Nieżyjący już brytyjski potentat nieruchomościowy Harold Samuel mawiał, że trzy rzeczy mają decydujący wpływ na ceny nieruchomości: to lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja. Na pewno jest w tym dużo racji. Jednak w praktyce tych czynników jest więcej. Kluczowa jest komunikacja, bliskość przedszkoli, szkół, punktów usługowych i sklepów. Na obrzeżach miast infrastruktura jest słabiej rozwinięta, więc ceny mieszkań są niższe. Często można się więc spotkać z paradoksem, który polega na tym, że mieszkania w starych blokach z wielkiej płyty są droższe od nowych mieszkań na peryferiach.
Okazuje się jednak, że bardzo duże dysproporcje cen mamy nawet w jednej lokalizacji. W kamienicach bez windy mniej chodliwe są mieszkania na górnych kondygnacjach. A nawet jeśli w starym budynku jest winda, to wycena mieszkań na wyższych kondygnacjach zwykle maleje. Pojawia się bowiem obawa, że winda się zepsuje, a to spory kłopot szczególnie dla rodzin z dziećmi lub seniorów. Poza tym w niektórych starych blokach problemem może być obniżone ciśnienie wody na górnych piętrach.
Zarówno w starych, jak i nowych budynkach mieszkania mają różne ceny także ze względu na metraż i liczbę pokoi. Mniejsze mieszkania są zwykle relatywnie droższe w przeliczeniu na metr. Sprzedający wykorzystują po prostu fakt, że małe mieszkania mają niższą cenę jednostkową.
Będzie drożej
W tym roku w największych metropoliach skurczyła się oferta mieszkań, bo podaż nie nadąża za popytem, który wyraźnie się ożywił na skutek wzrostu dostępności kredytów mieszkaniowych. W efekcie ceny mieszkań rosną, bo wyprzedają się te najtańsze, a równocześnie rosną oczekiwania sprzedających. Na rynku wtórnym tegorocznym liderem wzrostu średniej ceny mkw. mieszkań jest Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia.