Rynek wycenia wszystko

Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska

Publikacja: 27.02.2009 02:42

Jacek Wiśniewski

Jacek Wiśniewski

Foto: Rzeczpospolita

Red

Starania polityków z jednej strony wspierają złotego, z drugiej zaś przeciwnie – wpływają na jego osłabienie. Ukierunkowanie ich w jedną stronę byłoby znacznie bardziej efektywne.

Rynek walutowy kieruje się popytem i podażą, a nie magicznymi zaklęciami. O cenie decydują realne przepływy przez rynek, a o nich

– realni ludzie. Z takiego punktu widzenia co oznacza przekierowanie funduszy UE na rynek walutowy? Jest to duży gracz chętny kupować złotego w dużej ilości. Ważny i dobry sygnał dla złotego, ale ograniczony i w ilości, i w czasie.

Jakie są np. konsekwencje żądania unieważnienia opcji widziane z takiej perspektywy? Gdyby kontrakty jednostronnie unieważnić, banki nagle zostałyby z olbrzymim otwartym ryzykiem walutowym (traciłyby lub zyskiwały w zależności od kursu złotego). Taka skala ryzyka jest niezgodna z filozofią działania banków i wymaganiami KNF. Banki próbowałyby w jednym momencie uwolnić się od tego ryzyka i odkupić około kilkunastu miliardów euro, co miałoby tragiczne skutki dla kursu złotego.

Jak wygląda w takiej optyce wejście do ERM2? Może działać na inwestorów i ich chęć do kupowania lub sprzedawania złotego. Aby zaczęli je jednak brać poważnie pod uwagę, muszą uwierzyć w aspiracje Polski. Stanowisko gremiów decyzyjnych (rząd, opozycja, NBP) jest jednak dalekie od spójności. A rynkowa praktyka mówi, że brak spójności to brak decyzyjności. A to przyczynek do spekulowania na osłabianie złotego.

Co więc można zrobić? Wypracować choćby minimalny konsensus polityczny co do zmian prawnych w sprawie euro – chociażby w wersji proponowanej przez Janusza Jankowiaka. I pozostawić sprawę opcji walutowych bilateralnym rozliczeniom.

Zabiegać o spotkania z największymi bankami inwestycyjnymi – przeciągnąć je na swoją stronę. Kilkanaście lat temu jeden z krajów, podtrzymując wartość swojej waluty, używał zagranicznych banków do umacniania jej w nocy – przy mniejszej płynności. Znowu prawo popytu i podaży. W dzień rynek nie miał siły jej tak mocno osłabiać.

Przestudiować doświadczenia rumuńskiego banku centralnego przy odparciu ataku walutowego jesienią 2008 r. – poprzez wysuszenie krajowej płynności i znaczące zwiększenie ceny złotego w transakcjach swap z zagranicznymi kontrahentami.

A przede wszystkim – ważyć słowa. Rynek bardziej niż kiedykolwiek wycenia je w kursie złotego, a to ważne dla wielu firm i gospodarstw domowych. W nerwowych czasach inwestorzy baczniej zwracają uwagę na rzeczy negatywne niż pozytywne.

Starania polityków z jednej strony wspierają złotego, z drugiej zaś przeciwnie – wpływają na jego osłabienie. Ukierunkowanie ich w jedną stronę byłoby znacznie bardziej efektywne.

Rynek walutowy kieruje się popytem i podażą, a nie magicznymi zaklęciami. O cenie decydują realne przepływy przez rynek, a o nich

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Umowa koalicyjna w Niemczech to pomostowy kontrakt społeczny
Opinie Ekonomiczne
Donald Tusk kontra globalizacja – kampanijny chwyt czy nowy kierunek?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Arak: Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Repolonizacja, czyli reupartyjnienie gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Tusku, nie ścigaj się z Trumpem