Najnowsze posunięcie rządu, zamrożenie cen energii, może skutkować skokiem inflacji, gdy trzeba będzie w końcu się z tego wycofać, podobnie jak z wcześniejszej obniżki cen paliw. Takie wnioski płyną z panelu ekonomistów, który publikujemy w „Rzeczpospolitej”. Dominuje opinia, że lepiej byłoby pozwolić teraz na wzrost cen, jednocześnie pomagając osobom najbardziej potrzebującym. Tymczasem rząd robi dokładnie odwrotnie: mrozi ceny energii, a pieniądze w zasadzie rozdaje wszystkim, bez względu na dochody.
Takie praktyki rząd PiS ma niestety we krwi. Są pieniądze, to dać, najlepiej wszystkim jak leci, bo to przecież wyborcy. Nie ma pieniędzy? Też dać, tylko z długu. A po nas choćby potop. Tak było już w przypadku najbardziej znanego programu pomocowego 500+, który miał wpłynąć na wzrost dzietności (nie wpłynął). Najpierw miał obejmować rodziny wielodzietne, objął jednak wszystkie, zrezygnowano też z kryterium dochodowego, tłumacząc, że tak będzie łatwiej i taniej. Ostatni pomysł: po 3 tys. zł dla wszystkich właścicieli pieców i nieważne, czy naprawdę potrzebują, czy może siedzą przy kominku w pałacu z basenem. Teraz zaś mamy zamrożenie cen prądu praktycznie dla wszystkich. Nikt nie myśli o tym, by faktycznie zachęcić obywateli i firmy do oszczędności. Tak jakby słowo „oszczędzanie” źle się kojarzyło partii sukcesu i było zakazane.
Czytaj więcej
Zamrożenie cen energii dla gospodarstw domowych na dłuższą metę może utrwalać inflację – uważa największa grupa ekonomistów z panelu. Ale alternatywne rozwiązania też nie są bez wad.
Myślenie „dać wszystkim”, jak wańka-wstańka, przechodzi w „zabrać wszystkim”. Stąd makabryczny pomysł tzw. podatku Sasina, który mógł złupić wszystkie zyskowne firmy w tym kraju. Na razie odłożony na półkę, zawsze może wrócić w zmutowanej formie.
Za masowe mrożenie cen (może wkrótce pojawią się pomysły dotyczące kolejnych produktów i usług) trzeba zapłacić grube miliardy. Skąd wziąć około 100 mld zł w skali roku na rozmaite tarcze i inne „mrożonki”? I tu zaczynają się schody. Choć wpływy z podatków dzięki wysokiej inflacji są rekordowe, prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż rząd znajdzie wystarczające pieniądze na ten cel, ale także na zbrojenia i spełnianie wcześniejszych obietnic socjalnych.