Obietnice emerytalne składali obaj kandydaci. W rankingu najbardziej hojnych zdecydowanie wygrała ta dotyczącą obniżenia wieku emerytalnego. Powrót do poprzedniego wieku emerytalnego to pomysł niezwykle „sympatyczny", ale może warto pójść o krok dalej i zaproponować jeszcze niższy wiek emerytalny? Nieco złośliwie można by powiedzieć, że taki postulat zgodnie poparłoby kilka (a może i kilkanaście?) milionów rodaków.
A tak na poważnie to pomysł obniżenia wieku emerytalnego obok uśmiechów sceptyków rodzi poważne pytania o jego „wykonalność" oraz związane z tym koszty. Odnośnie drugiej z tych kwestii to prawie natychmiast w mediach pojawiły się wyliczenia wskazujące, że roczny koszt przywrócenia poprzedniego wieku emerytalnego to ok. 15 mld złotych (z wieloma zastrzeżeniami dot. problemów z precyzyjnym wyliczeniem tej kwoty). M.in. właśnie taką cyfrę wskazali eksperci Lewiatana. Warto więc przez chwilę zastanowić się co ta kwota oznacza dla finansów ZUS-u i szerzej budżetu państwa. Przy okazji przyjmijmy, że w dyskusji o pieniądzach bezpieczniej jest dyskutować o tym „co tu i teraz" niż o pomysłach na przyszłe zwiększanie dochodów budżetowych. Pomysły z cyklu „uszczelniania systemu, poprawy ściągalności podatków, czy walki z wyłudzającymi VAT" brzmią sensownie, ale należą wciąż do świata „alternatywnego". Póki co granicę możliwych wydatków wyznacza świat realny. Na początek przypomnijmy, że zgodnie z ustawą budżetową planowane dochody budżetu w 2015 roku mają wynieść blisko 300 mld. złotych, a planowany deficyt 46 mld. złotych. Jak widać te „dodatkowe" 15 mld stanowiłoby odpowiednio 5% i 15% wskazanych powyżej kwot.
Warto również na ww. kwotą spojrzeć z perspektywy finansów ZUS-u, a dokładnie sytuacji Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który z jednej strony gromadzi składki, a z drugiej wypłaca większość świadczeń gwarantowanych przez system ubezpieczeń społecznych w Polsce. I tak deficyt FUS-u, wg. prognozy przedstawionej przez ekspertów ZUS w grudniu ubiegłego roku, w 2016 roku wyniesie od 47 do 61 mld. złotych. Oznaczałoby to, że obniżenie wieku emerytalnego teoretycznie zwiększy go o 25% do 30%. Te dodatkowe 15 mld wpłynie również na długoterminową sytuację Funduszu, którego deficyt, m.in. w efekcie podniesienia wieku emerytalnego, obniżenia składek do OFE i wprowadzenia szeregu zmian w II filarze systemu emerytalnego miał systematycznie (przynajmniej do 2020 roku – taki okres prognozy założyli eksperci ZUS) maleć.
Zdaniem autorów tej prognozy wydłużenie wieku emerytalnego powinno zapewnić obniżenie liczby emerytów o 1 milion w 2020 roku, a dodatkowo spowodować jednoczesne zwiększenie liczby płatników składek. O tym „potencjale składkowym" w ogromnej mierze decydować będzie poziom aktywności zawodowej osób starszych. Przypomnijmy dzisiaj w grupie osób 50+ jedynie nieco ponad 40% jest aktywnych zawodowo. Dla porównania ten sam wskaźnik dla krajów „skandynawskich" (stanowiących „europejski wzorzec") to 70%. Pewność, że tak właśnie się stanie zwiększają prognozy demograficzna, zgodnie z którymi w 2020 r. na rynku pracy będzie o 650 tys. osób mniej niż dzisiaj. I gdyby nie wydłużenie wieku emerytalnego ta luka byłaby jeszcze większa – blisko 1,5 mln. Drugą istotną przyczyną poprawy sytuacji FUS mają być zmiany wprowadzone w ostatnich latach w systemie OFE. W ich efekcie do Funduszu już dzisiaj wpływa więcej składek (kosztem niższych składek otrzymywanych przez same OFE), a dodatkowo trafią tam również środki z tzw. suwaka emerytalnego, czyli oszczędności zgromadzone w OFE, które na 10 lat przed przejściem na emeryturę będą transzami przekazywane do ZUS.
Na marginesie warto zauważyć, że spadek deficytu FUS-u nie jest nam dany raz na zawsze. Po pierwsze przyjdzie nam kiedyś wszystkim „zapłacić" za przejęcie połowy środków zgromadzonych w OFE i obniżenie składek do funduszy. „Zapłatą" będzie właśnie wzrost świadczeń wypłacanych z I filaru. Z drugiej strony w prognozach długoterminowych znacznie trudniej jest dzisiaj prognozować wartość wpłacanych składek niż wartość przyszłych świadczeń. Te ostatnie bazują na istniejących i przyszłych zobowiązaniach systemu emerytalnego, czyli w części są już dzisiaj znane. Natomiast te pierwsze w całości zależeć będą od liczby pracujących w przyszłości oraz wysokości opłacanych przez nich składek, a te wielkości niezwykle trudno jest dzisiaj prognozować. W efekcie prognozy długoterminowe obarczone są szeregiem potencjalnych błędów związanych z demografią, liczbą pracujących, wartością funduszu płac, skalą emigracji, itd.