Krzysztof Adam Kowalczyk: Rząd niechcący obnaża słabość banku centralnego

Ministerstwo Finansów spodziewa się powrotu inflacji do celu NBP dopiero za cztery lata. A to potwierdza, że polityka pieniężna jest nieefektywna i zbyt łagodna.

Publikacja: 29.08.2023 09:47

Prezes NBP Adam Glapiński

Prezes NBP Adam Glapiński

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Ulica Świętokrzyska w Warszawie dzieli dwa światy: z jednej strony siedzibę ma Ministerstwo Finansów (MF), z drugiej - Narodowy Bank Polski. W minionych dekadach były okresy, gdy ulica ta przypominała linię frontu. Gdy bank centralny zmagał się z nadmierną inflacją i chłodził koniunkturę, było to nie w smak rządowi (MF to jego finansowa emanacja), bo podcinało słupki poparcia dla partii aktualnie trzymającej władzę.

NBP w butach rządu

Od kiedy jednak bankiem centralnym kieruje dawny współpracownik Jarosława Kaczyńskiego, a większość w Radzie Polityki Pieniężnej to nominaci wywodzącego się z PiS prezydenta i takiejże większości sejmowej, na Świętokrzyskiej zapanowała atmosfera zgodnej współpracy. Wielu członków RPP, w tym prezes NBP, troszczy się bardziej o wzrost gospodarczy i niskie bezrobocie niż o sprowadzenie inflacji do cywilizowanego poziomu. Tym samym łamią ustawowy mandat NBP („Podstawowym celem działalności NBP jest utrzymanie stabilnego poziomu cen”) i wchodzą w buty rządu i MF. Gdyby MF zatroszczyło się o poziom inflacji, mielibyśmy nową wersję przeboju kinowego „Nieoczekiwana zmiana miejsc”.

W tym kontekście daje do myślenia różnica prognoz inflacji między MF a NBP, jaką ujawnia przedstawiony niedawno projekt budżetu państwa na rok 2024. Urzędnicy z północnej strony ul. Świętokrzyskiej założyli, że inflacja w przyszłym roku wyniesie średnio 6,6 proc., podczas gdy przygotowywana w tym samym czasie projekcja NBP przewiduje 5,2 proc.

Czytaj więcej

Jest projekt budżetu na 2024 r. Duży wzrost deficytu na wyborcze obietnice

W kolejnych latach jest jeszcze ciekawiej. W 2025 r. inflacja ma według MF wynieść 4,1 proc. (według NBP 3,6 proc.), a w 2026 r. już 3,1 proc. (projekcja NBP tak daleko nie sięga), a w roku kolejnym 2,5 proc.

Ujawnione w projekcie budżetu na 2024 r. prognozy inflacyjne Ministerstwa Finansów różnią się od pro

Porównanie prognoz inflacji na 2024 r.

Ujawnione w projekcie budżetu na 2024 r. prognozy inflacyjne Ministerstwa Finansów różnią się od projekcji inflacyjnej NBP

Foto: MF

Uciekający cel inflacyjny

Owe 2,5 proc. to oficjalny cel inflacyjny polskiego banku centralnego. Szacunki rządowe pokazują, że mamy go osiągnąć dopiero za cztery lata. To bardzo długo, bo przyjmuje się, że horyzont oddziaływania polityki pieniężnej to półtora roku – dwa lata.

Oznacza to, że rząd – choć pewnie nie taka była jego intencja – de facto przyznaje, że polityka pieniężna NBP jest nieefektywna i zbyt łagodna. Dla banku centralnego to ocena druzgocąca. Przecież jego głównym orężem jest umiejętność kształtowania oczekiwań inflacyjnych obywateli, a to udaje się tylko wtedy, gdy bank wywiązuje się ze złożonej im obietnicy i trafia w cel w rozsądnym terminie. Cztery lata rozsądnym terminem nie są.

Ulica Świętokrzyska w Warszawie dzieli dwa światy: z jednej strony siedzibę ma Ministerstwo Finansów (MF), z drugiej - Narodowy Bank Polski. W minionych dekadach były okresy, gdy ulica ta przypominała linię frontu. Gdy bank centralny zmagał się z nadmierną inflacją i chłodził koniunkturę, było to nie w smak rządowi (MF to jego finansowa emanacja), bo podcinało słupki poparcia dla partii aktualnie trzymającej władzę.

NBP w butach rządu

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Umowa koalicyjna w Niemczech to pomostowy kontrakt społeczny
Opinie Ekonomiczne
Donald Tusk kontra globalizacja – kampanijny chwyt czy nowy kierunek?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Arak: Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Repolonizacja, czyli reupartyjnienie gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Tusku, nie ścigaj się z Trumpem