Andrzej Mierzwa: Dyplomacja gospodarcza: zjeść czy być zjedzonym

Inwestorzy w obecnej trudnej sytuacji międzynarodowej starają się wybrać projekty, które nie tylko oferują potencjalnie ciekawe zwroty, ale i mają przewidywalny poziom ryzyka. Polska dzisiaj nie daje takiej pewności.

Publikacja: 04.01.2023 03:00

Andrzej Mierzwa: Dyplomacja gospodarcza: zjeść czy być zjedzonym

Foto: Adobe Stock

Aby uzmysłowić sobie znaczenie dyplomacji gospodarczej w dzisiejszym świecie, wystarczy spojrzeć na statystykę. W 1948 r., gdy podpisywano GATT, czyli Układ Ogólny ws. Taryf Celnych i Handlu, a którego następcą jest Światowa Organizacja Handlu (WTO), roczny eksport towarów na świecie sięgał 58,5 mld dol. W 2021 r. było to 17,6 bln dol. – ponad trzysta razy więcej.

Polska jest 25. krajem świata pod względem eksportu, ale polscy producenci i usługodawcy przodują w branżach, które nie wymagają najbardziej zaawansowanej technologii, kapitału ludzkiego i infrastruktury naukowo-badawczej. Eksport mebli czy wyrobów tytoniowych, usługi transportowe lub biznesowe nie tworzą istotnych innowacji, które przyczyniłyby się do długoterminowego rozwoju gospodarczego, wzrostu kapitału ludzkiego i budowy nowoczesnej gospodarki. Wręcz przeciwnie, w tych branżach działalność może być łatwo zlokalizowana w innym kraju i zautomatyzowana. To zagrożenie dla perspektyw Polski w światowej wymianie handlowej, ale głównie ryzyko dla rynku pracy i produkcji krajowej.

W konsekwencji polska gospodarka stoi przed strategicznym problemem: braku specjalizacji albo specjalizacji w tych branżach, które charakteryzują się niską innowacyjnością, a w konsekwencji tworzą niską wartość dodaną. Dlatego nasza gospodarcza racja stanu powinna być dla rządu priorytetem. Trzeba przyciągnąć długoterminowe inwestycje zagraniczne, które zapewnią dostęp do najlepszych technologii i stworzą strukturalne miejsca pracy. Promować eksport polskich firm w warunkach silnej konkurencji na rynkach zagranicznych. Współkształtować międzynarodowe przepisy dotyczące światowego ładu gospodarczego na forum Unii Europejskiej, OECD czy Światowej Organizacji Handlu, tak by były one zgodne z polskim interesem gospodarczym. I wreszcie dobierać sobie sojuszników, by razem walczyć o wspólne interesy.

Nasz MSZ definiuje cztery obszary dyplomacji ekonomicznej: promocja Polski jako miejsca inwestycji i budowa jej wizerunku jako kraju o stabilnej gospodarce wolnorynkowej atrakcyjnego dla inwestorów, promocja polskiej gospodarki i zapewnienie krajowi udziału w międzynarodowej dyskusji o wyzwaniach globalnych.

Inwestycje zagraniczne

Za kadencji socjalistycznego prezydenta Francji François Mitterranda Disney zastanawiał się, gdzie zbudować pierwszy europejski park rozrywki. Rozważał ciepłe kraje, jak Włochy czy Hiszpanię. Północna Francja nie wydawała się dobrą opcją, ale przekazanie przez francuski rząd olbrzymich terenów na skrzyżowaniu autostrad, z połączeniem z siecią szybkich pociągów TGV, które zapewniły dojazd turystów z Belgii, Holandii, Niemiec, Wielkiej Brytanii, przeważyło szalę na korzyść Francji. To pokazuje, jak strategiczne planowanie i dobra infrastruktura stają się magnesem dla inwestycji zagranicznych. Kluczowa była współpraca rządu z samorządem. Czy tak powstaje CPK?

Jestem profesjonalnym inwestorem i od lat przyciągam zagraniczne fundusze do Polski, tłumacząc potencjał gospodarczy kraju i to, jak olbrzymi postęp zrobiliśmy w zakresie infrastruktury transportowej i telekomunikacyjnej, jak dobrze wykształcone młode kadry mamy, na jakie wsparcie można liczyć ze strony uczelni. Ale od kilku lat mamy coraz więcej problemów z odpowiedzią na proste pytania dotyczące przepisów prawa zgodnych z międzynarodowymi zasadami, przejrzystego systemu podatkowego czy wreszcie stabilnej waluty.

Znamy wielu inwestorów, który stracili sporo pieniędzy po konferencjach prasowych prezesa Glapińskiego, którego dywagacje mają realny szkodliwy wpływ na interes gospodarczy kraju. Tak samo jak wprowadzanie przez premiera rewolucji w systemie podatkowym i potem jej odwoływanie wywróciło do góry nogami budżety firm, które nie były w stanie ocenić kosztów pracy. Dziś na świecie jest więcej pieniędzy niż ciekawych projektów, a inwestorzy w obecnej trudnej sytuacji międzynarodowej starają się wybrać projekty, które nie tylko oferują potencjalnie ciekawe zwroty, ale też mają przewidywalny poziom ryzyka. Polska dzisiaj nie daje takiej pewności.

Nasz rząd nie rozumie, że dla coraz większej liczby inwestorów zapewnienie sobie „zielonego” łańcucha dostaw i produkcji stało się imperatywem narzuconym przez akcjonariuszy i fundusze. Dlatego inwestorzy idą do wschodnich niemieckich landów, gdzie koszt pracownika jest wyższy, ale przepisy proste i stabilne, a energetyka oparta na OZE.

Powiem brutalnie: po ponad 30 latach inwestycji w budowę infrastruktury i stabilnego państwa prawa wyrzucamy teraz pieniądze przez okno, oddając inwestycje sąsiadom. Dzieje się to kosztem pieniędzy podatników i przyszłości naszych dzieci. Jeśli nie przyciągniemy inwestycji w dziedzinie wysokich technologii, to staniemy się Meksykiem Europy, korzystnie położonym koło dużego producenta i rynku, czyli Niemiec. Będzie to zasługa obecnego rządu, nie jego poprzedników.

Promocja Polski

Nikt już chyba nie wie, ile instytucji jest zaangażowanych w promocję gospodarki Polski. Od Polskiego Funduszu Rozwoju poprzez PAIH po PARP. Ale mimo mnogości podmiotów brak spójnej koncepcji. Dowodem był polski pawilon na Expo w Hiszpanii, który miał fasadę z jabłek, a goście otrzymywali po jabłku, zamiast po gadżecie technologicznym, zachęcającym do inwestowania w Polsce. Czy też fakt, że na niedawnej wystawie w Dubaju stoiska Śląska i Wielkopolski były oddalone od głównego stoiska Polski, podczas gdy stoiska regionalne Francji były skoncentrowane wokół narodowego.

Lista grzechów jest długa: ciągle reformowana służba dyplomatyczna, zmiany biur radcy handlowego na oddziały PAIH, szukanie luksusowych lokali za granicą zamiast doświadczonych pracowników rozumiejących gospodarkę, niewykorzystanie kontaktów gospodarczych odchodzących ambasadorów, brak szkoleń w zakresie naszych interesów gospodarczych dla nowych polskich dyplomatów.

Daleko nam do wydajności US Commercial Service czy dyscypliny francuskiej dyplomacji. Nasi ambasadorzy często reagują wręcz nerwowo na próby nawiązywania lokalnych kontaktów gospodarczych, a nasza najbardziej wpływowa instytucja polskiej dyplomacji gospodarczej – PAIH, przeznacza zaledwie 3 proc. swojego budżetu na działania ściśle związane z promocją eksportu i nawiązywaniem relacji handlowych.

Miejsce przy stole

Podczas gdy nasz MSZ deklaruje chęć udziału w globalnej debacie, jego francuski odpowiednik pisze otwarcie: chcemy dostosować europejskie i międzynarodowe ramy regulacyjne do naszych interesów gospodarczych. To ważna różnica w podejściu.

Właśnie udział w międzynarodowej debacie gospodarczej jest naszą piętą achillesową. Przypomnę międzynarodowe negocjacje CIT, które latami prowadziły kraje OECD i które miały na celu zmuszenie wielkich międzynarodowych firm, głównie amerykańskich, żeby zamiast chować się po rajach podatkowych płaciły CIT w każdym kraju, w którym prowadzą sprzedaż. Polska najpierw pomysł wsparła, a potem zablokowała. Czyżby nasz rząd przestraszył się, że wyjdzie na jaw, jak niskie podatki płacą u nas zagraniczne koncerny?

Polska jest w jednym z najsilniejszych klubów gospodarczych świata – Unii Europejskiej, która stara się ramowo poszerzać swój interes ekonomiczny w Ameryce Południowej i Afryce, i konkurować z USA i Chinami. Ale nie potrafimy wykorzystać naszej obecności i pozycji wewnątrzwspólnotowej, która przez ostatnie lata wyłącznie słabła.

Sekretarz stanu USA Antony Blinken mówił niedawno amerykańskim dyplomatom, by priorytetowo traktowali kwestie promocji praw człowieka i demokracji nawet w krajach z rządami dopuszczającymi się nadużyć, a które są sojusznikami USA. To jak taka dyplomacja ma oceniać nasze zachowanie? Pan Blinken wśród priorytetów amerykańskiej dyplomacji wymienił także wspieranie ruchów na rzecz reform demokratycznych i zapewnienie obywatelom środków do zwalczania technik inwigilacji, walkę z korupcją. I zapobieganie nadużyciom sił bezpieczeństwa za granicą. To chyba wyraźne ostrzeżenie dla robiących interesy z Chinami.

Nasz rząd wydaje się nie rozumieć, że chcąc być przy stole i uczestniczyć w światowym procesie negocjacji interesów gospodarczych, nie można grać obrażonej sieroty, której od świata się wszystko należy. Trzeba potrafić zrozumieć i zidentyfikować partnerów, wypracować wspólne z nimi stanowisko. A przede wszystkim prowadzić merytoryczny dialog.

Uczyć się od prymusa

Od 40 lat słyszę, że polskie warunki są inne i przykłady z innych krajów nie znajdą zastosowania. Jestem przerażony naszym brakiem zdolności do uczenia się, bo o naszą dumę narodową potykamy się coraz częściej.

Estonia, która jest liderem w branżach opartych na technologiach IT, przyciąga zagranicznych inwestorów bardzo przewidywalnym, stabilnym, prostym i korzystnym dla biznesu systemem podatkowym. Firmy mogą reinwestować zyski bez podatku. Także zyski zagraniczne są, z nielicznymi wyjątkami, zwolnione z opodatkowania krajowego. System zaprojektowano od nowa, jest prosty i atrakcyjny dla inwestorów, traktuje firmy krajowe w ten sam sposób. W 2017 r. Estonia przyciągnęła niemal tyle samo inwestycji zagranicznych (1,94 mld dol., dane OECD) jak Polska (1,91 mld dol.,), mimo że jej gospodarka jest 19 razy mniejsza.

Korea Południowa przyciągnęła strategiczne partnerstwa i wspólne przedsięwzięcia, by potem przyciągnąć opłacalne finansowo inwestycje z zagranicy, a także pozyskać od zagranicznych firm technologię i wiedzę. W latach 60. azjatycki tygrys stworzył odpowiednie inicjatywy dla biznesów high-tech (głównie z Japonii i USA), aby powstały strategiczne przedsięwzięcia. Obecnie w Korei jest pięć razy razy więcej zagranicznych oddziałów firm zagranicznych w przeliczeniu na mieszkańca niż w Polsce.

Co zrobić

Należy stworzyć jedną silną i kompetentną agencję, która podlegałaby premierowi i Ministerstwu Rozwoju i współpracowała z samorządami, instytucjami finansowymi i zagranicznymi partnerami. Napisanie raportu o rynku dzisiaj nie wystarczy, bo nasz przedsiębiorca może bez problemu ściągnąć lepszy albo z Banku Światowego, albo tysiąca firm doradczych.

Polska jest jedynym krajem, gdzie dyplomacja gospodarcza nie podlega bezpośrednio rządowi, tylko agencji takiej jak PFR, zależnej od BGK. Stąd jej mała siła przebicia, wręcz marginalizowanie PAIH, choć taka agencja powinna mieć możliwość pisania komentarzy np. do zmian w ustawach, które mają wpływ na inwestorów zagranicznych, by nie popełniano błędów.

Agencja powinna prowadzić szkolenia dla polskich dyplomatów, na czym polega nasza gospodarcza racja stanu. Wykorzystywać kontakty odchodzących z placówki ambasadorów, by budować nasz wizerunek i miejsce w gospodarce danego rynku. Umieć negocjować, co świetnie robią Amerykanie broniący wszystkimi dostępnymi środkami swego interesu ekonomicznego. Nie jest przypadkiem, że często na kluczowe dla siebie rynki wysyłają przedsiębiorców jako ambasadorów.

Podobnie jak US Commercial Service, pracownicy takiej agencji powinni mieć status dyplomaty. Trzeba też natychmiast zmienić sposób komunikowania się naszej dyplomacji gospodarczej z interesariuszami. Podczas gdy inne kraje utworzyły instytucje, które pomagają zagranicznym inwestorom poruszać się w ich krajowym krajobrazie gospodarczym (np. rzecznik inwestorów zagranicznych w Korei Południowej), PFR i PAIH nie przetłumaczyli materiałów i prezentacji inwestorskich na stronach internetowych dostępnych tylko w języku angielskim.

I trzeba zmienić budżet, dać pracownikom dyplomacji gospodarczej odpowiednie środki, rozliczane jako projekty według efektywności osiągnięcia celu, by organizowali spotkania dla polskich przedsiębiorców za granicą czy inwestorów w Polsce. 3 proc. z 60 mld zł to śmiesznie mało.

Słowem, trzeba mieć plan, choć znam wielu, którzy za dowód wolności gospodarczej uważają jego brak. Bo polska racja stanu to dzisiaj przede wszystkim nasz gospodarczy dobrobyt.

Andrzej Mierzwa jest partnerem zarządzającym międzynarodowego funduszu private equity i wykładowcą akademickim. Pracował w brytyjskich i amerykańskich firmach doradztwa strategicznego przy projektach prywatyzacji i restrukturyzacji przemysłowej we Francji, Wielkiej Brytanii i Polsce. Tekst zawiera jego osobiste poglądy.

Aby uzmysłowić sobie znaczenie dyplomacji gospodarczej w dzisiejszym świecie, wystarczy spojrzeć na statystykę. W 1948 r., gdy podpisywano GATT, czyli Układ Ogólny ws. Taryf Celnych i Handlu, a którego następcą jest Światowa Organizacja Handlu (WTO), roczny eksport towarów na świecie sięgał 58,5 mld dol. W 2021 r. było to 17,6 bln dol. – ponad trzysta razy więcej.

Polska jest 25. krajem świata pod względem eksportu, ale polscy producenci i usługodawcy przodują w branżach, które nie wymagają najbardziej zaawansowanej technologii, kapitału ludzkiego i infrastruktury naukowo-badawczej. Eksport mebli czy wyrobów tytoniowych, usługi transportowe lub biznesowe nie tworzą istotnych innowacji, które przyczyniłyby się do długoterminowego rozwoju gospodarczego, wzrostu kapitału ludzkiego i budowy nowoczesnej gospodarki. Wręcz przeciwnie, w tych branżach działalność może być łatwo zlokalizowana w innym kraju i zautomatyzowana. To zagrożenie dla perspektyw Polski w światowej wymianie handlowej, ale głównie ryzyko dla rynku pracy i produkcji krajowej.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację