Rozpętując piekło na granicy z Polską, Aleksander Łukaszenka zagrał desperacko, chcąc zapewne wymusić na Unii normalizację stosunków po ubiegłorocznych protestach i porwaniu samolotu Ryanair, a może i wsparcie finansowe. Łukaszenka jest przebiegły, ale w tej grze blefuje, mając już w ręku same blotki. Jego miękkim podbrzuszem, jak w praktyce każdego dyktatora, jest gospodarka, której stan zdecydowanie się pogorszył, a zniszczeniu uległ najzdrowszy jej segment, czyli IT. Programiści i startupy masowo opuszczali Mińsk, udając się do Polski czy na Litwę. Zostało Łukaszence zarabianie na tranzycie oraz eksporcie towarów powstałych na bazie ropy i gazu z Rosji.
Czytaj więcej
Mamy ograniczone możliwości wywierania nacisku na kłopotliwego sąsiada. Nasza siła gospodarcza i polityczna może być zwielokrotniona jedynie dzięki dobrej pozycji w Unii Europejskiej – mówią ekonomiści.
I robi to sprawnie na przekór fasadowym sankcjom zachodnim (Łukaszenka i 160 powiązanych z nim osób nie może wjeżdżać do UE i robić tu interesów). Dość powiedzieć, że w ciągu dziewięciu miesięcy tego roku białoruski eksport do UE niemal się podwoił w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku, a kraj osiągnął dodatnie saldo w wysokości 2,2 mld dol., z czego lwia część przypada na Niemy i Polskę. A to już zakrawa na kpinę.
Dziwić może, że rząd PiS pozostaje bierny (tak jakby obecna sytuacja na granicy była mu na rękę) i chce rozwiązać problem głównie wysyłając na granicę kolejne oddziały. Ale to działania doraźne. Tylko blokowanie eksportu Białorusi przez np. czasowe zamknięcie granicy może przynieść skutek, uderzając tyrana po kieszeni i narażając na rosnące niezadowolenie społeczne.
Czytaj więcej
Białoruski reżim jest gotowy zatrzymać dostawy gazu do Polski i Niemiec gazociągiem Jamał-Europa. By groźba stała się ciałem, potrzebna jest zgoda Moskwy. Kreml ograniczył w czwartek o jedną trzecią przesył gazu gazociągiem jamalskim przez Polskę. Na wolnym rynku gaz drożeje.