Francuski minister finansów Jean-Baptiste Colbert, porównując podnoszenie podatków do skubania gęsi, tłumaczył królowi Ludwikowi XIV, że trzeba to robić tak, aby gęś nie syczała. Metoda jest powszechnie znana, ale po ogłoszeniu Polskiego Ładu nasz minister finansów pozytywnie wszystkich zaskoczył, brawurowo pokazując, „kto zyska, kto straci" na planowanych zmianach podatkowych. Wkrótce jednak okazało się, że Polski Ład jest pełen dziur, które już trzeba cerować. Pojawiają się w nim także rozwiązania, które jeszcze bardziej skomplikują nasz system podatkowy. Czyli rząd zamierza kontynuować to, co robi najlepiej: zamiast upraszczać, daje i zabiera, wprowadza ulgi i uszczelnia, czym dalej komplikuje system.
To nie jest dobra wiadomość, bo nasz system do prostych nie należy. W opinii polskich firm złożone przepisy podatkowe to obecnie największa bariera dla ich rozwoju. Wysoki poziom skomplikowania nie tylko zwiększa ryzyko podatkowe, ale sprzyja również fałszywym uproszczeniom, czym utrudnia kompleksowe reformy. Mimo braku wielu szczegółów warto pokusić się o analizę zgodności deklarowanych intencji z zamierzeniami. Dokonanej przez pryzmat mitów, w które zdążył już obrosnąć Polski Ład.
Mit 1. Polski Ład sprzyja rozwojowi gospodarczemu
Choć we wprowadzeniu Polskiego Ładu autorzy ogłaszają, że to strategia cywilizacyjnej zmiany, chyba nie mają na myśli rozwoju gospodarczego. Słowo „rozwój" zarezerwowane jest tylko dla omówienia sukcesów Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju w rozdziale „Dekada rozwoju". Ale nawet tu pomija się podstawowe źródła rozwoju, jakimi są inwestycje. To naturalne, skoro od pięciu lat piętą achillesową polityki gospodarczej rządu jest niska stopa inwestycji, orbitująca wokół 17 proc. PKB, a zwłaszcza dramatycznie niski udział inwestycji prywatnych.
Nowy Ład w tym sensie wcale nie jest nowy, bo z programu Zjednoczonej Prawicy nie wynika nic dobrego ani dla poprawy klimatu, ani dla inwestycji prywatnych. Polski Ład dalej koncentruje się na stronie popytowej. Popyt inwestycyjny mają stymulować środki unijne oraz nowy fundusz Polski Ład, który ma „wspomagać inwestycje w miastach i wsiach".
Popyt konsumpcyjny ma stymulować obniżka PIT, która trafi głównie do kieszeni emerytów i osób o niskich zarobkach, a więc do ludzi, którzy w istocie więcej konsumują, a mniej oszczędzają. O tym, że rząd myśli głównie o stronie popytowej, świadczą też inne programy, takie jak dopłaty i gwarancje dla mieszkalnictwa, bez adekwatnych środków w likwidacji barier podażowych dla rozwoju budownictwa mieszkaniowego.