Pamiętając o starym powiedzeniu, iż statystyka to największe oszustwo, trzeba wiedzieć, że przeciętna emerytura jest o połowę niższa od średniej płacy. Po prostu rodziny emerytów są mniej liczne (dzieci dawno się usamodzielniły) i dodatkowo zazwyczaj oboje małżonkowie w takiej rodzinie pobierają świadczenia. Ale co ważne, ta sytuacja się znacząco zmieni w wyniku programu 500+.

Statystyczne dane o „bogactwie" seniorów tylko pozornie są sprzeczne z powszechnym przekonaniem o biedzie w rodzinach emerytów. To rzeczywiście w tej grupie jest bardzo dużo rodzin o minimalnych dochodach. Za najniższą emeryturę naprawdę trudno jest przeżyć. A właśnie takie świadczenia otrzymuje zdecydowana większość byłych rolników. Jednocześnie statystyki nie obejmują różnych nieewidencjonowanych i nieopodatkowanych dodatkowych dochodów (szara strefa), które często wspierają portfele pracujących.

Państwo powinno dbać o to, by jak najmniejsza część społeczeństwa żyła na granicy ubóstwa. Tacy ludzie są gotowi destabilizować system polityczny i gospodarczy, głosując na populistów. Dlatego warto nawet z podatków wspierać najbiedniejszych emerytów. Istotne jest tylko, żeby to wsparcie miało takie rozmiary, na jakie stać podatników i gospodarkę. Ważne też, by nie było tak hojne, że aż demoralizujące. Średnich świadczeń nie mogą dostawać ludzie, którzy płacili za mało składek.

Zarazem ważne jest też, by nie doprowadzać do sytuacji, w której całe wielkie grupy ludzi dostają minimalne emerytury. Zamiast dokonywać skokowych podwyżek minimalnych świadczeń (co rząd niedawno ogłosił), trzeba przede wszystkim podnieść składki emerytalne rolnikom. Przynajmniej tym najbogatszym.