W ostatnim czasie pojawiały się głosy krytykujące sposób wydawania przez Polski Fundusz Rozwoju (PFR) ogromnych środków. Odchodząca władza nie reagowała na krytykę, tym bardziej że pieniądze wydawano często na polityczne zamówienie. Prezes PFR, zaufany człowiek premiera Morawieckiego, był nietykalny. Był też nieprzyzwyczajony do najmniejszej nawet krytyki, a sam uwielbiał oceniać swoje osiągnięcia, przy okazji zastępując ministra finansów, prezesa NBP, a nawet premiera. Niedawno prezes PFR ogłosił zamiar rezygnacji z pełnionej od lat funkcji. Można i należy więc przyjrzeć się roli, jaką odegrał PFR w polskiej gospodarce w ostatniej dekadzie.
Problem z inwestycjami
Instytucja ta została utworzona jeszcze za rządów koalicji PO-PSL, ale rozkwitu doświadczyła dopiero po zmianie władzy i przejęciu steru rządów przez PiS w 2015 r. Rząd PiS, podobnie jak poprzednicy, miał świadomość, że stopa inwestycji w Polsce jest niewystarczająca, premier Morawiecki wręcz postawił jako cel swojej zapomnianej już dzisiaj Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju osiągnięcie stopy inwestycji na poziomie 25 proc. PKB już w 2020 r. Rząd PiS przemianował więc istniejące już Polskie Inwestycje Rozwojowe (PIR) na PFR.
Gdyby oceniać działalność tego funduszu wyłącznie na podstawie celu, do którego został powołany, wynik oceny byłby katastrofalny. Według raportu ekonomistów SGH stopa inwestycji spadła z 23,1 proc. w 2008 r. do 16,8 proc. w 2022, z tendencją spadkową. Jesteśmy daleko w tyle za wszystkimi krajami Europy Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza Czechami i Węgrami. W kontekście wyzwań rozwojowych Polski, a wspierać je miała grupa PFR, to trend wysoce negatywny.
Czytaj więcej
Źle zaprojektowana, a do tego bez nadzoru i bez kontroli – tak NIK ocenia pomoc państwa udzieloną przedsiębiorcom w latach 2020-21. Zapowiada wystąpienie do prokuratury w sprawie działań Pawła Borysa, prezesa PFR, który nadzorował udzielanie pomocy.
Polska osiągnęła już średni poziom rozwoju, grozi nam pułapka średniego dochodu (mówił o tym już osiem lat temu Morawiecki), a model rozwoju oparty na inwestycjach zagranicznych i niespecjalnie wysokim udziale w łańcuchu tworzenia wartości dodanej wyczerpuje zdolność do generowania wzrostu naszej gospodarki. Wedle ekonomistów SGH kluczowym wyzwaniem jest dzisiaj wzmocnienie inwestycji polskich przedsiębiorstw i rozwój inwestycji opartych na zaawansowanych technologiach i kapitale ludzkim. I tu trendy są bardzo negatywne. Wysoka inflacja i poziom stóp, spowolnienie wzrostu PKB, niepewna sytuacja w Ukrainie, brak przełożenia spadku cen surowców energetycznych na ceny detaliczne, a także błędy w polityce gospodarczej sprawiły, że nie ma czynników stymulujących inwestycje prywatne. I to nie jest wynik pandemii. To klęska strategii rozwoju PiS i planu Morawieckiego, który sam w 2015 r. krytykował poprzedników za niski poziom stopy inwestycji (wynosiła 19 proc.).