Umożliwienie kredytobiorcy oddania mieszkania kredytującemu bankowi w zamian za „uwolnienie" od kredytu byłoby zabójcze dla branży bankowej ze względu na ujawnienie ogromnych strat wynikających z takich operacji, a dla rynku nieruchomości ze względu na samonapędzający się w takiej sytuacji mechanizm zapaści cenowej. Jednak tylko wówczas, gdyby zastosowano uproszczone rozwiązanie, w którym banki zostałyby pozostawione z przejętymi mieszkaniami i nie miały innego wyjścia jak w trybie awaryjnym pozbywać się ich na rynku.
Z powodu spadku cen banki realizowałyby znacznie większą stratę niż ta liczona przy cenach obecnych. Gwałtowny wzrost podaży mieszkań z zasobu bankowego uniemożliwiłby bankom odzyskanie wartości rynkowej mieszkań liczonej po cenach sprzed wprowadzenia przedmiotowego rozwiązania. W kolejnych przypadkach wysokość kredytu stawałaby się wyższa niż rynkowa wartość mieszkania i wiele z nich dodatkowo wpadłoby do puli lokali, które można oddać bankowi. To wytworzyłoby samonapędzający się negatywny mechanizm. Szok podażowy i spadek cen uderzyłby również w deweloperów będących obecnie w trakcie realizacji znaczącej liczby projektów, których rentowność (również na potrzeby bankowego finansowania kredytowego) była liczona według cen sprzed ich takiego nieoczekiwanego spadku.
Połączyć ogień z wodą
Potrzebne jest zatem nowe systemowe podejście, łączące ogień z wodą, korzystne dla kredytobiorców, którzy ze względu na wzrost obciążenia spłatą kredytu nie są w stanie normalnie regulować swoich zobowiązań bez nadmiernego ograniczenia wydatków konsumpcyjnych, i równolegle możliwie najmniej bolesne dla banków, które i tak zostały już w międzyczasie obciążone tzw. podatkiem bankowym. Niezbędne jest zatem stworzenie odrębnych specjalistycznych funduszy nieruchomościowych, co rozwiąże problem wszystkich kredytów mieszkaniowych bez szkody dla banków, życiowych interesów polskich rodzin finansujących swoje potrzeby mieszkaniowe zadłużeniem kredytowym oraz rynku nieruchomości mieszkalnych w Polsce.
To rozwiązanie na teraz dla tych kredytobiorców, którzy z różnych względów nie mogą lub nie chcą systematycznie spłacać na bieżąco kredytów mieszkaniowych bez ich zasadniczych modyfikacji. Wyjście kompromisowe, ważne dla uczestników przestrzeni publicznej uwikłanych w różne obietnice, do wdrożenia od ręki, systemowo zmieniające cały polski rynek mieszkaniowy – co wydaje się pilnie niezbędne także dla zwiększenia jego mobilności wobec kluczowych wyzwań gospodarczych. Zamiast rozwiązań częściowych, które według wyliczeń KNF są zbyt kosztowne i nie do zaabsorbowania przez polski system bankowy.
W Polsce od lat dominuje pogląd, że mieszkanie, w którym się zamieszkuje, powinno być własnością lokatora, natomiast wynajem to niechciana konieczność do czasu zakupu własnego lokalu. Podejście takie ma swoje korzenie jeszcze w poprzednim systemie, kiedy nie funkcjonował normalny rynek, a mieszkania „dostawało się" po długim okresie oczekiwania. Niejasne uregulowania wynajmu komercyjnego powodowały, że najemcy byli zdani na łaskę wynajmujących, co nie sprzyjało poczuciu bezpieczeństwa i stabilizacji. Posiadanie własnego mieszkania stawało się podstawowym celem życiowym. W środowisku rosnącej inflacji, a potem hiperinflacji mieszkanie nie traciło na wartości.