Zawsze znajdzie się kierowca, który nie zważając na przepisy – o zdrowym rozsądku nie wspominając – zrobi wszystko, aby zaparkować samochód nie dalej niż dwa metry od wejścia do domu, sklepu lub szkoły. Podobnie teraz, dzień po ogłoszeniu przez Warszawę planów wprowadzenia strefy czystego transportu, gremialnie odezwali się ci, którzy nie życzą sobie, by ktoś za nich decydował, jak bardzo trującymi samochodami mają jeździć. Ćwiczyli to już w Krakowie, gdzie uchwała o stworzeniu takiej strefy została zaskarżona przez wojewodę do wojewódzkiego sądu administracyjnego przy aplauzie m.in. Ordo Iuris.
Tymczasem rząd Mateusza Morawieckiego zobowiązał się w Krajowym Planie Odbudowy do stworzenia stref czystego transportu w każdym mieście powyżej 100 tys. mieszkańców. Unia Europejska chce do 2030 r. ograniczyć emisję spalin samochodów osobowych o 55 proc., a dostawczych o połowę – w porównaniu z poziomami z 2021 r. Na dodatek ostatnie badanie przyczyn śmiertelności na świecie („Global Burden of Disease”) naukowców z Uniwersytetu Harvarda i University College London winduje szacunek zgonów z powodu smogu w Polsce z poziomu 45 tys. rocznie do prawie 100 tys.
Czytaj więcej
Przybywa w Polsce miast planujących utworzenie stref czystego transportu. Właściciele najstarszych samochodów będą musieli wymienić je na młodsze lub przesiąść się do komunikacji publicznej.
W miastach w znaczącej części to zasługa samochodowych spalin pompujących do naszych płuc tlenki azotu i pyły zawieszone. Te pierwsze powodują choroby układu oddechowego, a drugie rujnują układ krążenia. Wprowadzenie strefy czystego transportu w Warszawie ma już w 2024 r. doprowadzić według ratusza do spadku ich emisji, odpowiednio o 11 proc. i 20 proc. Po ośmiu latach funkcjonowania nowych przepisów trujących gazów ma być mniej średnio o 75 proc.
Gdyby strefa zaczęła obowiązywać dziś, nie mogłoby do niej wjechać zaledwie 2 proc. jeżdżących obecnie po ulicach aut. Najbardziej rygorystyczny etap w planie jej wprowadzenia wypchnąłby dziś z centrum miasta co czwarty samochód. Tyle że to wydarzy się dopiero za dziewięć lat i konia z rzędem temu, kto wie, że będzie wtedy miał ten sam samochód co teraz i będzie musiał jeździć nim do centrum miasta. Bo to, że będzie nas wtedy więcej umierać z powodu smogu, jeśli sami nie przestaniemy się truć, jest właściwie pewne.