Zasadniczy argument autora sprowadza się do stwierdzenia, że praktyka polskich sądów – masowo uwzględniających roszczenia „frankowych” kredytobiorców – stwarza poważne ryzyko dla stabilności sektora bankowego, a w konsekwencji dla polskiej gospodarki i kieszeni podatnika. W tle tego stwierdzenia stoi bardziej ogólna myśl, że logika prawna i ekonomiczna na gruncie spraw frankowych są przeciwstawne – a „literalnie interpretowane prawo” (w domyśle: unijne) prowadzi do efektów irracjonalnych gospodarczo.
Czytaj więcej
Mogłoby się wydawać, że dziś, kiedy zmartwieniem są spadające na Ukrainę bomby, można nie przejmować się kredytami frankowymi. Ale właśnie dziś skutki wybuchu tej nierozbrojonej bomby mogą być dla polskiej gospodarki niszczycielskie.
Przypomnijmy, że od 2019 r. (gdy Trybunał Sprawiedliwości UE wydał słynny wyrok w sprawie Dziubak) zasadniczej zmianie uległo stanowisko polskich sądów co do roszczeń konsumentów, którzy zaciągnęli kredyty denominowane we franku szwajcarskim lub do niego indeksowane. Powództwa, wytaczane masowo przez takich kredytobiorców, kończą się obecnie zazwyczaj stwierdzeniem nieważności umowy kredytu i zobowiązaniem konsumenta wyłącznie do zwrotu kapitału kredytu, bez odsetek i innych świadczeń na rzecz banku. W kolejnych orzeczeniach Trybunał doprecyzowywał sytuację prawną konsumenta, formułując przede wszystkim bardziej szczegółowo podstawy unieważnienia umowy kredytu oraz kształt roszczeń stron o zwrot wypłacanych wzajemnie kwot. Z nielicznymi wyjątkami (zwłaszcza kwestii tzw. opłat za korzystanie z kapitału, czekającej na wypowiedź Luksemburga), unijne orzecznictwo wyznaczyło w ten sposób dość precyzyjnie pole gry, w którym mogą poruszać się polskie sądy.
Czy kształtująca się w ten sposób ochrona kredytobiorcy jest ekonomiczną aberracją? Prawo konsumenckie UE stawia sobie dwa podstawowe cele. Najbardziej bezpośrednim jest ochrona konsumenta jako słabszego uczestnika gry rynkowej. Cel ten służyć ma jednak realizacji bardziej zasadniczego zadania – budowie bezpiecznego i efektywnego rynku wewnętrznego UE. Jego elementem jest wzmacnianie zaufania konsumentów oraz przeciwdziałanie nieuczciwym praktykom, które w dłuższej perspektywie odbierałyby motywację do aktywnego udziału w obrocie. Wbrew pozorom, unijne prawo konsumenckie ma w sobie niewiele z utopijnych wizji sprawiedliwości społecznej, a traktuje tę sprawiedliwość przede wszystkim jako element (właśnie!) logiki rynkowej.
Czytaj więcej
Taka w istocie sugestia czy też pytanie wynika z wypowiedzi prof. Witolda M. Orłowskiego z dnia 19 kwietnia br. zawartej w Rzeczpospolitej w dziale „Opinie Ekonomiczne” zatytułowanej „Tykająca bomba”. Autor przedstawia zagrożenia, jakie jego zdaniem, wynikną z korzystnych dla „frankowiczów” wyroków sądów stwierdzających nieważność zawartych przez banki z konsumentami umów kredytu, waloryzowanych kursem franka szwajcarskiego. Ich unieważnianie to brak minimum racjonalności ekonomicznej grożący Polsce katastrofą finansową.