Ogniem i blockchainem

Zainteresowanie banków centralnych blockchainem wpisuje się w trend odchodzenia od płatności gotówkowych. Ich koszty sięgają bowiem 1 proc. PKB.

Publikacja: 15.11.2018 20:00

Ogniem i blockchainem

Foto: Adobe Stock

Kilka miesięcy temu Christine Lagarde, szefowa MFW, poruszając temat kryptowalut, wezwała światowe instytucje finansowe do „zwalczania ognia ogniem" i wykorzystania przez nie tych samych technologii, na których bazują kryptowaluty. Bezpieczeństwo, przejrzystość i szybkość transakcji, jakie zapewnia blockchain jako nierozerwalny zapis transakcji, sprawiają, że instytucje finansowe, w tym banki centralne Wielkiej Brytanii, Szwecji, USA czy Chin, już od kilku lat pilnie przyglądają się możliwościom, jakie stwarza, badając między innymi koncept opartych na blockchainie cyfrowych walut banków centralnych (CWBC).

Zainteresowanie banków centralnych blockchainem wpisuje się w trend odchodzenia od płatności gotówkowych. Te według EBC związane są z kosztem ok. 1 proc. PKB. W Polsce to ponad 18,5 mld zł rocznie, więcej niż wydatki na szkolnictwo wyższe. Według studium Banku Anglii z 2016 roku emisja CWBC opartej na blockchainie równa 30 proc. PKB mogłaby zwiększyć PKB o 3 proc., obniżając realne stopy procentowe i zmniejszając koszty transakcyjne. Ponadto wirtualna waluta banku centralnego zapewniałaby większą przejrzystość transakcji, ograniczając finansowanie przestępczości czy unikanie podatków.

Obecnie pieniądz emitowany jest przez bank centralny w dwóch formach: nieoprocentowanej gotówki dostępnej bezpośrednio dla każdego i oprocentowanej elektronicznej waluty w formie rezerw używanych do płatności międzybankowych. Pieniądze zdeponowane na naszych kontach bankowych to już pieniądz dostarczany przez banki komercyjne, które zobowiązują się wymieniać go na gotówkę. W przypadku wprowadzenia CWBC konsumenci zdobyliby dostęp do cyfrowego pieniądza gwarantowanego przez bank centralny. Umożliwiałoby to deponowanie go na rachunkach bezpośrednio w banku centralnym.

Wirtualna waluta wymieniana w stosunku 1:1 na gotówkę byłaby zatem kuszącą, bo bezpieczniejszą, alternatywą dla oszczędności w formie depozytów bankowych, zwłaszcza gdy środki płatnicze wyrażone w walucie opartej na blockchainie byłyby również oprocentowane. To byłby cios dla modelu biznesowego, na którym od stuleci opierają się banki komercyjne, przechowujące jedynie część depozytów jako rezerwy, a resztę przeznaczające na udzielanie kredytu.

W okresach niepewności gospodarczej bankowe depozyty mogłyby być jeszcze bardziej zagrożone, gdy konsumenci masowo wycofywaliby pieniądze, zamieniając je na bezpieczniejszą CWBC. W przeciwieństwie do zwykłych runów na bank te cyfrowe (digital bank runs) przebiegałyby w mgnieniu oka, grożąc bankom masowym odpływem pieniędzy.

Żeby temu zapobiec, banki byłyby zobowiązane do trzymania większej ilości rezerw w stosunku do pożyczek. W skrajnym przypadku oznaczałoby to 100-proc. pokrycie depozytów i koniec systemu rezerwy cząstkowej. Takie radykalne rozwiązanie – „zwężanie sektora bankowego" – zostało zaproponowane już w latach 30. po wielkim kryzysie przez Irvinga Fishera i innych akademików ze szkoły chicagowskiej. Postulowali oni, że poprzez absolutną kontrolę nad podażą pieniądza banki centralne mogą lepiej kontrolować dostęp do kredytu, głównego źródła fluktuacji podczas cyklów koniunkturalnych, oraz znacznie ograniczyć dług prywatny poprzez oddzielenie funkcji kreacji pieniądza od udzielania kredytu. Banki centralne mogłyby też wyeliminować problem runów na bank, a poprzez to potrzebę zapewniania tym instytucjom gwarancji przez władze państwowe.

Dzięki możliwościom, jakie stwarza blockchain, ten scenariusz jest dziś rozważany całkiem poważnie. Świadczy o tym czerwcowe referendum w sprawie inicjatywy „suwerennego pieniądza" (Vollgeld) w Szwajcarii. Za zniesieniem systemu rezerwy cząstkowej opowiedziało się wtedy 25 proc. głosujących, wystarczająco dużo, by wprawić bankierów w zakłopotanie.

Wprowadzenie CWBC nie byłoby pewnie tak radykalne w skutkach, ale osłabiłoby pozycję banków komercyjnych, zmuszając je do utrzymywania większych rezerw i oferowania wyższego oprocentowania na depozytach. W zasadzie nie różniłoby się od konkurencyjnej presji ze strony nowych graczy fintechowych, takich jak PayPal czy Revolut, oferujących konsumentom korzystniejsze rozwiązania.

Waluta oparta na blockchainie może zwiększyć efektywność polityki monetarnej. Poprzez powszechną dostępność wirtualnego i oprocentowanego zgodnie ze stopą referencyjną środka płatności zmiany stóp procentowych natychmiast wpływałyby na oprocentowanie depozytów i kredytów dla firm i konsumentów, likwidując tzw. pass-through, czyli okres dostosowania banków komercyjnych do zmian stopy referencyjnej.

Wprowadzenie CWBC i towarzyszące mu wypieranie gotówki z obiegu może również rozwiązać problem „zero lower bound", otwierając bankom centralnym furtkę do wprowadzenia jeszcze bardziej negatywnych stóp procentowych. Choć niektóre wprowadzały już ujemne stopy procentowe, to potencjał kolejnych obniżek w razie pogorszenia się koniunktury jest ograniczony, bo firmy i konsumenci odpowiedzieliby na nie, gromadząc nieoprocentowaną gotówkę. Jej stopniowe wycofywanie z obiegu, towarzyszące wprowadzeniu CWBC, sprawiłoby, że to nie byłoby już możliwe i ujemne stopy procentowe skuteczniej skłaniałyby do inwestycji i konsumpcji.

Gdy u szczytu kryzysu finansowego 3 stycznia 2009 r. owiany tajemnicą twórca bitcoina kończył komputerowy kod, tworząc dziewiczy blok najpopularniejszej kryptowaluty, w komentarzu dodał nagłówek z bieżącego wydania brytyjskiego dziennika „The Times": „Minister skarbu blisko drugiego wsparcia dla banków". Symboliczna wzmianka punktowała słabość systemu bankowego, wieszcząc początek rewolucji, jaką rozpocząć miał bitcoin, podważając monopol banków w procesie kreacji pieniądza. Dziewięć lat później wydaje się, że o ile sam bitcoin nie zagrozi zwykłym walutom, o tyle blockchain może zrewolucjonizować system finansowy i – co ironiczne – jeszcze bardziej umocnić wpływy banków centralnych. Dlatego choć od wprowadzenia CWBC dzielą nas lata, warto bacznie obserwować, jak przechodzą one do kontrofensywy w rywalizacji z kryptowalutami.

Wodzisław Kiciński – Financial Sponsors Group w Morgan Stanley, absolwent MPhil in Economics na Uniwersytecie Oksfordzkim, były prezydent Oxford University Polish Society

Kilka miesięcy temu Christine Lagarde, szefowa MFW, poruszając temat kryptowalut, wezwała światowe instytucje finansowe do „zwalczania ognia ogniem" i wykorzystania przez nie tych samych technologii, na których bazują kryptowaluty. Bezpieczeństwo, przejrzystość i szybkość transakcji, jakie zapewnia blockchain jako nierozerwalny zapis transakcji, sprawiają, że instytucje finansowe, w tym banki centralne Wielkiej Brytanii, Szwecji, USA czy Chin, już od kilku lat pilnie przyglądają się możliwościom, jakie stwarza, badając między innymi koncept opartych na blockchainie cyfrowych walut banków centralnych (CWBC).

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację