„Rok przełomu” lepszy niż nic. Ekonomiści sceptycznie o planach rządu Donalda Tuska

Rząd zapowiada, że wydatki na inwestycje w drogi, kolej, porty czy energetykę sięgną w tym roku setek miliardów złotych. Ma to dać przełom w gospodarce. Ekonomiści patrzą na to dość chłodno. Ich zdaniem potrzebujemy inwestycji większych i prywatnych.

Publikacja: 12.02.2025 05:22

„Rok przełomu” lepszy niż nic. Ekonomiści sceptycznie o planach rządu Donalda Tuska

Foto: PAP/Paweł Supernak

W poniedziałek premier Donald Tusk ogłosił 2025 r. rokiem przełomu. Ów przełom ma przynieść strategia: inwestycje, inwestycje, inwestycje. Szef rządu zapowiedział, że w polską gospodarkę w tym roku zainwestowanych zostanie ponad 650 mld zł, „bliżej 700 mld zł”. – To rekordowa kwota. Takich inwestycji jeszcze w Polsce nie było – mówił szef rządu.

Pieniądze mają pójść na rozbudowę polskich portów, które do 2030 r. mają dzięki nim potroić swoje możliwości przeładunkowe. Ma to przynieść rozwój całego pasa nadmorskiego. Szef rządu zapowiedział też potężne inwestycje w infrastrukturę transportową, „no bo po co nam inwestycje w porty, jeśli nie będziemy mieli jak wykorzystać ich zwiększonego potencjału”. Do 2032 r. zainwestujemy 180 mld zł w polską kolej. Do tego dojdą inwestycje drogowe, centralny port komunikacyjny. Tanią, dostępną, pewną energię mają dać inwestycje w sieci OZE, elektrownie atomowe, sieci przesyłowe i magazyny energii. Ważnym elementem tego programu jest wzmocnienie rynku kapitałowego, strategia w tym zakresie ma być gotowa za dwa–trzy miesiące. W planach jest częściowe odejście od podatku od zysków kapitałowych w odniesieniu do inwestycji długoterminowych.

Foto: Paweł Krupecki

Gdzie ten przełom?

Ekonomiści z trudem kryją niedosyt, by nie powiedzieć rozczarowanie, zapowiedziami premiera. – Te 650–700 mld zł to tak naprawdę poziom wolumenu inwestycji zgodny z prognozami większości ekonomistów na ten rok. Spodziewaliśmy się wydatków inwestycyjnych właśnie na tym poziomie. To by dawało niewielki przyrost stopy inwestycyjnej w stosunku do PKB, przy dynamice rok do roku na poziomie dwucyfrowym, ale wynikającej głównie z niskiej ubiegłorocznej bazy. Nie ma tu więc żadnych rewelacji – ocenił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

Zwrócił przy tym uwagę na to, że większość tych inwestycji, bo około 80 proc. z 650–700 mld zł, związanych będzie z absorbcją funduszy unijnych, z KPO i nowej perspektywy budżetowej. – Tam będzie wkład w wysokości ok. 20 proc. w postaci inwestycji niefinansowanych ze środków unijnych, ale to bardzo mało, szczególnie jeśli odnieść to do zasobu prywatnych oszczędności, które mamy w gospodarce. Oszczędności gospodarstw domowych to już ponad 2 bln zł, z czego lwia część, 68–70 mln proc., to depozyty bankowe – tłumaczył Janusz Jankowiak. – I jeśli minister finansów Andrzej Domański szacuje, że dzięki zmianom podatkowym uda się uruchomić z tego ok. 10 mld zł, to to jest oczywiście bardzo mało – dodał.

Czytaj więcej

Donald Tusk ogłasza program 650 mld+. Nowa strategia: inwestycje, inwestycje, inwestycje

Entuzjazmu nie widać u Marcina Mrowca, głównego ekonomisty Grant Thornton. – Z dużej chmury mały deszcz. Liczyliśmy na odważniejsze pomysły rządu na przyspieszenie polskiej gospodarki – ocenił. Jego zdaniem tytuł konferencji „Rok przełomu” wysoko podniósł poprzeczkę oczekiwań – natomiast przedstawione w jej trakcie stwierdzenia i propozycje pozostawiają duży niedosyt. – Obok przytoczenia szczegółów poszczególnych programów, które już się toczą (i związanych z nimi kwot), jedynym konkretem było przytoczenie przez premiera wartości „650 miliardów – a może nawet 700 miliardów inwestycji w tym roku”. Duże liczby mogą robić wrażenie na tych, którzy ich na co dzień nie śledzą, ale rzut oka na dane GUS – które pokazują, że inwestycje w 2024 r. wyniosą prawdopodobnie ok. 621 mld zł nominalnie – wskazuje, że podane przez premiera widełki pokrywają prognozę inwestycji od pesymistycznej (650 mld zł oznaczałoby dynamikę realną nieco powyżej zera rok do roku) do optymistycznej (700 mld zł, co oznaczałoby wysoką, ale wciąż jednocyfrową dynamikę realną w 2025 r.) – skomentował główny ekonomista Grant Thornton.

W jego ocenie ze stwierdzeń, które padły w czasie konferencji, trudno wywnioskować, na czym miałby polegać przełom zapowiadany na ten rok. – Dostaliśmy garść informacji na temat kierunków prac rządu, trochę punktowo przywołanych działań szczegółowych i związanych z nimi liczb, zebranych w kilku blokach tematycznych, a wszystko to okraszone stwierdzeniami, które już kiedyś słyszeliśmy: minister finansów zakończył swoje wystąpienie wezwaniem, „aby polska gospodarka rosła w siłę”, zaś wcześniej premier wzywał, aby się bogacić. Czyż to nie jest twórcze rozwinięcie hasła, „aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej”? – zastanawiał się Marcin Mrowiec. – Niestety, nie jest to spójny plan działań, które mogłyby przynieść przełom w inwestycjach. On się dokona, ale będzie to wynik z jednej strony „ruszenia strumienia” inwestycji unijnych, zarówno KPO, jak i funduszy spójności, z drugiej zaś bardzo niskiej bazy odniesienia za rok poprzedni – dodał.

Czytaj więcej

Donald Tusk prosi Rafała Brzoskę o przygotowanie pakietu deregulacji

Zwrócił uwagę, że Polska od wielu lat ma jedną z najniższych stóp inwestycji sektora prywatnego w UE. – Na dłuższą metę nie da się utrzymać bardzo niskich inwestycji i wysokiego wzrostu. Jaka jest diagnoza rządowa przyczyn tego stanu rzeczy i jakie działania zaradcze rząd zamierza podjąć? Same deklaracje typu „trzy razy inwestycje” nie zbliżają nas ani do poznania przyczyn, ani do zaproponowania strategii, która miałaby trwale podnieść stopę inwestycji sektora prywatnego. To, że w tym roku będziemy mieli boom inwestycyjny, napędzany „spiętrzonym” w poprzednich latach pieniądzem europejskim, to jedno, ale jeśli w międzyczasie nie uruchomimy inwestycji sektora prywatnego, co do zasady znacznie rentowniejszych od inwestycji publicznych, to gdy tylko ta fala opadnie, osiądziemy na mieliźnie – przestrzegł Marcin Mrowiec.

 Ambitne deklaracje, skromne propozycje – ocenił na LinkedIn ekonomista, prof. Marcin Piątkowski. I wprost przyznał, że martwią go niskie inwestycje. – Wbrew PR-owej zagrywce o „650 mld zł inwestycji” w proporcji do PKB inwestycje w 2025 r. wyniosą tylko 16,5 proc. PKB i będą niższe niż wcześniej. Nawet w bardziej optymistycznym wariancie inwestycji na poziomie 700 mld zł dalej wyniosą one tylko 17,9 proc. PKB, poniżej długoterminowej średniej – stwierdził Marcin Piątkowski.

Co dalej?

Marcin Piątkowski uważa, że trzeba pójść za ciosem i postawić sobie za cel dojście do 20 proc. PKB inwestycji do końca kadencji i do średniej unijnej na poziomie 22 proc. PKB do 2030 r. – To możliwe i wykonalne – uważa prof. Piątkowski.

Zdaniem Kamila Sobolewskiego, głównego ekonomisty Pracodawców RP, tym, co pomogłoby odblokować inwestycje, jest m.in. mniejsze państwo, oszczędności, okrągły stół z biznesem, programy krytyczne i mądre polityki państwa. Za mniejszym państwem kryje się m.in. rzetelne wykonywanie podstawowych zadań państwa, jakimi są sprawne sądownictwo, bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne, ochrona zdrowia, edukacja. – Chodzi o to, żeby państwo w dziedzinach, które są niezbędne, funkcjonowało w sposób niezawodny. Bo trudno mówić o inwestycjach i decyzjach biznesowych, skoro na rozstrzygnięcia w sprawach biznesowych czeka się latami – tłumaczył w rozmowie z nami główny ekonomista Pracodawców RP.

Marcin Piątkowski wśród pomysłów na odblokowanie inwestycji podpowiada wdrożenie „gilotyny regulacyjnej” i wyeliminowanie albo tymczasowe zawieszenie co najmniej dziesięciu regulacji, które najbardziej im przeszkadzają. – Po np. dwóch latach można sprawdzić efekty ich zawieszenia i zdecydować, czy do starych regulacji warto powrócić – przekonuje prof. Piątkowski.

I podsumowuje. – „Rok przełomu” lepszy niż nic, ale do zwartej wizji rozwoju, podpartej konkretnymi reformami, jeszcze daleko.

W poniedziałek premier Donald Tusk ogłosił 2025 r. rokiem przełomu. Ów przełom ma przynieść strategia: inwestycje, inwestycje, inwestycje. Szef rządu zapowiedział, że w polską gospodarkę w tym roku zainwestowanych zostanie ponad 650 mld zł, „bliżej 700 mld zł”. – To rekordowa kwota. Takich inwestycji jeszcze w Polsce nie było – mówił szef rządu.

Pieniądze mają pójść na rozbudowę polskich portów, które do 2030 r. mają dzięki nim potroić swoje możliwości przeładunkowe. Ma to przynieść rozwój całego pasa nadmorskiego. Szef rządu zapowiedział też potężne inwestycje w infrastrukturę transportową, „no bo po co nam inwestycje w porty, jeśli nie będziemy mieli jak wykorzystać ich zwiększonego potencjału”. Do 2032 r. zainwestujemy 180 mld zł w polską kolej. Do tego dojdą inwestycje drogowe, centralny port komunikacyjny. Tanią, dostępną, pewną energię mają dać inwestycje w sieci OZE, elektrownie atomowe, sieci przesyłowe i magazyny energii. Ważnym elementem tego programu jest wzmocnienie rynku kapitałowego, strategia w tym zakresie ma być gotowa za dwa–trzy miesiące. W planach jest częściowe odejście od podatku od zysków kapitałowych w odniesieniu do inwestycji długoterminowych.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Model europejski ma swoje przewagi
Gospodarka
Świat potępia cła Donalda Trumpa. "Słucha lobbystów"
Gospodarka
Donald Tusk ogłasza program 650 mld+. Nowa strategia: inwestycje, inwestycje, inwestycje
Gospodarka
Cła na stal nie wystraszyły rynków
Gospodarka
Inflacja wróci do celu NBP dopiero w 2028 r.