epizod populistyczny trwał osiem lat, a więc być może „przezorność”, o której mówią polscy badacze, można rozciągnąć na przezorność w utrzymaniu władzy? Zwłaszcza że, jak sami przyznają, Polska w ostatnich latach doświadczyła jednego z największych spadków jakości liberalnej demokracji.

Wszystko wskazuje na to, że mimo źródeł kontrowersji należy upatrywać w zastosowaniu zbyt krótkiego okresu badawczego. Cztery lata to stanowczo za krótko, by ocenić „przezorność” polskich populistów. Krótki okres nie odsłania wszystkich negatywnych efektów populizmu. Populizm napędza popytowe czynniki wzrostu w krótkim okresie, ale jednocześnie psuje długookresowe czynniki wzrostu, które opierają się na wzroście inwestycji, oszczędności, podaży pracy.

Ponieważ czynniki popytowe oddziałują szybciej niż podażowe, badanie wpływu populizmu na gospodarkę ma sens w długim okresie. Nie można mieszać badania cyklu koniunktury, który może wpisywać się w cykl polityczny, z analizą wpływu, jaki populizm ma na zmiany strukturalne w gospodarce, które widać w dłuższym okresie.

Teraz, gdy populiści właśnie oddali władzę, wychodzą konsekwencje stymulacji konsumpcji kosztem inwestycji, połączone z efektami psucia instytucji publicznych. Dziś Polska na tle państw Unii Europejskiej ma najgorsze wyniki gospodarcze od niemal początku 20-letniego członkostwa w UE: jedne z najniższych stóp inwestycji i oszczędności, niższy wzrost gospodarczy niż średni unijny. Dodatkowo Polska po ośmiu latach rządów PiS prawdopodobnie ponownie zostanie objęta procedurą nadmiernego deficytu.

Być może jest jeszcze za wcześnie, aby dowodzić, że rząd populistów w Polsce osłabił tempo wzrostu gospodarczego, ale tym bardziej problematyczne jest dowodzenie, na podstawie krótkiego okresu badawczego, że mieliśmy szczęście do „przezornych populistów”.

Do takiego wniosku doszli Michał Brzeziński i Katarzyna Sałach-Dróżdż, którzy w artykule „Rozważni populiści: krótkoterminowe skutki gospodarcze polityki populistycznej w Polsce” („Economics & Politics”, 1–36) przyznają, że ich opinie kontrastują z niemal wszystkimi wcześniejszymi badaniami oceniającymi wpływ populizmu na gospodarkę.

Metoda badawcza, zastosowana przez polskich naukowców, wprost nawiązuje do metody kontroli syntetycznej, na podstawie której Manuel Funke, Moritz Schularick i Christoph Trebesch badali populizm występujący na przestrzeni ponad stu lat, od 1900 do 2020 r. Spośród 1500 rządów na całym świecie udało się im zidentyfikować 51 epizodów populistycznych. Populizm jest tu zdefiniowany zgodnie z uznaną od niemal 20 lat definicją, jako ustrój, w którym rządzący mienią się obrońcami „zwykłych ludzi” przeciwko „nieuczciwym” elitom. Z tego badania przeprowadzonego w długim okresie wynika, że niezależnie, czy populizm jest lewicowy czy prawicowy, to po 15 latach PKB na głowę mieszkańca jest o 10 proc. niższy w porównaniu z syntetycznie kontrolowanym scenariuszem niepopulistycznym.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację