„Nie dopuścimy cię do egzaminu specjalizacyjnego, bo jeszcze musisz popracować w naszym szpitalu" – miał usłyszeć rezydent medycyny ratunkowej, który spełnił wszystkie wymagania, od kierownika specjalizacji i konsultanta wojewódzkiego. Z jego relacji wynika, że przełożeni odmówili mu podpisania zaświadczenia odbycia najważniejszego stażu – z medycyny ratunkowej, twierdząc, że musi dyżurować w ich szpitalu jako rezydent „może jeszcze rok, może dwa, bo pół roku to za mało". Historii podobnych do tej opisanej na forum Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) Bartosz Fiałek, członek Prezydium Zarządu Krajowego OZZL, słyszy po kilka dziennie.
Czytaj także: Firmy farmaceutyczne ujawniają ile płacą lekarzom
Trzeba nagłaśniać...
– Takie działania, niemieszczące się w głowie, ale przede wszystkim niezgodne z prawem, stanowią codzienność w wielu szpitalach – mówi Fiałek, bohater najgłośniejszej w tym roku afery mobbingowej w ochronie zdrowia, który dwa tygodnie temu powołał w OZZL specjalną grupę mającą zająć się mobbingiem.
Złożona m.in. z prawników ma pomagać nie tylko w przypadkach mobbingu, który w myśl ustawy musi spełniać np. kryteria czasowe, ale także pojedynczych szykan wobec lekarzy ze strony kolegów czy przełożonych. – W przypadkach, gdy szykany pozbawią ich środków do życia, chcemy pomagać także finansowo. Dyrektor szpitala chciał zwolnić Bartosza Fiałka za to, że jako członek organizacji związkowej sprzeciwił się jednoczesnym dyżurom na izbie przyjęć oraz oddziale macierzystym i złożył zawiadomienie do Państwowej Inspekcji Pracy. Gdy upublicznił pogróżki przełożonego, stracił możliwość dodatkowego dyżurowania na szpitalnym oddziale ratunkowym, co zmniejszyło jego zarobki o 50 proc., ale dzięki wystąpieniu na drogę sądową i wsparciu związku zachował etat.
...i pomagać
– Mobbing może zdarzyć się w każdym zawodzie, także lekarza. Dzięki nagłaśnianiu takich spraw wiele osób przestaje sobie pozwalać na takie zachowania, które są gwałtem na psychice. Na szczęście zdarzają się wśród lekarzy zdecydowanie rzadko – ocenia dr Maciej Hamankiewicz, który przez dwie kadencje był prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej.