Potrzebujemy zakupowych patriotów

Rzeczywistość przeczy bredniom liberalnych doktrynerów - mówi Barbara Fedyszak-Radziejowska, socjolog, związana z PAN i Politechniką Warszawską

Publikacja: 21.03.2009 00:57

Potrzebujemy zakupowych patriotów

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

[b]Rz: Według OBOP spada liczba konsumentów, którzy zwracaliby uwagę na to, czy produkt pochodzi z Polski. Nie zależy nam na wspieraniu rodzimej produkcji?[/b]

Barbara Fedyszak-Radziejowska: Przypuszczalnie – zakładając, że ten raport jest wiarygodny i jego wyniki potwierdzą się w innych badaniach – Polacy ulegli narracji, która dominowała w kampanii wyborczej 2007 roku i po zwycięstwie Platformy Obywatelskiej. Opiera się ona na wierze w skuteczność liberalnej gospodarki, a w konsekwencji – na przekonaniu, że wspólnota narodowa i państwo nie są specjalnie potrzebne w walce o polskie interesy gospodarcze.

[b]Ale może kupowanie produktów narodowych wytwórców nie ma większego znaczenia dla gospodarki?[/b]

Rzeczywistość przeczy bredniom liberalnych doktrynerów. Oczywiście, że patriotyzm konsumencki ma znaczenie. Gdyby było inaczej, to po co producenci tak bardzo eksponowaliby polskość swoich wytworów? Robią to, bo mają świadomość, że dla części konsumentów informacja o pochodzeniu towaru jest istotna. Spójrzmy na Francuzów, którzy wierzą, że ich kuchnia jest najlepsza na świecie, i jako taką ją przedstawiają. Dopóki oni sami tak uważają, dopóty przekłada się to na wymierne zyski ich producentów. Dzieje się tak również dzięki turystom z całego świata, którzy często właśnie ze względu na renomę francuskiej kuchni przyjeżdżają nad Sekwanę.

[b]PiS apelował niedawno, by Polacy kupowali polskie produkty, bo to pomoże przeciwdziałać skutkom kryzysu. Czy takie apele mają sens? [/b]

Mają szanse spotkać się z odzewem. Niedawno opublikowano sondaż, w którym Polaków zapytano, czy zgodziliby się na obniżki swoich pensji, żeby zapobiec utracie pracy przez innych. I zdecydowana większość odpowiedziała twierdząco. Pokazuje to, że przywiązanie do solidarności i poczucie wspólnoty wciąż jest silne. Musimy też wziąć pod uwagę specyficzną poprawność, którą często kierują się ankietowani. Pod wpływem dominującego dyskursu publicznego często boją się przyznawać do patriotyzmu konsumenckiego, by nie być posądzeni o ksenofobię. Naprawdę myślą jednak co innego, i to też robią kupując.

[b]Możemy zatem liczyć na to, że Polacy wrócą do polskich produktów?[/b]

Tak. W demokracji ścierają się różne tendencje, a trwałe zazwyczaj okazują się te, które są funkcjonalne. W 2006 roku CBOS opublikował sondaż dotyczący zaufania do międzynarodowych korporacji. Okazało się, że w krajach biedniejszych, w tym w Polsce, jest ono znacznie wyższe niż w rozwiniętych, gdzie obywatelska kontrola działalności takich firm jest znacznie silniejsza. Podobnie może być z patriotyzmem konsumenckim. Kiedy zdamy sobie sprawę, że jest pożyteczny, wrócimy do niego.

[b]Rz: Według OBOP spada liczba konsumentów, którzy zwracaliby uwagę na to, czy produkt pochodzi z Polski. Nie zależy nam na wspieraniu rodzimej produkcji?[/b]

Barbara Fedyszak-Radziejowska: Przypuszczalnie – zakładając, że ten raport jest wiarygodny i jego wyniki potwierdzą się w innych badaniach – Polacy ulegli narracji, która dominowała w kampanii wyborczej 2007 roku i po zwycięstwie Platformy Obywatelskiej. Opiera się ona na wierze w skuteczność liberalnej gospodarki, a w konsekwencji – na przekonaniu, że wspólnota narodowa i państwo nie są specjalnie potrzebne w walce o polskie interesy gospodarcze.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację