Inwestorzy zagraniczni poszukują bezpiecznych instrumentów i cenią wciąż wyraźnie dodatnie rentowności, które oferują polscy emitenci.Stopy procentowe są wciąż dodatnie. Zupełnie inaczej niż w strefie euro, gdzie stopy banku centralnego są ujemne, a rentowności papierów dłużnych w najlepszym razie oscylują wokół zera. Z drugiej strony listy zastawne oferowane przez emitentów ze strefy euro podlegają programowi luzowania ilościowego i skupu przez Europejski Bank Centralny. Przez prawie dwa lata od jego wdrożenia, EBC skupił z rynku listy zastawne o wartości ponad 200 mld euro. Odbiło się to na wzroście ich cen, spadku rentowności i wypychaniu prywatnych inwestorów z rynku. To dlatego inwestorzy zagraniczni poszukują papierów dłużnych spoza strefy euro. Widać to zwłaszcza po wzroście emisji z takich krajów jak Kanada, Australia, Nowa Zelandia, czy nawet Singapur, Korea Południowa i Turcja. Teraz do tego grona – za sprawą emisji listów zastawnych PKO Banku Hipotecznego – dołączyła Polska. Członek Unii Europejskiej ale spoza strefy euro.
Wspomniał pan, że jednym z warunków przy podejmowaniu decyzji o plasowaniu kolejnych ofert będą warunki na rynku polskim. Czy jest miejsce nawet na wartą ok. 2 mld zł emisję PKO BH w ciągu kolejnego roku?
Jeżeli tylko okaże się, że będziemy mieli możliwość uplasowania listów zastawnych w Polsce, to przeprowadzimy emisję w naszym kraju. Prawdopodobnie taką ofertę trzeba byłoby jednak podzielić na mniejsze transze, pewnie po ok. 500 mln złotych każda. Tym bardziej, że poważnie myślimy o emisji listów zastawnych w złotych ze stałym oprocentowaniem, a te wciąż w Polsce są tylko niszowe i nadal wymagają bardzo solidnej komunikacji z inwestorami.
Co to za inwestorzy?
Są to przede wszystkim towarzystwa ubezpieczeniowe. One potrzebują stałokuponowych instrumentów do zarządzania swoimi aktywami. Jesteśmy w trakcie wstępnych rozmów i wydaje się, że ich zainteresowanie listami zastawnymi o stałym oprocentowaniu może być niemałe. Być może nawet na poziomie kilku miliardów złotych. Do ubezpieczycieli dołączą zapewne niektóre polskie fundusze inwestycyjne i fundusze emerytalne, choć dotychczas inwestowały one swoje środki głównie w listy zastawne o zmiennym oprocentowaniu.
Z kolei dla zarządzających aktywami polskich banków, listy zastawne - co do zasady - wydają się być „zbyt bezpieczne", a w konsekwencji zbyt mało rentowne. Barierą okazuje się podatek bankowy, którym są objęte. To dlatego banki wolą inwestować w obligacje skarbowe czy obligacje Europejskiego Banku Inwestycyjnego, które z podatku bankowego są zwolnione. Jeśli nie będzie zmian w konstrukcji podatku, to udział polskich banków w nabywaniu listów zastawnych będzie symboliczny. Nawet pomimo tego, że listy zastawne są uznawane za jedne z najbardziej płynnych aktywów w rozumieniu bankowych norm płynnościowych.